To był straszny czas. 23 lipca 2009 roku nad powiatem krotoszyńskim przeszła nawałnica, która siała spustoszenie. 28 osób zostało rannych, 1 osoba zmarła. Wichura wyrywała drzewa, niszczyła domy, zrywała dachy. Z jej skutkami walczyło 300 strażaków i 83 policjantów.
Przypominamy teksty publikowane na łamach „Gazety Krotoszyńskiej” po przejściu przez powiat krotoszyński nawałnicy w 2009 roku.
„Zmarł przygnieciony przez drzewo”
48 – letni mieszkaniec Krotoszyna stracił życie podczas nawałnicy, która przeszła nad powiatem krotoszyńskim w czwartek 23 lipca. Mężczyzna zginął przygnieciony przez drzewo przy Benickiej w Krotoszynie. Najprawdopodobniej schronił się przed deszczem.
Został zmiażdżony przez gruby pień padającego drzewa. Oprócz tego urazu był też ciężko schorowany – mówi Paweł Jakubek, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Krotoszynie.
W sumie obrażeń ciała doznało 28 osób, z czego 22 udzielono pomocy ambulatoryjnej, a 6 trafiło do szpitala. Oprócz mężczyzny, którego nie udało się uratować, wśród hospitalizowanych był 43-latek z Nowej Wsi. Mężczyzna doznał wstrząśnienia mózgu i rdzenia kręgowego, stłuczenia kręgosłupa oraz obrażenia klatki piersiowej. Został potrącony przez żelazną bramę.
Są to poważne obrażenia, ale rdzeń kręgowy nie jest uszkodzony, kręgosłup nie jest złamany, ani stłuczony. Pacjent jest w stanie stabilnym. Wymaga obserwacji i kołnierza stabilizacyjnego – podkreśla Paweł Jakubek, szef krotoszyńskiego SP ZOZ-u.
Rodzina pacjenta, wzywając pogotowie, zgłosiła, że poszkodowany został porażony przez piorun. Jednak, jak podkreśla Paweł Jakubek, było to nieprawidłowe wezwanie.
Z piorunem ten uraz nie miał żadnego związku, za to miał związek z rozpędzoną stalową masą – tłumaczy dyrektor SP ZOZ.
Brama uderzyła w starszego mężczyznę
Rozpędzona, metalowa brama uderzyła też w 84-latka z Krotoszyna. Mężczyzna przeszedł poważną operację. Zabieg dotyczył złożonego urazu kości udowej.
Stan jest ciężki, bo uraz jest ciężki. Uraz o takim charakterze, u pacjenta w takim wieku, zawsze decyduje o kwalifikacji do stanów ciężkich, ale pacjent jest ustabilizowany. Zniósł zabieg dość dobrze jak na wiek i okoliczności. Nie wymaga w tej chwili wsparcia oddechowego, aczkolwiek stan należy określić jako poważny, mimo że przebieg operacji i znieczulenia uznaje się za prawidłowy – mówi Paweł Jakubek.
Wdepnęła w rozbite szkło
Do szpitala trafiła też mieszkanka Krotoszyna. Kobieta została poraniona szkłem z okien i akwarium. Całym ciałem nastąpiła na ostre odłamki, które rozsypały się po podłodze. Doznała złożonego zranienia stopy i podudzia. Doszło do krwotoku.
Pacjentka była w nocy operowana (z czwartku na piątek). Zraniła się na sztorc sterczącymi odłamkami szkła. Rana jest poważna, kłuta, drążąca, duża i groźna. Przecięte są ścięgna, uszkodzona jest konstrukcja kostna – mówi dyrektor SP ZOZ.
Kobieta po operacji z rekonstrukcją ścięgien i stawów przebywa nadal w szpitalu.
Rokowanie, co do życia, jest jak najlepsze, rokowanie pooperacyjne jest bardzo dobre, ale mogą się stać przy tego typu urazach powikłania. Mamy nadzieję, że długotrwała rehabilitacja usprawni kobietę, ale jest za wcześnie, żeby coś więcej powiedzieć – ostrożnie wypowiada się Paweł Jakubek.
Dwójka wróciła do domu
W czasie nawałnicy hospitalizowany był również 28-letni mieszkaniec Krotoszyna.
Prawdopodobnie uderzył w niego konar drzewa przemieszczający się poprzecznie. Było to nieduże drzewo – podkreśla szef krotoszyńskiej placówki.
Pacjent ze stłuczeniem klatki piersiowej i obrażeniami żeber wyszedł ze szpitala na własne żądanie.
Był na obserwacji do godzin porannych (piątek 24 lipca) w stanie stabilnym – mówi dyrektor SP ZOZ.
Hospitalizacji wymagał też 53-letni pacjent z przewlekłym schorzeniem neurologicznym, który na co dzień podłączony jest do respiratora. Z powodu braku prądu w całym Krotoszynie musiał być natychmiast przewieziony do placówki medycznej, gdzie agregat uruchomił się w kilka minut po awarii.
Pacjent niezdolny do egzystencji bez respiratora w terapii domowej, z wentylacją mechaniczną respiratorową, opuścił oddział intensywnej terapii i pojechał z powrotem do domu po udzieleniu pomocy ratującej mu życie – mówi Paweł Jakubek.
Strażacy i policjanci w akcji
Około 300 strażaków i 83 policjantów pracowało przy usuwaniu skutków nawałnicy. KP PSP w Krotoszynie zanotowała 145 zdarzeń *.
Nawałnica trwała niecałe 10 minut, ale spustoszyła praktycznie cały powiat – mówi mł.bryg. Tomasz Niciejewski, zastępca komendanta powiatowego PSP w Krotoszynie.
Wichura łamała drzewa, rzucając je na budynki mieszkalne, garaże, budynki użyteczności publicznej oraz zaparkowane samochody. Drzewa blokowały drogi gminne, powiatowe, wojewódzkie i krajowe. W usuwaniu skutków nawałnicy uczestniczyli strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP z Krotoszyna – do służby powołani zostali także strażacy z wolnych zmian służbowych. Zaangażowane były wszystkie jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych włączone do Krajowego Sytemu Ratowniczo – Gaśniczego, a także jednostki OSP spoza KSRG.
Działamy nieustannie. Dwa nasze samochody pojechały do Krotoszyna. Nas, choć mniej, nawałnica także nawiedziła, powalone drzewa, porażone bydło. Wyjechały wszystkie nasze jednostki – mówi Andrzej Figlak, prezes Miejsko-Gminnego OSP w Zdunach.
Strażaków wspierali policjanci. W całym powiecie działało 83 funkcjonariuszy. Organizowali objazdy, penetrowali teren pod drzewami, zapobiegali kradzieżom i dyscyplinowali mieszkańców.
*dane na dzień 24 lipca 2009 r.
Nawałnica w Krotoszynie
Armagedon, koniec świata, kataklizm – tak mieszkańcy Krotoszyna mówią o czwartkowej nawałnicy.
Myślałam, że to już koniec. Nagle zrobiło się ciemno, nic nie było widać. Wszystko trwało krótko. Tak się bałam, że trzymałam w domu okno, żeby nie wyleciało z futrynami – opowiada 70-letnia mieszkanka Krotoszyna.
Ludzie byli zaskoczeni i przerażeni.
Coś takiego to ostatnio widziałem w 1945 roku i to nie było w Krotoszynie – mówi starszy mężczyzna.
Połamane drzewa i słupy energetyczne, uszkodzone samochody, zerwane dachy.
Uszkodziło nam dach, spadały dachówki. Złamała się wielka tuja przed domem. Zaraz po burzy zaczęliśmy sprzątać gałęzie, które spadły na jezdnie, żeby samochody mogły przejechać – opowiada mieszkanka posesji przy ul. Benickiej.
Strażacy interweniowali setki razy. Miasto pogrążone było w ciemnościach, zerwane były linie telefoniczne.
Sieci były tak przeciążone, że problem był nawet z dodzwonieniem się na numer alarmowy 112 – opowiada młoda kobieta.
Park miejski właściwie nie istnieje, targowisko zostało częściowo zniszczone przez spadające gałęzie i wyrwane z korzeniami drzewa. Ucierpiał również dworzec PKS.
Pierwszy raz coś takiego w życiu widziałem. Trwało to jakieś 8 minut. Parczek naprzeciwko dworca wyglądał jakby go trąba powietrzna zamiatała. Zdążyłem tylko wysiąść z auta i schować się do wiaty. Drzewa leciały jak zapałki. U nas drzewo przebiło dach w dyżurce. To coś niewyobrażalnego, co potrafi zrobić natura, przed którą nie ma się jak obronić– opowiada pracownik krotoszyńskiego PKS.
Jakie są wasze wspomnienia związane z 23 lipca 2009 roku? Pamiętacie, co robiliście, gdy wichura się zaczęła? Co wtedy myśleliście? Czekamy na Wasze komentarze.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.