Od czterech kolejek sześciopunktowego dorobku punktowego nie mogą powiększyć piłkarze Piasta. Tym razem ulegli na wyjeździe rewelacyjnie spisującemu się Górnikowi. W zwycięstwie nie przeszkodził mu nawet fakt, że dwadzieścia minut grał w osłabieniu.
Ambitny Piast postawił rywalowi trudne warunki. I choć Górnicy od początku osiągnęli przewagę, to niewiele z niej wynikało albo w skutek własnej niedokładności (strzał Macieja Adamczewskiego), albo dzięki uważnej grze defensywy gości.
Z kolei w ekipie z Kobylina największym zagrożeniem był najlepszy strzelec tej grupy IV ligi, czyli Patryk Kowalski. Efektu nie przyniósł jednak jego rzut wolny, a podanie do znajdującego się na dobrej pozycji Kacpra Kendzi było niecelne. W 26 min. po strzale Łukasza Pietrzaka piłkę z linii wybił Bartosz Kowalski.
Siedem minut później Adamczewski był bliski wykorzystania sytuacji sam na sam z Michałowiczem, ale trafił w słupek. 120 sekund potem precyzyjniejszy był Bartosz Maślak i gospodarze objęli prowadzenie. Tuż przed przerwą dwukrotnie mógł je podwyższyć Krystian Robak.
Przy pierwszej szansie dobrze spisał się bramkarz Piasta, a przy drugiej, znów zastąpił go słupek. Na początku drugiej połowy koninianie przeprowadzili akcję czterech na jednego, a odważnym wejściem przerwał ją Marcin Kurzawa, nieco ryzykując jednak przy tym golem samobójczym.
W 51 min. Patryk Kowalski wyrównał, ale z pewnym opóźnieniem sędzia odgwizdał spalonego. Po chwili Michałowicz nie dał się pokonać Mateuszowi Majewskiemu. W 69 min. za ostry faul żółtą kartką ukarany został Marcin Stryganek.
Z kolei 120 sekund potem, obiektywnie należy przyznać, że to on był faulowany i to wychodząc na czystą pozycję, ale Arkadiusz Koronka, potraktował to jako wymuszenie rzutu wolnego i zawodnika Górnika ukarał czerwoną kartką. Z kolei siedem minut później, zdaniem sędziego, to Patryk Kowalski chciał wymusić stały fragment.
I dostał żółtą kartkę – już czwartą w tym sezonie, co oznacza, że napastnik Piasta w następnym meczu będzie musiał pauzować. W końcówce najpierw Michałowicz odważnym wyjściem przerwał atak Mateusza Augustyniaka, a po drugiej stronie boiska obroniony został strzał Kowalskiego. Wynik już się nie zmienił.