Piłka odbiła się jednak od dobrze ustawionego muru i niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Kilka chwil później to koźminianie mieli stały fragment niemal z bocznej linii oznaczającego ?szesnastkę?. Karol Krystek trafił jednak wprost na głowę ostrzeszowskiego obrońcy ? Roberta Bierskiego. Z czasem przewagę zaczęli zyskiwać gospodarze pokazujący zdecydowanie większe zaangażowanie i to dało efekt. Ze strzałem Kamila Filipiaka ? Andrzej Nasiadek jeszcze sobie poradził, ale z rzutem wolnym Patryka Cierniewskiego z 25 metrów już nie. Trzeba jednak przyznać, że był tu rykoszet całkowicie mylący bramkarza Victorii. Swój wyczyn gracz Orłów mógł szybko powtórzyć, ale tym razem zdecydowanie za dużo było siły, a za mało precyzji. Bliski skopiowania akcji dającej prowadzenie był także Filipiak, ale po jego uderzeniu i odbiciu się piłki od jednego z rywali, tuż nad poprzeczką opuściła ona boisko. W końcówce pierwszej części ten sam zawodnik miał następną okazję, ale tym razem pomylił się, główkując. Natomiast, mimo pewnych problemów, Nasiadek poradził sobie ze strzałem Karcza. W drugiej połowie gra się zaostrzyła. Sporo było fauli, a to się wiązało z jej przerywaniem. Znów pierwsi zagrożenie stworzyli ostrzeszowianie. Sebastian Kmiecik bez najmniejszych problemów poradził sobie, z niebyt mocnym, uderzeniem z dystansu Michała Mazurka. W rewanżu Mateusz Lis niepotrzebnie strzelał ze skrzydła. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby podał do któregoś z dwóch dobrze ustawionych kolegów, czyli Cierniewskiego bądź Filipiaka. Po chwili z dogodnej pozycji fatalnie spudłował Karcz. Tymczasem w 55 min. Kmiecik mimo, że już leżał na murawie to nogami zdołał obronić strzał z bliska Roberta Skrobacza. Pięć minut później znów nie dał się pokonać Mazurkowi. Efektu nie przyniósł kolejny stały fragment w wykonaniu Krystka, a po chwili doszło do małego zamieszania przed ostrzeszowską bramką, w trakcie którego kilka strzałów zostało zablokowanych. Z kolei w 66 min. dużo nie brakowało, aby po rzucie wolnym z 30 metrów, wykonanym przez Mazurka, piłka niesiona przez wiatr wpadła do bramki. Ostatecznie tuż obok słupka opuściła boisko. Później sytuację sam na sam z Nasiadkiem zmarnował Filipiak, a kolejnej nie wykorzystał Dariusz Małecki. W końcówce najpierw akcja Piotra Walczaka zakończyła się rogiem, po którym pomylił się główkujący Dawid Guźniczak. Gdy pozostawało zaledwie 120 sekund do upłynięcia regulaminowego czasu, sędzia główny przyznał gościom kontrowersyjny rzut karny. Na nic zdały się pretensje. Jego pewnym egzekutorem okazał się Robert Skrobacz. To podbudowało gości i gdy kończyła się ostatnia, czyli czwarta z doliczonych minut, ponownie trafił Robert Skrobacz, po podaniu Mazurka. I pojedynek zakończył się. Orły, nie tylko, że znów przegrały, to jeszcze zostały mocno okartkowane, bo aż siedmiu piłkarzy zobaczyło żółty kartonik. Natomiast w najbliższą niedzielę dojdzie do powiatowych derbów, Orły zagrają na wyjeździe z Piastem (16.00). (wb)
Od początku spotkanie toczyło się głównie w strefie środkowej. Pierwszą dobrą okazję do objęcia prowadzenia mieli goście. Za taką niewątpliwie należy uznać rzut wolny pośredni z pola karnego.Piłka odbiła się jednak od dobrze ustawionego muru i niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Kilka chwil później to koźminianie mieli stały fragment niemal z bocznej linii oznaczającego „szesnastkę”. Karol Krystek trafił jednak wprost na głowę ostrzeszowskiego obrońcy – Roberta Bierskiego. Z czasem przewagę zaczęli zyskiwać gospodarze pokazujący zdecydowanie większe zaangażowanie i to dało efekt. Ze strzałem Kamila Filipiaka – Andrzej Nasiadek jeszcze sobie poradził, ale z rzutem wolnym Patryka Cierniewskiego z 25 metrów już nie. Trzeba jednak przyznać, że był tu rykoszet całkowicie mylący bramkarza Victorii. Swój wyczyn gracz Orłów mógł szybko powtórzyć, ale tym razem zdecydowanie za dużo było siły, a za mało precyzji. Bliski skopiowania akcji dającej prowadzenie był także Filipiak, ale po jego uderzeniu i odbiciu się piłki od jednego z rywali, tuż nad poprzeczką opuściła ona boisko. W końcówce pierwszej części ten sam zawodnik miał następną okazję, ale tym razem pomylił się, główkując. Natomiast, mimo pewnych problemów, Nasiadek poradził sobie ze strzałem Karcza. W drugiej połowie gra się zaostrzyła. Sporo było fauli, a to się wiązało z jej przerywaniem. Znów pierwsi zagrożenie stworzyli ostrzeszowianie. Sebastian Kmiecik bez najmniejszych problemów poradził sobie, z niebyt mocnym, uderzeniem z dystansu Michała Mazurka. W rewanżu Mateusz Lis niepotrzebnie strzelał ze skrzydła. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby podał do któregoś z dwóch dobrze ustawionych kolegów, czyli Cierniewskiego bądź Filipiaka. Po chwili z dogodnej pozycji fatalnie spudłował Karcz. Tymczasem w 55 min. Kmiecik mimo, że już leżał na murawie to nogami zdołał obronić strzał z bliska Roberta Skrobacza. Pięć minut później znów nie dał się pokonać Mazurkowi. Efektu nie przyniósł kolejny stały fragment w wykonaniu Krystka, a po chwili doszło do małego zamieszania przed ostrzeszowską bramką, w trakcie którego kilka strzałów zostało zablokowanych. Z kolei w 66 min. dużo nie brakowało, aby po rzucie wolnym z 30 metrów, wykonanym przez Mazurka, piłka niesiona przez wiatr wpadła do bramki. Ostatecznie tuż obok słupka opuściła boisko. Później sytuację sam na sam z Nasiadkiem zmarnował Filipiak, a kolejnej nie wykorzystał Dariusz Małecki. W końcówce najpierw akcja Piotra Walczaka zakończyła się rogiem, po którym pomylił się główkujący Dawid Guźniczak. Gdy pozostawało zaledwie 120 sekund do upłynięcia regulaminowego czasu, sędzia główny przyznał gościom kontrowersyjny rzut karny. Na nic zdały się pretensje. Jego pewnym egzekutorem okazał się Robert Skrobacz. To podbudowało gości i gdy kończyła się ostatnia, czyli czwarta z doliczonych minut, ponownie trafił Robert Skrobacz, po podaniu Mazurka. I pojedynek zakończył się. Orły, nie tylko, że znów przegrały, to jeszcze zostały mocno okartkowane, bo aż siedmiu piłkarzy zobaczyło żółty kartonik. Natomiast w najbliższą niedzielę dojdzie do powiatowych derbów, Orły zagrają na wyjeździe z Piastem (16.00). (wb)