Kobylinianie byli faworytami tej konfrontacji. Rywale do tej pory zdobyli zaledwie osiem punktów, ale w tym jeden z rewelacją czyli Odolanovią i to na jej terenie.
Pierwsza połowa zdawała się potwierdzać, że nie będzie łatwo. Pewien wpływ na postawę kobylinian miał fakt, że z powodu kontuzji nie mogli wystąpić Dominik Snela i Kamil Jasiczak, a za kartki pauzował Bartłomiej Knuła. A i goście – Korona Pogoń Stawiszyn – pokazali, że nie zamierzają się tylko bronić, ale chcą Piastowi postawić trudne warunki. Gra była szybka i wyrównana, ale w decydujących momentach obu ekipom brakowało dokładności. Groźnych akcji było niewiele. Dla stawiszynian jedną z nielicznych okazji zmarnował Mateusz Majchrzak, a w rewanżu dwa strzały Michała Rejka obronił Michał Krawczyk. W doliczonym czasie podopieczni Dariusza Wiśniewicza mieli sporo szczęścia – Jakub Pospiech chcąc chyba podać piłkę do własnego bramkarza zrobił to tak, że trafił w słupek.
Od początku drugiej części kobylinianie zaatakowali zdecydowanie i siedem minut po wznowieniu gry, po uderzeniu Tomasza Kokota z prawej strony boiska – Krawczyk sparował piłkę, ale wprost pod nogi Mateusza Wachowiaka, który nie mógł nie skorzystać z takiego prezentu i z bliska zdobył prowadzenie. Chwilę później Kokot mógł na swoim koncie zapisać bezpośrednią asystę, gdyż dobrze dostrzegł wychodzącego na czystą pozycję Rejka, ale w ostatniej chwili podanie przerwał jeden z obrońców. Po następnych trzech minutach z lewej strony dośrodkował Wachowiak – Kokot źle jednak przyjął piłkę, a skutkiem było to, że z kilku metrów nie zdołał oddać groźnego strzału. W 65. minucie gospodarzom po raz drugi dopisało szczęście gdyż najpierw strzał jednego z rywali odbił Marcin Porzucek, a do pustej bramki z 10 metrów nie trafił Bartosz Gronowski. Ta niewykorzystana sytuacja w myśl starego piłkarskiego powiedzenia błyskawicznie się zemściła. Piast przeprowadził szybką kontrę, a w jej końcowej fazie Patryk Kamiński z lewego skrzydła zacentrował do Rejka, który z najbliższej odległości podwyższył prowadzenie. Gości to jednak nie załamało i mieli oni trzy szanse przynajmniej na kontaktowego gola, ale dwukrotnie dobrze spisał się Porzucek, a Adamowi Guźniczakowi zabrakło nieco precyzji. Końcówka należała jednak do miejscowych. Najpierw co prawda Rejek został w ostatniej chwili zablokowany, ale kilka chwil później, po jego podaniu z bliska trafił Adam Kurzawa. Krawczyk co prawda protestował, że z jakichś powodów gol ten nie powinien zostać uznany, ale zarobił jedynie żółtą kartkę. W ostatniej minucie regulaminowego czasu ładną, solową akcję przeprowadził Patryk Wciórka, szkoda tylko, że zakończył ją, pomimo sporego kąta, niecelnym strzałem. Tym niemniej przełamanie Piasta nastąpiło.
W następnym meczu, w najbliższą niedzielę, zagra on na wyjeździe z Raszkowianką (11.00). (wb)