Zaczęło się od przewagi gości. Pierwszą groźną akcję Gołuchów przeprowadził w szóstej minucie.
Po dośrodkowaniu Łukasza Pietrzaka piłka na polu karnym gospodarzy odbijała się od kilku zawodników, w tym od Krystiana Benuszaka, będącego na piątym metrze. W końcu złapał ją Patryk Wojtkowiak. Gdy upływał kwadrans, po rzucie wolnym Pietrzaka, wykonywanym niemalże z bocznej linii pola karnego, piłka otarła się od siatki bramki, oczywiście od jej zewnętrznej strony.
Po chwili Wojtkowiak nie dał się pokonać Krystianowi Robakowi, a następnie dobijającemu Pietrzakowi. Ale nawet gdyby ten drugi trafił, to i tak nie zostałoby to uznane, bo odgwizdany został spalony. Tak właśnie było chwilę później po uderzeniu Michała Marciszaka. Ten sam zawodnik na zdobycie już prawidłowego gola miał szansę w 20. minucie po rzucie rożnym Pietrzaka, ale główkując pomylił się.
Przez następnych kilkanaście minut gra toczyła się w strefie środkowej. Tak było do 35 minuty, kiedy to przed następną szansą stanął Pietrzak, ale jego strzał nogami obronił wysunięty Wojtkowiak. Zapoczątkował szybką kontrę, w jej końcowej fazie Mateusz Lis zacentrował do Mikołaja Marciniaka, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Marcinem Żółtkiem jakimś cudem wybijającym piłkę na róg.
Popularny „Miki” przed przerwą miał jeszcze dobrą sytuację, tym razem po podaniu Jędrzeja Paczkowa, ale zabrakło mu dokładności. W drugiej połowie role się odwróciły. Toczyła się ona pod dominację krotoszynian. Gola powinni oni zdobyć tuż po jej rozpoczęciu, ale dwóch dobrych okazji nie wykorzystał Paczków, a po rzucie wolnym Mikołaja Marciniaka piłkę wypiąstkował Żółtek.
Trener Damian Baras widząc, że coś w jego zespole zaczęło szwankować zdecydował się na podwójną zmianę, ale nie wpłynęło to na obraz gry. W 58. minucie po rzucie wolnym Szymona Polowczyka niebezpieczeństwo, w ostatniej chwili, zażegnali obrońcy. Sześć minut później goście mieli jedyną szansę po zmianie stron, ale Paweł Stempień spóźnił się ze wślizgiem na pierwszym metrze, w przeciwnym razie nie obyłoby się bez utraty gola.
W odpowiedzi, tuż po wejściu na boisko, dwie idealne okazje miał Krzysztof Ratyński. Za pierwszym razem przerwał mu wysunięty Żółtek, a za drugim, zawodnik Astry pomylił się. Po chwili mógł zapisać na swoim koncie asystę podając do znajdującego się na dobrej pozycji Mikołaja Marciniaka. Ten jednak z pięciu metrów mając przed sobą pustą bramkę, fatalnie spudłował.
Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund, a wydawało się, że teraz bramka musi być, gdyż Paczków minął już wysuniętego Żółtka, ale strzał do opuszczonej bramki, w ostatniej chwili zablokował Krzysztof Banasiak. Skończyło się na rogu.
Polowczyk chciał dokonać rzadkiej sztuki zdobywając gola bezpośrednio z tego stałego fragmentu posyłając mocno podkręconą piłkę, ale Żółtek zdołał ją wypiąstkować. Tak też było po rzucie wolnym przed upływem regulaminowego czasu i skończyło się na bezbramkowym remisie.