Gospodarzami byli koźminianie. I zaczęli od gry toczonej głównie w strefie środkowej. Na pierwszą ciekawszą akcję trzeba było czekać do dwudziestej minuty. Wówczas to najpierw zablokowany został strzał Dariusza Małeckiego, a po chwili, po rzucie rożnym, niecelnie główkował Kamil Stefaniak. Goście przeprowadzili szybką kontrę zakończoną dośrodkowaniem na piąty metr do nie upilnowanego Mateusza Linartowskiego. Ten jednak nie zdołał przyjąć piłki, która odbiła się od jego kolana i następnie została złapana przez Sebastiana Kmiecika. Kilka minut później ten sam zawodnik miał kolejną szansę, tym razem zdołał oddać strzał, ale, na szczęście, w boczną siatkę.
Szybką, solową akcję prawą stroną przeprowadził Nikodem Urbański, zakończył ją mocnym uderzeniem, popularny „Dida” odbył piłkę przed siebie, a dobitki zabrakło. Orły pierwszą dobrą okazję, w postaci rzutu wolnego z 18 metrów, miały dopiero w 33 minucie. Wykonawcą był Łukasz Wawrocki, który potrafi w ten sposób zdobywać gole, ale tym razem strzelił lekko i w mur. W rewanżu Kmiecik nie dał się pokonać Bartoszowi Andrzejewskiemu ze stałego fragmentu wykonywanemu z pobliża lewego narożnika pola karnego.
W 38 minucie doszło do nieporozumienia w koźmińskich szeregach obronny i chociaż Linartowski był bliski by to wykorzystać, to mu się nie udało. Tuż przed przerwą najpierw Bartłomiej Ziembiński z lewej strony zacentrował nieco za wysoko do, znajdującego się na dobrej pozycji, Stefaniaka by ten z bliska zdołał główkować, a przy następnej kontrze gospodarzy Łukasz Łajdecki sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Filipa Oleśków. Decyzja mogła być tylko jedna – czerwona kartka dla winowajcy i rzut wolny, z którego pomylił się Małecki. W drugiej połowie miejscowi osiągnęli lekką optyczną przewagę, tyle tylko, że niewiele z niej wynikało.
Tymczasem znów zaczęło się od okazji dla LKS – u, ale Kmiecik poradził sobie z uderzeniem Dawida Jarki. W rewanżu strzał Stefaniaka był zbyt lekki by dać jakikolwiek efekt. Decydujące wydarzenie miało miejsce w 65 minucie, wówczas to Scherfen sfaulował w polu karnym Filipa Oleśków. Podyktowaną „jedenastkę” pewnie wykorzystał Ziembiński. Gospodarze mogli „pójść za ciosem”, ale tym razem efektu nie przyniósł rzut wolny z 18 metrów autorstwa Adriana Włodarczyka. Na kwadrans przed końcem Szymon Szymański nie dał się pokonać Markowi Wile i dwukrotnie Filipowi Oleśków.
W rewanżu Damian Markiewicz zobaczył, że Kmiecik trochę wyszedł i naprawdę niewiele zabrakło by go przelobował. W końcówce ten sam zawodnik, po solowej akcji, trafił wprost w Kmiecika. W odpowiedzi Szymański obronił strzał Filipa Oleśków, a już w doliczonym czasie, po jego podaniu spudłował Dawid Guźniczak. W następnym meczu, w najbliższą sobotę, Biały Orzeł zagra na wyjeździe z beniaminkiem – Polonią Kępno (16.00), której nowym szkoleniowcem, w minionym tygodniu, został Bogdan Kowalczyk.