Dyskusja o nowych unijnych przepisach migracyjnych toczy się już kilka lat. Pierwsze rozwiązania zastosowano już w 2015 r., gdy wybuchł tzw. kryzys migracyjny związany z wojną domową w Syrii. Teraz państwa Unii Europejskiej chcą wypracować skuteczniejsze metody zarządzania, kontroli i solidarności. W czerwcu 2023 r. udało się im – mimo sprzeciwu Polski i Węgier – przyjąć wspólne stanowisko w sprawie projektów rozporządzeń. Choć to dopiero pierwszy krok i dokumenty nie są wiążące, polski rząd wszczął alarm i postanowił zapytać w referendum o stanowisko obywateli.
– Dla nas decydujący jest zawsze głos zwykłych Polaków. Głos obcych polityków, w tym niemieckich, nie ma żadnego znaczenia. Dlatego w sprawach kluczowych chcemy się odwołać do państwa bezpośrednio w referendum – głosił w specjalnym spocie Jarosław Kaczyński, wicepremier i przewodniczący PiS.
Relokacja nigdy nie była w Unii przymusowa
Rząd straszy Polaków przymusowym, masowym napływem migrantów z Bliskiego Wschodu, podkreślając, że Unia chce, by odbywało się to całkowicie w oderwaniu od decyzji państwa członkowskiego. „Przymusowa relokacja” jest odmieniana przez wszystkie przypadki. Co ciekawe, rzadko wspomina się o tym, że również polskie prawo – ustawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP – przewiduje relokację. Czym jednak ona jest?
- Ten unijny mechanizm nigdy nie nazywał się „przymusowym”, to wymysł polityków i części mediów – wyjaśnia dr Klaudia Gołębiowska, politolożka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członkini Centrum Badań Migracyjnych UAM. – Relokacja to specjalny program transferów uchodźców i osób, którym przyznano inną formę ochrony międzynarodowej w ramach państw członkowskich Unii Europejskiej. Czyli osób, które mają uregulowany status pobytowy w państwie UE i są zweryfikowane pod kątem tożsamości oraz autentyczności historii i dowodów będących podstawą do przyznania ochrony międzynarodowej.
Program opiera się na zasadzie solidarności i podziału obowiązków. Chodzi o to, że inne państwa członkowie wspierają te, które mają największy napływ migrantów, przyjmując z ich terytorium do siebie grupę cudzoziemców. Mechanizm nie jest nowy, Polska brała już w nim udział. W 2009 r. 10 państw UE (w tym Polska) relokowało bowiem 250 osób z Malty. Każde państwo przedstawiło warunki przyjęcia cudzoziemców. Polska zaproponowała jedne z najbardziej restrykcyjnych kryteriów, wymagając, aby m.in. osoby relokowane miały mniej niż 45 lat, przyjechały z najbliższą rodziną, posiadały co najmniej podstawowe wykształcenie. Ponadto pierwszeństwo mieli mieć chrześcijanie. Tymczasem najbardziej liczną grupę migrantów stanowili mężczyźni z Somalii, Erytrei, Sudany i Etiopii. W związku z tym w ramach pierwszej edycji programu Polska nie przyjęła ani jednego migranta. Dopiero w 2013 roku przyjechało sześć osób (choć Polska oferowała 50 miejsc) pochodzących z państw Rogu Afryki, Erytrei i Somalii.
– Warto wyraźnie podkreślić, że w programie relokacji mogą brać udział tylko migranci, którzy mają uzasadnione przesłanki, dowody świadczące o ryzykach prześladowania, a ich tożsamość jest dokładnie zweryfikowana (m.in. w ramach procedury przesłuchań i pobrania danych biometrycznych) przez odpowiednie służby – mówi dr Klaudia Gołębiowska. – Państwa biorące udział w relokacji mają kontrolę nad całym mechanizmem i weryfikacją osób potencjalnie relokowanych. Na podstawie ustalonych przesłanek i konsensusu ustalają własne „limity” przyjęcia zweryfikowanych uchodźców. Nie oznacza to, że dokładnie tyle osób zostanie do nich relokowane, bo nie można migrantów do tego zmusić.
Polska mogłaby uzyskać pomoc w ramach nowego paktu
Projektowane nowe przepisy zakładają jeszcze większą decyzyjność państw członkowski w procesie relokacji. Bardzo silny nacisk kładzie się na solidarność.
– Aby odpowiednio zrównoważyć obecny system, w którym kilka państw członkowskich jest odpowiedzialnych za zdecydowaną większość wniosków azylowych, proponuje się nowy mechanizm solidarnościowy: prosty, przewidywalny i praktyczny. Nowe przepisy łączą obowiązkową solidarność z przysługującą państwom członkowskim elastycznością co do rodzaju indywidualnego wkładu — wyjaśniono na stronie internetowej Rady Europejskiej.
Mowa zatem o obowiązkowej solidarności, a nie o przymusowej relokacji. Chodzi o to, by państwa członkowie odpowiadały wspólnie za politykę migracyjną i nawzajem się wspierały. Choć muszą brać udział w programie, to mogą same wybrać sposoby wsparcia. Projektowane rozporządzenie zakłada trzy rozwiązania: relokację, wsparcie finansowe, wsparcie operacyjne.
Najwięcej kontrowersji w Polsce budzi wsparcie finansowe, które przez część polityków jest przedstawiane jako kara. Według przelicznika chodzi o 20 tys. euro za osobę. Tyle że to rząd płacącego kraju proponuje cele, na które pieniądze mają być wydane. Mają wspierać m.in. zarządzanie i ochronę granic, zwalczanie handlu i przemytu ludzi. Z kolei trzeci sposób to pomoc operacyjna, czyli np. wysyłanie personelu i sprzętu na granice UE lub Morze Śródziemne.
– W obliczu wyzwań przyszłości w unijnej wspólnocie musi istnieć solidarność. Inaczej Unia nie przetrwa. Strefa Schengen rozpadnie się bez długofalowych mechanizmów zarządzania migracjami. W tym ujęciu zatem solidarność ma być obowiązkowa, ale opcji solidarności jest wiele – mówi dr Klaudia Gołębiowska.
W projektowanych przepisach znalazła się również wyjątkowa procedura zwolnienia kraju członkowskiego z udziału w mechanizmie solidarnościowym. Dotyczy to państwa "znajdującego się pod presją migracyjną”. Polska mogłaby wnioskować o takie zwolnienie z powodu napływu uchodźców z Ukrainy, a także presji migracyjnej na granicy z Białorusią. Z powodu tej ostatniej mogłaby w ogóle być beneficjentem nowego programu solidarnościowego UE i – jak np. Włochy czy Malta – domagać się pomocy na granicy i w weryfikacji migrantów.
Długa droga do wejścia przepisów w życie
W czerwcu ministrowie państw w Radzie UE przyjęli stanowisko negocjacyjne do obu projektów rozporządzeń paktu migracyjnego. Oznacza to na razie tyle, że dokumenty będą dalej procedowane. Najpierw odbędą się negocjacje z Parlamentem Europejskim, który dalej musi projekty przegłosować. A później znów trafią one do Rady w celu zatwierdzenia. Na każdym z tych etapów mogą zostać wypracowane zmiany przepisów. Zwłaszcza, że sytuacja migracyjna jest bardzo dynamiczna. Na wynik negocjacji wpływ może mieć aktualny, masowy napływ ludności afrykańskiej na włoską wyspę Lampedusa, a także afera wizowa w Polsce.Mimo że przepisy paktu nie są obowiązujące, polski rząd postanowił przeprowadzić w tej sprawie ogólnokrajowe referendum. Wbrew zapowiedziom, nie dotyczy ono jednak tylko relokacji migrantów, bo pytania są cztery. To o migrantów brzmi: Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?
- To pytanie nie ma odzwierciedlenia w prawie i rzeczywistości. Jego konstrukcja ma charakter propagandowy – uważa dr Klaudia Gołębiowska, politolożka UAM.
O tym, jak prawidłowo odmówić udziału w referendum przeczytasz tutaj:
Jak zagłosować w wyborach i nie wziąć udziału w referendum?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.