Kiedy w minionym sezonie koźmiński Biały Orzeł w dobrym stylu powrócił do IV ligi ? z dużą bo aż 11 punktową przewagą nad drugim zespołem ? Pogonią Nowe Skalmierzyce i 19 pkt. nad Gorzyczanką i Astrą ? można było mieć nadzieję, że w gronie silniejszych przeciwników będzie równorzędnym rywalem. Tego oczekiwał również zarząd klubu, a trener Michał Kosiński zapowiadał walkę o miejsce w środku tabeli. Tymczasem piłkarze zawodzili, jakby ?coś zacięło się? w tym zgranym dotąd zespole.
Kiedy w minionym sezonie koźmiński Biały Orzeł w dobrym stylu powrócił do IV ligi – z dużą bo aż 11 punktową przewagą nad drugim zespołem – Pogonią Nowe Skalmierzyce i 19 pkt. nad Gorzyczanką i Astrą – można było mieć nadzieję, że w gronie silniejszych przeciwników będzie równorzędnym rywalem. Tego oczekiwał również zarząd klubu, a trener Michał Kosiński zapowiadał walkę o miejsce w środku tabeli. Tymczasem piłkarze zawodzili, jakby „coś zacięło się” w tym zgranym dotąd zespole.
Na pewno wpływ na to miało odejście kilku podstawowych zawodników, chociaż zapowiadano, że do tego nie dojdzie. Tymczasem klub opuścili: Marcin Ciesielski, Jakub Namysłowski, Damian Baran, Tomasz Miedziński, Mateusz Kubiak. Pozyskano natomiast: Piotra Andrzejczaka, Łukasza Koguta, Karola Krystka, Kamila Filipiaka i Patryka Cierniewskiego. Po inauguracyjnej przegranej 0:3 z, silnymi i mającymi duże ambicje, kaliszanami i ostrym, obopólnym, strzelaniu 4:4 z Racotem, nastąpił bezbramkowy remis z Gostyniem i wreszcie wygrana, po burzliwym meczu, z Dąbroczanką 2:1. To było jeszcze do przyjęcia. Ale zapowiedzią późniejszych nieszczęść była klęska 1:9 w Lesznie i następne porażki: z Ostrzeszowem 1:2 i wysoka, bo aż 0:5 z Mroczeniem, przeplecione wygraną w powiatowych derbach, z Piastem 2:1. Po tych meczach, na półmetku jesieni, nastąpiła zmiana szkoleniowca. Michała Kosińskiego, który zdążył się skonfliktować z paroma zawodnikami, zastąpił Dariusz Maciejewski, powracający na ławkę Orłów. To spowodowało też powrót paru piłkarzy. Niestety, gra i sytuacja zespołu niewiele się poprawiła. Przez dwa miesiące Orzeł wygrał tylko jeden mecz, z Górnikiem 2:1 i jeden zremisował – 1:1 z Gołuchowem, przegrywając aż sześć. Stąd skromny dorobek rundy jesiennej, bo tylko 12 pkt. (bramki: 16:41). Koźminianie ulegając Pogoni Trębaczów, odpadli z Pucharu Polski. Zniknęła gdzieś błyskotliwa gra zespołu i skuteczność. Inna sprawa, że z powodu studiów rzadko na meczach pojawiał się m.in. Piotr Karcz, który w ubiegłym sezonie zdobył aż 21 bramek, a teraz ani jednej. Brakowało również Bartłomieja Ziembińskiego. Fatalne błędy popełniała obrona, dość bezradna wobec naporu przeciwników. Teraz wszyscy w klubie: zarząd, kierownictwo sekcji i oczywiście, sami piłkarze mają sporo do przemyślenia, bo przecież nie można stwierdzić, że raptem zawodnicy stracili umiejętność gry. Może za bardzo uwierzyli w swoje umiejętności, może zabrakło motywacji, a wcześniej popełniono błędy w przygotowaniach do sezonu, a porażki spowodowały nieporozumienia w zespole i z trenerem. Pewnie każdy z tych czynników przyczynił się do wspomnianych niepowodzeń. Istniejące straty są jeszcze możliwe do odrobienia, ale pod warunkiem solidnego przepracowania zimowego okresu przygotowawczego i pokonaniu obecnych trudności, co powinno być zadaniem piłkarskiego środowiska w Koźminie. (wb)