Zapora wodna i Jezioro Solińskie przyciągają na Podkarpacie turystów z całej Polski, jednak ich historia kryje mroczne tajemnice. Budowa obiektu miała na celu ochronę miejscowości położonych nad Sanem przed częstymi powodziami, które dotykały południowo-wschodnią część kraju. Niestety, choć niektórym ocaliła życie, innym zabrała wszystko. Solina, Teleśnica Sanna, Horodek, Sokole, Chrewt i część Wołkowyi zostały dosłownie zrównane z ziemią.
Pojawiały się momenty, że historia zaczęła powracać – między innymi we wrześniu 2022 roku. Wówczas Dariusz Ginter, mieszkaniec bieszczadzkiej Wetliny, natknął się przypadkowo na ludzkie kości. Były to czaszki, piszczele, kości udowe i kości ramion. Mimo wielu pytań internautów, autor fotografii nie ujawnił lokalizacji tego cmentarzyska w obawie przed osobami, które mogłyby dopuścić się odgrzebania.
Budowa zapory wodnej w Solinie
Pierwszy projekt budowy zapory wodnej w Solinie opracował w 1921 roku profesor Karol Pomianowski z Politechniki Warszawskiej. Prace przerwała II wojna światowa. Kolejna koncepcja tej konstrukcji powstała w 1955 roku, a jej autorem był inżynier Bolesław Kozłowski. Oficjalnie budowę rozpoczęto w 1960 roku. Najpierw przeprowadzano działania fundamentowe, a cztery lata później podjęto wznoszenie ścian. Prace betoniarskie przy zaporze zakończono w 1968 roku. Rozruch pierwszej turbiny przypisuje się na 9 marca 1968 roku, a 20 lipca oddano zaporę do eksploatacji.Dlaczego Solina? Podjęto taką decyzję w oparciu o opinię komisji złożonej z najwybitniejszych specjalistów ze światowej sławy szwajcarskim geologiem na czele. Ze względu na podłoże z odpornego piaskowca wskazali oni właśnie te tereny jako najlepszą lokalizację dla zapory.
Powstała 55 lat temu zapora to typ budowli betonowej o wysokości 82 metrów i długości 664 metrów. Jej waga to około 2 miliony ton. Do jej budowy wykorzystano 820 tysięcy metrów sześciennych betonu i żelbetonu, 1,7 miliona ton kruszywa oraz 200 tysięcy ton cementu. Pracowało przy niej dwa tysiące robotników, którzy mieli do dyspozycji 7 koparek, 15 spycharek, 3 dźwigi samochodowe, 13 ładowarek, 42 wywrotki oraz 8 ciągników. Budowa kosztowała ponad 1,5 miliarda złotych.
W latach 2000-2003 zmodernizowano zaporę. Zwiększono moc elektrowni ze 136 MW do 200 MW, wymieniono wirniki turbin, wał turbiny, hydrauliczno-mechaniczno-elektryczny regulator na elektroniczny pamięciowo programowalny regulator cyfrowy oraz zmodernizowano generatory, zespoły regulacyjne. W części elektrycznej zmodernizowano generatory TZ klasyczne i odwracalne. Wymieniono jeszcze wiele innych aparatur, układów oraz transformatorów, zmniejszono liczbę przecieków w zaporze.
Budowla jest położona w najwęższym miejscu doliny Sanu pomiędzy stokami Horbka (517 m) i Jawora (741 m).
Budowa zapory w Solinie przyczyną wysiedleń
Budowa zapory wiązała się również z tak zwanym „oczyszczeniem” terenów przeznaczonych pod zalanie. Przystąpiono wówczas do akcji wysiedlania mieszkańców wsi. Około 3 tysięcy osób z Soliny, Teleśnicy Sannej, Horodka, Sokola, Chrewtu i dużej części Wołkowyi otrzymało nakaz wyprowadzenia się i zrównania swoich domostw z ziemią do 1964 roku. Wcześniej we wszystkich planowanych do rozbiórki gospodarstwach była specjalna komisja szacująca majątki wysiedlonych. Jej opinie były podstawą do wypłacanych później odszkodowań. Z perspektywy czasu trudno wyobrazić sobie, co czuli ludzie, którzy całe życie spędzili w tych miejscowościach, z niemałym trudem wybudowali swoje domy, a teraz państwowy nakaz zmusił ich do zniszczenia i opuszczenia.Zburzono wówczas nie tylko domy, stodoły, ale także sklepy, budynki kultury oraz świątynie. Kościół w Wołkowyi został wsadzony w powietrze wraz z wyposażeniem. Działo się to 3 i 4 października 1967 roku.
Przywiązali linę do krzyża i ściągnęli go. Potem wieżę rozciągali linami i spychaczami. Myśmy patrzyli i płakali. W czasie rozbiórki jednego z kościołów zerwała się burza. Mówiono wówczas o gniewie samego Boga
– wspominają mieszkańcy.
„Ekshumacja nie została wykonana poprawnie”
W zalanych miejscowościach znajdowało się pięć cmentarzy – w Sokolu, Wołkowyi, Teleśnicy, Solinie i Chrewcie. Z tego powodu wraz z robotnikami budowlanymi przybyli specjaliści od ekshumacji zwłok, których zadaniem było przeniesienie szczątków poza teren planowanego jeziora. Podobno są świadkowie wybiórczego przeprowadzenia ekshumacji, bez należytej staranności i dezynfekcji.
Znalezisko Dariusza Gintera z Wetliny we wrześniu 2022 roku nie było jedyną sytuacją, kiedy woda zaczęła odsłaniać historię tamtych czasów. Na początku lat 90. przy brzegach zalewu zaczęły pojawiać się pływające krzyże, trumny czy ludzkie kości.
W opracowaniu „Elektrownia wodna Solina – roboty końcowe” z marca 1970 roku znajduje się informacja o ekshumacji trzech cmentarzy, a nie pięciu. O tym, że nie wszystkie pochówki zostały przeniesione świadczyć mogą także zwyczaje zamieszkujących te tereny Bojków, którzy składali swoich zmarłych w bardzo skromnych, niczym nieozdobionych grobach, przez co mogły zostać one niezauważone
– czytamy na Podkarpackim Portalu Gospodarczym.
Zapora w Solinie jako obiekt turystyczny
Spiętrzenie Sanu i Solinki skutkowało utworzeniem Jeziora Solińskiego, urokliwego i wielce atrakcyjnego sztucznego jeziora, które bardzo szybko docenione zostało przez turystów. Jednak już sama zapora stanowi swoistą, wartą poznania turystyczną atrakcję. I nie chodzi tylko o widoki roztaczające się z jej korony, która, udostępniona turystom, podczas sezonu pełni rolę deptaka. Dużym zainteresowaniem cieszy się także możliwość zwiedzenia jej wnętrza. Mimo że wycieczka podwodnymi korytarzami jest bezpieczna, to gdy człowiek uświadomi sobie, że spaceruje pod potężną betonową kopułą, za ścianą której spiętrzone jest ponad 60 metrów wody, wrażenia są niezapomniane.
Co mogłoby się stać, gdyby zapora w Solinie runęła?
To, co w tym momencie zachwyca wszystkich odwiedzających i jest ochroną, może stanowić także ogromne zagrożenie. Z informacji opracowywanych latami można wysnuć wniosek, że awaria lub uszkodzenie zapory wodnej w Solinie spowoduje powstanie fali powodziowej o dużej sile niszczenia. Jeżeli tama runęłaby, to w jednej chwili 500 milionów metrów sześciennych wody ruszyłoby z hukiem na północ korytem rzeki San, a towarzysząca temu fala o wysokości około 30 metrów mogłaby zatopić wszystkie pobliskie miejscowości, w tym także Sanok. Miejska legenda głosi, że przeżyliby wówczas tylko ci, którzy w tym czasie znajdą się na szczycie góry Parkowej. Po około 7 godzinach fala miałaby dotrzeć do Przemyśla. Wówczas 50 procent miasta znalazłoby się pod wodą.Powyższe informacje nie są jednak danymi potwierdzonymi przez naukowców. To wiadomości opracowane na podstawie rozmów z okolicznymi mieszkańcami oraz informacjami zebranymi w internecie. Aktualnie nic nie wskazuje na to, by zapora wodna w Solinie mogła być przyczyną aż tak ogromnej tragedii. Pewne jest jednak, że jest to obiekt o ogromnym, gospodarczym i strategicznym znaczeniu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.