reklama

Biały Orzeł w derbach powiatowych rozbił Astrę

Opublikowano:
Autor:

Biały Orzeł w derbach powiatowych rozbił Astrę - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport

Koźminianie chcieli się też zrehabilitować za pucharową porażkę z Mroczeniem. Jak się można było spodziewać derbowy pojedynek przyciągnął sporą rzeszę kibiców obu klubów. Od początku przewagę zyskali gospodarze. Piotr Półtoraczyk do interwencji zmuszony został już w trzeciej minucie, broniąc strzał Dariusza Małeckiego. Po jego rzucie wolnym, zdaniem Piotra Wasielewskiego, piłkę ręką w polu karnym zagrał stojący w murze Łukasz Budziak i podyktowano ?jedenastkę?. Jej pewnym egzekutorem okazał się Piotr Karcz. Prowadzenie mogło zostać podwyższone w 19 min., ale ani Łukasz Wawrocki, ani Mateusz Kubiak, będąc na dobrych pozycjach, nie zdecydowali się na strzał. W końcu uczynił to Bartłomiej Ziembiński, ale zabrakło mu precyzji. Krotoszynianie próbowali kontrować, ale czynili to w sposób nieskoordynowany i bez efektu. W 28 min. szansa była po stałym fragmencie, ale pomylił się Karol Krystek. Później zablokowane zostały uderzenia Krzysztofa Ratyńskiego i Dawida Przybyszewskiego. W międzyczasie, po dośrodkowaniu Marcina Kaczmarka, piłki nie opanował będący na piątym metrze Dawid Guźniczak i przejął ją Półtoraczyk, który obronił także główkę Kubiaka i strzał Piotra Walczak. Prawdziwe emocje zaczęły się po zmianie stron. Miejscowi szansę mieli po 180 sekundach, ale po podaniu Kaczmarka dobrą sytuację zmarnował Kubiak. Minęły jednak zaledwie trzy następne minuty, a gola zdobył Ziembiński. Wkrótce miał okazję na następnego, tym razem jednak Półtoraczyk zdołał sparować piłkę na róg. Dośrodkował z niego Kaczmarek, a celnie główkował Karcz i było praktycznie ?po meczu?. Większego znaczenia nie miało już to, że od 61 min. Astra grała w przewadze, gdyż w przeciągu zaledwie 120 sekund, po dwóch faulach, dwukrotnie żółtą kartkę zobaczył Jakub Namysłowski i wcześniej od kolegów musiał udać się do szatni. Trzy minuty po tym wydarzeniu padł gol, bezpośrednio z rzutu wolnego z około? 40 metrów (!) wysuniętego Półtoraczyka przelobował Łukasz Wawrocki. I jak tu nie wierzyć, że ?historia lubi się powtarzać?. Przecież ten sam zawodnik również czwartego gola i również ze stałego fragmentu, chociaż ze znacznie bliższej odległości, zdobył we wspomnianym, jesiennym meczu w Krotoszynie. Wtedy dał on zwycięstwo, a teraz powiększył rozmiary prowadzenia. Krotoszynianie do końca walczyli przynajmniej o honorowe trafienie, kilka razy przedostając się na przedpole miejscowych. Jednak strzał Przybyszewskiego był zbyt lekki, a Krzysztofa Ratyńskiego niedokładny. Tymczasem w 73 min., znów po podaniu Kaczmarka, celnie główkował Guźniczak. Zaledwie minutę później, po rogu, także głową, gola dla Astry zdobył Jacek Chromiński. Nie zdążył się nawet tym nacieszyć, bo za rzekomą obrazę sędziego ujrzał czerwony kartonik, z czym długo nie mógł się pogodzić. W końcówce koźminianie mieli jeszcze dwie dobre okazje, ale po strzale Guźniczaka i interwencji popularnego ?Jaszyna? skończyło się na rogu, a już w doliczonym czasie z dobrej pozycji spudłował Walczak. Natomiast atakujący Budziak został uprzedzony przez Kmiecika i wynik już się nie zmienił.(wb)

Jesienią Orły wygrały w Krotoszynie 4:3, mimo, że po pół godzinie przegrywały już 0:3, a zwycięskiego gola zdobyły w doliczonym czasie. W rewanżu nie było już wątpliwości, kto jest lepszy.Koźminianie chcieli się też zrehabilitować za pucharową porażkę z Mroczeniem. Jak się można było spodziewać derbowy pojedynek przyciągnął sporą rzeszę kibiców obu klubów. Od początku przewagę zyskali gospodarze. Piotr Półtoraczyk do interwencji zmuszony został już w trzeciej minucie, broniąc strzał Dariusza Małeckiego. Po jego rzucie wolnym, zdaniem Piotra Wasielewskiego, piłkę ręką w polu karnym zagrał stojący w murze Łukasz Budziak i podyktowano „jedenastkę”. Jej pewnym egzekutorem okazał się Piotr Karcz. Prowadzenie mogło zostać podwyższone w 19 min., ale ani Łukasz Wawrocki, ani Mateusz Kubiak, będąc na dobrych pozycjach, nie zdecydowali się na strzał. W końcu uczynił to Bartłomiej Ziembiński, ale zabrakło mu precyzji. Krotoszynianie próbowali kontrować, ale czynili to w sposób nieskoordynowany i bez efektu. W 28 min. szansa była po stałym fragmencie, ale pomylił się Karol Krystek. Później zablokowane zostały uderzenia Krzysztofa Ratyńskiego i Dawida Przybyszewskiego. W międzyczasie, po dośrodkowaniu Marcina Kaczmarka, piłki nie opanował będący na piątym metrze Dawid Guźniczak i przejął ją Półtoraczyk, który obronił także główkę Kubiaka i strzał Piotra Walczak. Prawdziwe emocje zaczęły się po zmianie stron. Miejscowi szansę mieli po 180 sekundach, ale po podaniu Kaczmarka dobrą sytuację zmarnował Kubiak. Minęły jednak zaledwie trzy następne minuty, a gola zdobył Ziembiński. Wkrótce miał okazję na następnego, tym razem jednak Półtoraczyk zdołał sparować piłkę na róg. Dośrodkował z niego Kaczmarek, a celnie główkował Karcz i było praktycznie „po meczu”. Większego znaczenia nie miało już to, że od 61 min. Astra grała w przewadze, gdyż w przeciągu zaledwie 120 sekund, po dwóch faulach, dwukrotnie żółtą kartkę zobaczył Jakub Namysłowski i wcześniej od kolegów musiał udać się do szatni. Trzy minuty po tym wydarzeniu padł gol, bezpośrednio z rzutu wolnego z około… 40 metrów (!) wysuniętego Półtoraczyka przelobował Łukasz Wawrocki. I jak tu nie wierzyć, że „historia lubi się powtarzać”. Przecież ten sam zawodnik również czwartego gola i również ze stałego fragmentu, chociaż ze znacznie bliższej odległości, zdobył we wspomnianym, jesiennym meczu w Krotoszynie. Wtedy dał on zwycięstwo, a teraz powiększył rozmiary prowadzenia. Krotoszynianie do końca walczyli przynajmniej o honorowe trafienie, kilka razy przedostając się na przedpole miejscowych. Jednak strzał Przybyszewskiego był zbyt lekki, a Krzysztofa Ratyńskiego niedokładny. Tymczasem w 73 min., znów po podaniu Kaczmarka, celnie główkował Guźniczak. Zaledwie minutę później, po rogu, także głową, gola dla Astry zdobył Jacek Chromiński. Nie zdążył się nawet tym nacieszyć, bo za rzekomą obrazę sędziego ujrzał czerwony kartonik, z czym długo nie mógł się pogodzić. W końcówce koźminianie mieli jeszcze dwie dobre okazje, ale po strzale Guźniczaka i interwencji popularnego „Jaszyna” skończyło się na rogu, a już w doliczonym czasie z dobrej pozycji spudłował Walczak. Natomiast atakujący Budziak został uprzedzony przez Kmiecika i wynik już się nie zmienił.(wb)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE