reklama

Komplet punktów Astry

Opublikowano:
Autor:

Komplet punktów Astry - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW dwóch kolejnych meczach, z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami, komplet punktów zdobyli piłkarze Astry. Pokonali Stal. W świąteczną środę Astra, na własnym terenie, minimalnie pokonała pleszewską Stal.

Jeszcze nie aż tak dawno mecze tych drużyn były pełne emocji zarówno na boisku, jak i na trybunach. Teraz nie ma już ani jednego, ani drugiego. Spotkanie stało na bardzo przeciętnym poziomie. Owszem gra była dosyć szybka, ale toczyła się od „szesnastki” do „szesnastki”, a tu albo brakowało dokładności i pomysłu na zakończenie akcji, albo też rozbijane one były przez obie defensywy.

Pierwsi szansę mieli goście, ale ze strzałem grającego prezesa Tomasza Zawady poradził sobie Patryk Wojtkowiak. W rewanżu, po uderzeniu Karola Krystka, piłkę do boku sparował Dawid Sass. W końcówce pierwszej części mieliśmy po jednym niecelnym rzucie wolnym: najpierw doświadczonego Błażeja Ciesielskiego, a następnie Szymona Polowczyka. Ten drugi następną szansę miał w 54. minucie. Tym razem był on dokładniejszy, ale skutecznie interweniował pleszewski bramkarz. 120 sekund później po podaniu z głębi pola, sytuację sam na sam wykorzystał Krzysztof Ratyński. Co prawda przyjezdni reklamowali, że był on na spalonym, ale sędziowie tego nie potwierdzili i gol został uznany. Ostatni groźny strzał był w 73. minucie, kiedy to z wolnego z 18. metrów niewiele pomylił się Zawada. Wynik już się więc nie zmienił.Przerwali passę.

Trzy dni później krotoszynianie grali w Odolanowie. O tym jak ciężkie czekało ich zadanie mógł świadczyć fakt, że do tej pory gospodarze wiosną zdobyli komplet punktów. Ale każda passa, obojętnie dobra czy zła, kiedyś musi się skończyć. Było to spotkanie z podtekstami, gdyż obaj trenerzy jeszcze nie tak dawno prowadzili przeciwne drużyny, które są więc im bardzo dobrze znane. Rywale mieli zdecydowanie więcej czasu na odpoczynek, gdyż ich środowy mecz z Piastem Czekanów został przełożony. Na boisku wcale jednak nie było tego widać.

Pojedynek mógł się zacząć idealnie dla gospodarzy, gdyby po dokładnej centrze Piotra Skrzypczaka minimalnie precyzji nie zabrakło główkującemu Mikołajowi Marciniakowi. Tymczasem w dziesiątej minucie, po rzucie wolnym Szymona Polowczyka wykonywanym z 25. metrów z pobliża lewej linii bocznej, celnie główkował Dariusz Reyer. W 19. minucie po raz drugi nieco precyzji zabrakło popularnemu „Mikiemu”. Po chwili Mateusz Kierzek, najpierw dalekim wybiegiem przerwał atak Patryka Powalisza, a następnie nie dał się pokonać Łukaszowi Budziakowi. W międzyczasie tylko dobra interwencja Patryka Wojtkowiaka zapobiegła utracie gola.

W 40. minucie silnym uderzeniem z dystansu zdołał go jednak pokonać Marciniak. Nie upłynęła nawet minuta, a kiks będącego na 15. metrze Patryka Sikory wykorzystał będący za jego plecami Damian Gmerek, odzyskując prowadzenie. Niemal natychmiast miejscowi mogli odpowiedzieć, ale z kilku metrów spudłował Skrzypczak. Tuż przed upływem regulaminowego czasu, wysuniętego Kierzka technicznym lobem pokonał Karol Krystek. Gospodarze z dużym animuszem rozpoczęli drugą połowę. Widać było, że chcą jak najszybciej zdobyć kontaktowego gola. Najpierw jednak Astrę wyratował Wojtkowiak, a później, po błędzie Daniela Olejnika, nikt nie zamknął dośrodkowania Mateusza Stacha i piłka bezkarnie przeszła wzdłuż krotoszyńskiej bramki. Dużym utrudnieniem dla piłkarzy był niewątpliwie silny, porywisty wiatr oraz opady deszczu.

W 73. minucie piłki nie opanował nieupilnowany, będący na dobrej pozycji, Jakub Bąk. Następną okazję miał on 180 sekund później, ale w sytuacji sam na sam lepszym okazał się krotoszyński bramkarz. Na trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu gościom dopisało szczęście, gdyż po uderzeniu Skrzypczaka piłka niesiona przez wiatr obiła poprzeczkę. W rewanżu po ataku Bartosza Stachowiaka i interwencji Kierzka skończyło się na rogu. Już w doliczonym czasie tak samo zakończyła się kolejna akcja Skrzypczaka po drugiej stronie boiska. To jednak krotoszynianie mogli jeszcze „dobić” przeciwnika, ale idealne sytuacje zmarnowali Polowczyk i Stachowiak do spółki z Mateuszem Mizernym.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE