Goście szybko zdobyli prowadzenie. Nie mały udział miał w golu Tomasza Gertiga – koźmiński bramkarz Sebastian Kaźmierczak. Kilka minut później zrehabilitował się efektowną paradą, wybijając piłkę po silnym strzale Tomasza Bajsztoka.
Po chwili szybkiego ataku Bartosza Pudlickiego nie zdołał zamknąć Gertig, a okazję miał naprawdę znamienitą. Pierwszy groźniejszy strzał koźminianinie oddali dopiero po ponad pół godzinie, Bartłomiejowi Ziembińskiemu zabrakło jednak precyzji. Szansę z rzutu wolnego miał też Piotr Walczak, ale z jego uderzeniem bez najmniejszych problemów poradził sobie Adrian Konradowski.
Od 38. minuty Orły miały znacznie ułatwione zadanie gdyż drugą, w przeciągu zaledwie 180 sekund, żółtą kartką ukarany został Adam Kasprzak i dla niego mecz ten już się zakończył. Jeszcze przed zmiana stron racocianie mogli stworzyć zagrożenie, ale Kaźmierczak wybiegiem przerwał akcję Pudlickiego. Trener Maciej Dolata widząc nieporadność w poczynaniach podopiecznych dokonał w przerwę dwóch zmian. Ale drugą połowę znów od szybkich ataków zaczęli goście.
Po jednym z nich w ostatniej chwili Marcin Szymkowiak wybiciem piłki na aut zastopował Gertiga, a było naprawdę niebezpiecznie. Kilkadziesiąt sekund później ten zawodnik PKS – u zapisał na swoim koncie asystę, podając piłkę wychodzącemu na czystą pozycję Norbertowi Karolewiczowi, który ją wykorzystał podwyższając prowadzenie. To nie podłamało gospodarzy, a wręcz odwrotnie. Po rogu Walczaka piękną główką kontaktowego gola zdobył rezerwowy Marek Wiła.
W 63. minucie była szansa na wyrównanie, gdyby nieco dokładniejszy z rzutu wolnego z 20 metrów był Łukasz Wawrocki. Po drugiej stronie boiska, piłkę wzdłuż koźmińskiej bramki posłał Jacek Żak, tu zabrakło jednak któregoś z kolegów który nawet najlżejszym tknięciem skierowałby ją do siatki.
W 72. minucie znów miejscowi mieli sporo szczęścia, gdyż idealną okazję zmarnował Bajsztok. To się szybko i podwójnie „zemściło” gdyż najpierw, po zaledwie dwuminutowym pobycie na boisku, wyrównał Paweł Kryś, a następnie, z podania Oskara Maciejewskiego z bliska trafił Wiła. Mimo gry w osłabieniu przyjezdni teraz podjęli walkę o zdobycie przynajmniej punktu i na trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu pięknym strzałem w samo okienko z 20 metrów do remisu doprowadził Piotr Szczerbal.
Bliski zdobycia, chyba już przesądzającego gola, był jeszcze Wiła, ale po jego strzale Konradowski zdołał sparować piłkę. I wynik już się nie zmienił. W następnym meczu wyjazdowym, w najbliższą niedzielę, Biały Orzeł zagra z Polonią 1912 Leszno (17.00).