Pandemia koronawirusa, wojna w Ukrainie, rosnąca inflacja, problemy z węglem. To nie był łatwy czas dla Polaków i dla samorządów. Jak ocenia pan tę mijającą kadencję samorządową?
Myślę, że to była bardzo trudna kadencja. Jak wiemy, w tym czasie dużo się działo rzeczy zupełnie niezależnych od samorządów - pandemia, wojna, a co za tym idzie - wzrost cen i masowy przyjazd uchodźców. To naruszyło stabilność samorządów. Z jednej strony nie wiedzieliśmy na czym stoimy, z drugiej było dużo decyzji dotyczących samorządów podejmowanych centralnie, bez udziału samorządów.
Jak choćby sprzedaż węgla przez gminy?
To jeden z jaskrawszych przykładów, gdzie zostaliśmy wmontowani w cały system, który nie do końca dobrze funkcjonował. To było wszystko poza nami. Mieszkańcy domagali się węgla, ten węgiel na tych składach był, a nie było decyzji, by go rozdysponować i my musieliśmy czekać, tłumaczyć. Jakość tego surowca też pozostawała wiele do życzenia.
Pretensje o brak węgla lub jego wątpliwą jakość były jednak do burmistrza, a nie do władzy centralnej.
Ten system został skonstruowany tak, by wina - mimo, że nie czuliśmy się w żaden sposób za to winni - spadła na samorządy. I finalnie z tym węglem zostaliśmy, bo nagle na otwartym rynku pojawił się opał po cenie niższej, niż my mogliśmy sprzedawać. I ludzie rezygnowali.
Ta kadencja była też wyjątkowa pod tym względem, że w pewnym momencie samorządowcy musieli stać się sprzedawcami, lekarzami, hotelarzami.
Pandemia koronawirusa zaskoczyła nas wszystkich, była czymś nowym, z czym początkowo nie wiedzieliśmy jak sobie radzić, nie było odgórnych wytycznych i to samorządy musiały wypracować swoje rozwiązania. Rosyjska agresja na Ukrainę także była rzeczą, z którą wcześniej nie mieliśmy do czynienia - nagle granicę Polski przekroczyło kilka milionów obywateli Ukrainy i trzeba było sobie jakoś z tym poradzić. W pierwszej chwili spadło to na mieszkańców i samorządy. Ta machina centralna powoli się rozpędzała, ale w pierwszej chwili to samorządy musiały na swoje barki wziąć obowiązek zapewnienia tym ludziom schronienia. To jest w dużej mierze zasługa naszych Mieszkańców, za co im serdecznie dziękuję.
Polacy - w tym Mieszkańcy gminy Krotoszyn - stanęli na wysokości zadania i otworzyli zarówno serca, jak i domy dla osób uciekających przed wojną.
Nasi Mieszkańcy ciepło przyjęli uchodźców, każdy został zaopiekowany, nikt na ławkach w parku spać nie musiał. Staraliśmy się na bieżąco to koordynować, zapewniać noclegi, wyżywienie. To współdziałanie u nas zdało egzamin.
Jednak mimo tych przeciwności i dodatkowych obowiązków - także finansowych - które spadły na samorządy, gmina Krotoszyn cały czas się rozwijała, było sporo inwestycji.
Zawsze mówiłem, że trzeba być skupionym na inwestycjach, które służą Mieszkańcom. Nie ma bowiem rozwoju gminy, bez lokalnej społeczności, która chce w tej naszej małej ojczyźnie żyć. Dlatego nie przejadamy pieniędzy, tylko inwestujemy je. Nie poszliśmy w kierunku administrowania, tylko rządzenia poprzez współdziałanie.
Pan jest chyba już przyzwyczajony do tego, że zanim jakaś duża inwestycja w mieście ruszy, spada - właśnie na burmistrza - fala hejtu i krytyki mówiącej o tym, że to niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Tak było w przypadku rewitalizacji rynku i teraz - przy przebudowie Błonia.
Taka jest rola lidera, który - przekonany o swoich racjach - przekonuje innych, ale bierze na swoje barki też dużą odpowiedzialność. Bo przecież my podejmujemy te decyzje, ale do końca nigdy nie wiemy, jaki będzie ich odbiór, jak to się skończy. Gdy mój poprzednik - Julian Jokś - przystępował do rewitalizacji rynku, gdy odbywały się konsultacje w tej sprawie, to w ogóle nie było aplauzu, ledwo udało się to przegłosować w radzie miejskiej. Od początku głęboko wierzyłem, że to ma sens i na tych wszystkich spotkaniach, gdzie krytykowano, nawet jakby po drugiej stronie stanęło 5 tysięcy ludzi, to ja bym zdania nie zmienił. I tych krytykantów, w miarę jak te prace postępowały, ubywało. I teraz mamy jeden z piękniejszych rynków w Polsce, który jest wizytówką i atrakcją miasta. I dziś wszyscy jesteśmy z tego dumni.
Z rewitalizacją Błonia było podobnie?
Oczywiście, gdy pojawił się temat rewitalizacji Błonia, to początkowo też miał on przeciwników. Teraz jest to pozytywnie odbierane. I patrząc z perspektywy czasu wiemy, że ta decyzja była właściwa, ponieważ gdy kończyliśmy Błonie, kosztowało nas to 45,5 milionów złotych. I wiemy od wykonawcy, że gdyby zaczynali tę inwestycję w momencie, gdy została ona ukończona, to nie zrobilibyśmy tego nawet za 100 milionów złotych. Tak ceny poszły w górę. Więc już na tym zyskaliśmy.
Rewitalizacja Błonia jest inwestycją, z której jest pan najbardziej dumny w tej kadencji?
Ta inwestycja była trójczłonowa - rewitalizacja Alei Powstańców Wlkp., Błonia i kina. I jak to wszystko dodamy, to zbliżamy się do 60 milionów złotych. To było jedno z największych przedsięwzięć. Jestem dumny z tego, że tak dużą i trudną inwestycję przeprowadzali nasi urzędnicy. I dali radę. Dziś służy Mieszkańcom, a Błonie się cały czas rozbudowuje, prywatny inwestor wybudował tam hotel i to miejsce cały czas tętni życiem. Powstała też budowla jedyna w swoim rodzaju w Polsce, w Europie - arena walki do sumo. I ta arena będzie rozbudowywana. Ten pierwszy etap został w większości sfinansowany przez samorząd województwa, z inicjatywy samego pana marszałka Marka Woźniaka. To nie jest koniec, to jest dopiero początek.
Co jeszcze jest w planach, jeżeli chodzi o Błonie?
Dostrzegamy potrzebę stworzenia tam placu zabaw dla najmłodszych dzieci - takich maluchów rocznych, dwuletnich. Tego w naszym mieście nie ma, a jest na to zapotrzebowanie. Trzeba też pomyśleć o pokryciu górki sztuczną nawierzchnią zjazdową, żeby mogła służyć dzieciom i młodzieży do zabawy, bo śniegu ciągle jest mało.
Inwestycje w infrastrukturę to priorytet?
Zależy mi na tym, by zarówno Krotoszyn, jak i cała gmina były miejscami, w których przyjemnie się żyje - mieszka, pracuje, spędza czas wolny. By młodzi ludzie nie wyjeżdżali do większych miast. Mamy tutaj dwie duże firmy, które bardzo szybko się rozwijają, jest kilkadziesiąt, jak nie kilkaset małych, prężnie działających przedsiębiorstw, są miejsca pracy. Rolę samorządu pojmuję dużo szerzej niż jedynie zarządzanie i to, co jest zapisane w ustawie na temat naszych obowiązków. Bo chodzi o budowanie gminy przyjaznej dla Mieszkańców.
Gmina dużo inwestuje także w tereny wiejskie. Złośliwi czasem mówią, że więcej robicie w wioskach, niż w mieście.
W mieście mówią, że wszystko jest robione na wsi, a na wsi mówią, że wszystkie pieniądze dajemy na miasto. Prawda jest pośrodku, tu i tu jest robione. Miasto i obszary wiejskie muszą rozwijać się równo. Dlatego działamy w sposób zrównoważony i nawet w najmniejszą wioskę trzeba inwestować. Ludziom trzeba stworzyć warunki, by mieli miejsce spotkań, by zebranie wiejskie nie odbywało się w domu u sołtysa. Nie wszędzie potrzeba wielkiej sali, czasem wystarczy mały grzybek, ale to musi być.
W ostatnich latach wioski też się zmieniły, społeczeństwo się uaktywniło, co chociażby widać po działalności KGW czy rad sołeckich. W gminie mamy około 150 organizacji pozarządowych.
Przez lata dorobiliśmy się aktywnego społeczeństwa - zarówno na wsiach czy w mieście, na osiedlach. Koła Gospodyń Wiejskich same wielokrotnie pozyskują pieniądze, inicjują różnego rodzaju wydarzenia. Rady osiedli przeprowadzają różnego rodzaju akcje ekologiczne, integrują lokalne społeczeństwo, organizują wydarzenia, wyjazdy. To widać chociażby przy budżecie obywatelskim, że ta inicjatywa jest. I cieszę się, że ten budżet obywatelski udało nam się wdrożyć.
Na naszym terenie prężnie działa także Lokalna Grupa Działania, która obecnie zrzesza 4 gminy z powiatu krotoszyńskiego i 3 z ostrowskiego.
LGD traktuję jak moje 4. dziecko. 15 lat temu - wraz z dziewczynami, pracownicami LGD - założyliśmy tę grupę, teraz obchodziliśmy jubileusz. Od początku jestem jej prezesem. W ostatnich latach pozyskaliśmy ponad 20 milionów złotych, teraz kolejne 20 milionów udało się pozyskać i dzięki temu można było wykonać dziesiątki, jak nie setki przedsięwzięć, warsztatów czy kursów na obszarach wiejskich. Z takich namacalnych - to chociażby remonty świetlic w Brzozie i Kobiernie.
A czego w tej kadencji nie udało się zrealizować?
Na szczęście, większość się udało. Zagroda alpak w parku jest tym, czego nie zrobiliśmy - zarówno ze względów oszczędnościowych, jak i z powodu braku porozumienia w tej materii z konserwatorem zabytków. Ale nie porzucamy tego tematu. Kolejna sprawa to dworzec w Krotoszynie. Chcemy, żeby ta część miasta także została zrewitalizowana i stała się naszą wizytówką. Na podstawie umowy między Gminą Krotoszyn a Politechniką Poznańską studenci przygotowują swoje projekty koncepcyjne dotyczące rewitalizacji tych terenów. Będzie to wymagało pozyskania środków zewnętrznych. W marcu w Krotoszyńskiej Bibliotece Publicznej odbędzie się wystawa tych prac, każdy będzie mógł je zobaczyć i ocenić. Już dziś serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w tym wydarzeniu. No i drogi - jak zawsze.
Drogi to troszeczkę taka studnia bez dna. Zawsze znajdzie się taka, która wymaga pilnego remontu i zawsze Mieszkańcy będą się tego remontu domagać.
I my te remonty robimy, ale nie wszystko od razu. W tej kadencji na budowę dróg gminnych wydaliśmy prawie 24 miliony złotych. Niestety, problem z drogami gminnymi jest taki, że ciężko uzyskać na nie dofinansowanie i musimy je robić z własnych środków. Warto też podkreślić, że sporo pieniędzy wydajemy też na drogi, które nie są w naszym zarządzaniu. U nas dużym problemem są drogi powiatowe, które są w dużo gorszym stanie, ale my - jako gmina - ile możemy, to do ich remontów dokładamy. Bo jeżdżą przecież po nich nasi Mieszkańcy, a ich nie interesuje, czy zarządcą jest burmistrz czy starosta. Uważam, że nadal trzeba wspierać finansowo powiatowe inwestycje drogowe. W tej kadencji przekazaliśmy na rzecz powiatu ponad 7,5 miliona złotych. Dofinansowaliśmy m.in budowę łącznika na ulicy Przemysłowej, remonty Stawnej, Wiśniowej czy Sosnowej. Wspieramy także Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad przy remontach dróg krajowych czy opracowaniu dokumentacji na obwodnicę. To też były niemałe pieniądze. Podobnie jest z drogami wojewódzkimi - ostatnio było to na przykład wsparcie finansowe przy projektowaniu ścieżki Krotoszyn - Sulmierzyce.
A oświata?
Tegoroczny budżet gminy na inwestycje sięga już prawie 50 milionów złotych, z czego około 34 miliony przeznaczone zostaną na inwestycje oświatowe. Zaplanowany jest drugi etap budowy przedszkola i dwie sale na obszarach wiejskich. Chcemy przykryć boisko wewnętrzne w Szkole Podstawowej nr 8 w Krotoszynie, a w Szkole Podstawowej nr 5 przeprowadzić kompleksową modernizację i przystosować ją do większej liczby dzieci, gdyż ten teren Krotoszyna intensywnie się rozwija. Wiele osób się tam przeprowadza i liczba dzieci rośnie.