reklama

Dwie wygrane i porażka siatkarzy Astry

Opublikowano:
Autor:

Dwie wygrane i porażka siatkarzy Astry  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport

Tymczasem od początku przewagę zyskali krotoszynianie, prowadząc 4:1, 8:5, 13:6 i już nawet 21:13. Wydawało się, że set będzie łatwo wygrany. Tymczasem wówczas goście zaczęli odrabiać stratę zdobywając pięć punktów pod rząd. Końcówka należała jednak do krotoszynian wygrywających 25:21. W drugim secie, po wyrównanym początku, to ostrowianie prowadzili, ale dosyć długo co najwyżej dwoma punktami: 11:9, 15:13, 17:15, 20:18. Tym razem jednak więcej determinacji w końcówce pokazał Salos wygrywający 25:20. W kolejnej odsłonie wyrównana walka trwała do stanu 13:14. Później zwiększała się przewaga gości ostatecznie zwyciężających 25:17. W czwartej partii ostrowianie prowadzili już 20:11, by ostatecznie wygrać 25:18 i w całym meczu 3:1. Astra zagrała też u siebie z UKS 9 Leszno. Tu również zapowiadał się bardzo ciężki pojedynek, gdyż rywale nie zaznali jeszcze goryczy porażki, chociaż nie grali z Wilkami. Znów zaczęło się dobrze, od prowadzenia 6:3. Ale wówczas lesznianie zdobyli pięć punktów pod rząd i o czas poprosił Grzegorz Wiertlewski. Goście nadal jednak utrzymywali przewagę: 9:7, 11:9. Gdy było 19:15 drugą przerwę wykorzystał trener gospodarzy. Trochę to trwało, ale w końcu dało to efekt i na tablicy najpierw pojawił się remis 20:20, a potem przewagę zyskała Astra 23:21 i 24:22. Lesznianie obronili jednak dwa setbole, ostatatecznie ulegając na przewagi 24:26. Drugi set od początku toczył się pod dyktando Dziewiątki prowadząc 5:1, 9:4, 13:9. Wiertlewski próbował zmienić sytuację dokonywanymi zmianami i być może dzięki temu po chwili było 12:13 a następnie 15:17. Goście nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa triumfując 25:19. Trzecia partia zwiększała przewaga miejscowych prowadzących już nawet 20:12, co mogło zapowiadać efektowne zwycięstwo. Tymczasem po czasie wziętym przez swojego trenera lesznianie zmniejszyli stratę o połowę, czyli o cztery oczka 22:18. Ostatecznie Astra wygrała 25:20. W kolejnej odsłonie nastąpiło niespodziewane całkowite załamanie. Dziewiątka prowadziła już 15:4. Efektu nie dały ani przerwy na żądanie, ani dokonywane zmiany. Krotoszynianie na moment ?przebudzili się? w połowie tego seta zmniejszając stratę do pięciu punktów 14:19. Później jednak zdołali zdobyć jeszcze tylko jeden punkt. Konieczny był więc tie ??break. Pierwszy dla krotoszynian w tym sezonie, a już trzeci dla rywali i co warte podkreślenia, dwa wcześniejsze, w meczach z Gostyniem i Liskowem, rozstrzygnęli na swoją korzyść. To było potwierdzenie, że potrafią się na ten decydujący moment dobrze zmobilizować. Tymczasem od początku przewagę zyskali krotoszynianie prowadzący 4:1. Po chwili było już 4:4, ale później znów prowadziła Astra: 6:4, 8:6, 11:9. Kiedy goście zdołali wyrównać 13:13 o czas poprosił Wiertlewski. Po powrocie na parkiet jego zawodnicy zdobyli dwa brakujące punkty, w tym ostatni bezpośrednio z zagrywki Jakuba Robakowskiego. Podsumowując należy stwierdzić, że krotoszynianie zagrali bardzo nierówno, ale co najważniejsze jako pierwsi znaleźli sposób na lesznian. (wb)

Najpierw na wyjeździe krotoszynianie pokonali Czarnych Ostrowite 3:1 (25:19, 17:25, 25:18, 25:17), a następnie podejmowali Salos Ostrów Wlkp. Faworytem byli doświadczeni goście, którzy do tej pory przegrali tylko w Wilczynie 2:3.Tymczasem od początku przewagę zyskali krotoszynianie, prowadząc 4:1, 8:5, 13:6 i już nawet 21:13. Wydawało się, że set będzie łatwo wygrany. Tymczasem wówczas goście zaczęli odrabiać stratę zdobywając pięć punktów pod rząd. Końcówka należała jednak do krotoszynian wygrywających 25:21. W drugim secie, po wyrównanym początku, to ostrowianie prowadzili, ale dosyć długo co najwyżej dwoma punktami: 11:9, 15:13, 17:15, 20:18. Tym razem jednak więcej determinacji w końcówce pokazał Salos wygrywający 25:20. W kolejnej odsłonie wyrównana walka trwała do stanu 13:14. Później zwiększała się przewaga gości ostatecznie zwyciężających 25:17. W czwartej partii ostrowianie prowadzili już 20:11, by ostatecznie wygrać 25:18 i w całym meczu 3:1. Astra zagrała też u siebie z UKS 9 Leszno. Tu również zapowiadał się bardzo ciężki pojedynek, gdyż rywale nie zaznali jeszcze goryczy porażki, chociaż nie grali z Wilkami. Znów zaczęło się dobrze, od prowadzenia 6:3. Ale wówczas lesznianie zdobyli pięć punktów pod rząd i o czas poprosił Grzegorz Wiertlewski. Goście nadal jednak utrzymywali przewagę: 9:7, 11:9. Gdy było 19:15 drugą przerwę wykorzystał trener gospodarzy. Trochę to trwało, ale w końcu dało to efekt i na tablicy najpierw pojawił się remis 20:20, a potem przewagę zyskała Astra 23:21 i 24:22. Lesznianie obronili jednak dwa setbole, ostatatecznie ulegając na przewagi 24:26. Drugi set od początku toczył się pod dyktando Dziewiątki prowadząc 5:1, 9:4, 13:9. Wiertlewski próbował zmienić sytuację dokonywanymi zmianami i być może dzięki temu po chwili było 12:13 a następnie 15:17. Goście nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa triumfując 25:19. Trzecia partia zwiększała przewaga miejscowych prowadzących już nawet 20:12, co mogło zapowiadać efektowne zwycięstwo. Tymczasem po czasie wziętym przez swojego trenera lesznianie zmniejszyli stratę o połowę, czyli o cztery oczka 22:18. Ostatecznie Astra wygrała 25:20. W kolejnej odsłonie nastąpiło niespodziewane całkowite załamanie. Dziewiątka prowadziła już 15:4. Efektu nie dały ani przerwy na żądanie, ani dokonywane zmiany. Krotoszynianie na moment „przebudzili się” w połowie tego seta zmniejszając stratę do pięciu punktów 14:19. Później jednak zdołali zdobyć jeszcze tylko jeden punkt. Konieczny był więc tie – break. Pierwszy dla krotoszynian w tym sezonie, a już trzeci dla rywali i co warte podkreślenia, dwa wcześniejsze, w meczach z Gostyniem i Liskowem, rozstrzygnęli na swoją korzyść. To było potwierdzenie, że potrafią się na ten decydujący moment dobrze zmobilizować. Tymczasem od początku przewagę zyskali krotoszynianie prowadzący 4:1. Po chwili było już 4:4, ale później znów prowadziła Astra: 6:4, 8:6, 11:9. Kiedy goście zdołali wyrównać 13:13 o czas poprosił Wiertlewski. Po powrocie na parkiet jego zawodnicy zdobyli dwa brakujące punkty, w tym ostatni bezpośrednio z zagrywki Jakuba Robakowskiego. Podsumowując należy stwierdzić, że krotoszynianie zagrali bardzo nierówno, ale co najważniejsze jako pierwsi znaleźli sposób na lesznian. (wb)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE