W meczu dziesiątej kolejki okręgówki piłkarze Astry pokonali na swoim terenie przeciętnie spisującą się w tym sezonie, Zefkę Kobyla Góra.
Spotkanie było dosyć szybkie. Optyczną przewagę zyskali gospodarze, ale zarówno im, jak i rywalom, w decydujących momentach brakowało dokładności. Tak było chociażby po strzałach Jędrzeja Paczkowa czy Szymona Juszczaka, a w międzyczasie akcję tej dwójki przerwał Łukasz Kaźmierczak i skończyło się na rogu.
W 25. minucie atak napastnika Astry dalekim wybiegiem zakończył Łukasz Komar. 180 sekund później Szymon Polowczyk dostrzegł znajdującego się na dobrej pozycji „Pakę”, ale jego podanie było za mocne. Następnie obroniony został strzał Mikołaja Marciniaka.
Wreszcie jednak w 32. minucie bardzo dobrą sytuację wykorzystał Paczków i miejscowi objęli prowadzenie. Na pięć minut przed przerwą przeprowadzili ładną akcję, szkoda tylko, że w jej finalnym momencie Pawłowi Krysowi zabrakło precyzji. Dla gości jedyną szansę miał Dawid Stanisławski, ale z jego niezbyt mocnym strzałem z dystansu, bez najmniejszych problemów poradził sobie Patryk Wojtkowiak.
Druga połowa zaczęła się od efektownej parady Komara, który jedną ręką przeniósł piłkę nad poprzeczkę, po rzucie wolnym Polowczyka z 25 metrów. Dziesięć minut później przed bramką Zefki doszło do sporego zamieszania, ale gola to nie przyniosło. W rewanżu Wojtkowiak nie dał się pokonać Dawidowi Namyślakowi. Inaczej było po uderzeniu Dawida Ponitki, ale gola nie uznano, gdyż został zdobyty ze spalonego. Po chwili znów do niego zostało skierowane długie podanie, ale przerwał je Szymon Kołaczkowski.
W 73. minucie, po rzucie wolnym Zbigniewa Sieraczka, z 18 metrów i interwencji krotoszyńskiego bramkarza skończyło się na rogu. Po nim jego koledzy przeprowadzili szybką kontrę będąc nawet w sytuacji „4 na 2”, ale nie została ona wykorzystana. Na dziesięć minut przed upływem regulaminowego czasu jeszcze raz Wojtkowiak wyratował gospodarzy, tym razem po główce Łukasza Kaźmierczaka z kilku metrów. 120 sekund potem Komar wybiegiem przerwał podanie Paczkowa do Mateusza Mizernego.
Jednak w 85. minucie bramkarz gości był już bezradny po silnym strzale z pierwszej piłki oddanym przez Krzysztofa Ratyńskiego. W ostatnim fragmencie najpierw, w sytuacji sam na sam, Paczków co prawda trafił, ale tym razem tylko w słupek, a następnie znów mieliśmy paradę Komara, a bardzo bliski jego pokonania był Mikołaj Marciniak. Ponownie skończyło się na rogu.
W trzecie minucie doliczonego czasu przyjezdni mieli okazję na zmniejszenie rozmiarów porażki w postaci stałego fragmentu z 20 metrów. Jednak precyzji zabrakło Michałowi Okoniowi.
W następnym meczu, w najbliższą niedzielę, Astra zagra na wyjeździe z KS Opatówek (15.00).