Drugie pod rząd zwycięstwo, biorąc pod uwagę tylko mecze na swoim terenie, odnieśli piłkarze Piasta. Tym razem okazali się lepsi od rawickiego beniaminka. A przypomnijmy, że kilka tygodni temu zaledwie zremisował z nim Biały Orzeł.
W drużynie gości występuje obecnie dwóch zawodników, nie tak dawno, świętujących triumfy właśnie w Piaście, czyli Tomasz Skrzypczak i Michał Rejek, którzy mieli okazję zagrać w Kobylinie.
Zaczęło się fatalnie dla miejscowych. W dziesiątej minucie prowadzenie dla przyjezdnych uzyskał Marcin Masełkowski. Widać było, że to tylko podrażniło, ale i zmobilizowało gospodarzy, którzy chcieli odrobić stratę. Pierwsza dogodna ku temu okazja nie przyniosła jeszcze efektu, gdyż po akcji Szymona Wośka i rykoszecie skończyło się na rogu. Po nim piłka dotarła znów do Wośka, po główce którego Kosma Zawidzki nie bez problemów wyekspediował piłkę poza boisko. Kilka minut później wspomniany zawodnik Piasta miał trzecią swoją szansę, po długim podaniu Patryka Kowalskiego z rzutu wolnego, i tym razem ją wykorzystał głową posyłając piłkę do siatki.
Od 18 minuty było jeszcze lepiej, gdyż jeden z rawickich defensorów popełnił błąd, a takiego prezentu współautor wyrównującego gola, czyli popularny „Ogór” nie mógł zmarnować i to gospodarze objęli prowadzenie. W 20 minucie było blisko powtórki sytuacji dającej remis, ale tym razem, po wolnym Patryka Kowalskiego i główce Wośka, piłka otarła się o boczną siatkę. Po pół godzinie Zawidzki wybiegiem poza pole karne przerwał atak Tobiasza Malcherka, który 120 sekund później asystował przy następnym golu, po długim podaniu od Patryka Kamińskiego ambitnie walcząc do końca o piłkę i zatrzymując ją tuż przy linii końcowej, a następnie wycofał ją na środek do Wośka, który z bliska skierował ją do pustej bramki. Taka gra Piasta mogła się naprawdę podobać. Potem kilka akcji przeprowadzili rawiczanie. Po jednej z nich zakończonej strzałem z dystansu Wojciecha Bzdęki dobrze się spisał Arkadiusz Michałowicz, który nie dał się także pokonać Patrykowi Musiałowskiemu z rzutu wolnego z 16 metrów. Co prawda przy tej drugiej sytuacji goście dosyć ostro dopominali się „jedenastki”, ale sędziowie prawidłowo orzekli, że faul Jakuba Pospiecha miał miejsce tuż przed polem karnym.
Już w doliczonym czasie Rawia miała kolejny stały fragment, tym razem z 18 metrów na wprost bramki, ale Bzdęga trafił w mur. Podobną okazję mieli też jeszcze kobylinianie, ale tutaj nieco dokładności zabrakło Kamińskiemu. Druga połowa zaczęła się od naporu gości, którzy kilkukrotnie stworzyli zagrożenie. Najpierw Michałowicz piąstkował po strzale Stanisława Kołeczki, potem w boczną siatkę trafił Masełkowski, a następnie z bliska wprost w bramkarza Dorian Nawrot. W dalszej części obronione zostały strzały Masełkowskiego i Patryka Musiałowskiego.
W 73 minucie Adrian Nawrot skierował co prawda piłkę do siatki, ale ze spalonego i nie zostało to uznane, a 120 sekund potem Pospiech zablokował uderzenie Masełkowskiego. Miejscowi odważniej i szybciej wreszcie zaatakowali w 82 minucie, ale atak Marcina Kurzawy został powstrzymany przez Tomasza Skrzypczaka. W doliczonym czasie Arkadiusz Wojtyczka sfaulował w polu karnym Adama Kurzawę. Karą indywidualną była żółta kartka, a zespołową rzut karny, pewnie wykorzystany przez Kacpra Kendzię.
Winowajca mógł jeszcze nieco odkupić swój błąd, ale jego akcję wybiciem piłki na róg przerwał Pospiech. Gdy upływała piąta i zarazem ostatnia z doliczonych minut, po długim wyrzucie z autu całkowicie nie pilnowany Dorian Nawrot zmniejszył rozmiary porażki swojej drużyny.