Krotoszynianie na spotkanie udali się z zaledwie jednym rezerwowym, gdyż kontuzje lub sprawy zawodowe uniemożliwiły grę: Dawida Cubala, Michała Potarzyckiego, Mateusza Marciniaka, Krzysztofa Gościniaka, Krzysztofa Ratyńskiego i Adama Staszewskiego.
Biorąc pod uwagę fakt, że rywale, mający jeszcze przed sobą mecze z prowadzącymi drużynami, czyli Polonią i Pogonią, walczą o utrzymanie można się było spodziewać trudnej przeprawy i taka też ona była. Od początku zdeterminowani gospodarze osiągnęli optyczną przewagę, ale bez większego efektu. Tymczasem po kwadransie odważniej zaatakowała Astra i od razu mogło to dać prowadzenie: Marcin Ciesielski pomylił się jednak, a Hubert Wronek przegrał sytuację sam na sam z Mateuszem Woźniakiem. Większe zagrożenie cały czas stwarzali miejscowi: Tomaszowi Jasiórskiemu zabrakło nieco precyzji, tak jak i Łukaszowi Przybylakowi, którego następny strzał obronił Patryk Wojtkowiak, tak jak i uderzenie Łukasza Adamczyka. Z kolei po drugiej stronie boiska brakarz Baryczy, mimo problemów, złapał piłkę po akcji Łukasza Budziaka.
Do przerwy nie było goli. Druga połowa rozpoczęła się od ataków baryczan. Po strzale Tomasza Jasiórskiego i interwencji Wojtkowiaka skończyło się na rogu, a po chwili niewiele zabrakło Adamczykowi. Z czasem gra się zaczęła wyrównywać. Nie zachwycający w tym roku goście pokazali, że nie przyjechali tylko się bronić i coraz częściej zaczęli się przedostawać na przedpole rywali. Sam Budziak miał aż trzy szanse. Zarówno jego strzał z akcji, jak i ze stałego fragmentu, obronił Woźniak, a przy trzeciej okazji piłka przeszła tuż obok słupka. Dobrze znany trener jankowian Remigiusz Wojtczak dokonał kompletu zmian, ale nie miało to wpływu na przebieg boiskowych wydarzeń. Chociaż Tomasz Jasiórski po raz kolejny sprawdził refleks Wojtkowiaka. W 66 min. po podaniu Budziaka trafił Karol Krystek, ale ze spalonego i oczywiście nie zostało to uznane.
W 80 min. mogło być lepiej, ale wychodzącemu na czystą pozycję Krystkowi odskoczyła piłka i złapał ją Woźniak. 180 sekund później wydawało się jednak, że ten zawodnik Astry musi już zdobyć gola, gdyż po faulu na Ciesielskim podyktowany został rzut karny. Bramkarz Baryczy wyczuł jednak intencje strzelca i skończyło się na rzucie rożnym. Natomiast Karol, już po meczu przyznał, że nie pamięta kiedy po raz ostatni zmarnował „jedenastkę”.
Gospodarze w końcówce znów „przycisnęli”. Najpierw Adrian Sójka w ostatniej chwili zablokował jednego z rywali, następnie, po główce Przybylaka dobrze spisał się Wojtkowiak, a Mikołaj Zieleziński spudłował. Gdy już zanosiło się na podział punktów, w czwartej minucie doliczonego czasu pięknie, tuż przy słupku, z rzutu wolnego przymierzył Krystek, w pełni rehabilitując się za zmarnowanego karnego i zaraz potem zakończył się, ten, szybki i ciekawy mecz, którego wynik sprawił, że sytuacja Baryczy stała się teraz jeszcze trudniejsza.