Trzeciej wiosennej porażki doznali piłkarze Astry. Tym razem na wyjeździe z walczącymi o utrzymanie Czarnymi Dobrzyca i sami niebezpiecznie zbliżyli się do strefy spadkowej.
Pierwsza połowa dostarczyła zmiennych wrażeń. Co prawda jedyną bramkę, po podaniu Jędrzeja Paczkowa zdobył Adam Staszewski, ale poza tym Mateusz Matłoka obronił rzut karny Mateusza Marciniaka podyktowany za faul Jacka Wasielewskiego na Paczkowie, a po główce „Bambiego” i strzale „Paki” piłka odbijała się od słupka – Szczerze mówiąc po pierwszej połowie powinniśmy przegrywać 0:3.
Po przerwie na boisko wyszła inna drużyna, zmieniłem ustawienie i to dało efekt – mówił po meczu Michał Kosiński, grający trener Czarnych. Jego podopieczni wyrównali już po 57 sekundach od wznowienia gry. Damian Baran (mający na swoim koncie grę w Astrze) otrzymał prostopadłe podanie od Szymona Zydorka i silnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał szans Patrykowi Wojtkowiakowi na skuteczną interwencję.
W 66. minucie było już 2:1, a gola z gatunku „stadiony świata” strzelił Remigiusz Prusak. Uderzona z woleja futbolówka idealnie trafiła w samo „okienko”. Krotoszynian dobił Damian Baran, a asystą popisał się wprowadzony na boisko pięć minut wcześniej Miłosz Regus.
W 89. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Łukasz Budziak, ale nie miało to już jakiegokolwiek wpływu na losy pojedynku. – Co wy robicie, wy nasze miasto hańbicie – krzyczeli po spotkaniu kibice Astry. A gospodarze odnieśli dopiero czwartą wygraną w tym sezonie.
W następnym meczu, w najbliższą, świąteczną niedzielę, krotoszynianie podejmować będą Zefkę Kobyla Góra (14.00).