Obie drużyny zadowoliłby remis. Gospodarzom wystarczał do pewnego utrzymania, gdyż trudno było się spodziewać, że KKS mający III ligę na wyciągnięcie ręki pozbawi się tej szansy przegrywając, i to u siebie, z Orłem Mroczeń. Natomiast rywalom punkt dawał zajęcie 10 miejsca, co było ich celem w tym sezonie.
Spotkanie lepiej rozpoczęli kolanie dla których prowadzenie w 12 min. zdobył Michał Rutkowski. Jednak po 130 sekundach, w swoim stylu, czyli bezpośrednio z rzutu wolnego wyrównał Krzysztof Kendzia. Tuż po upływie pół godziny niecelnie strzelił Jakub Szymanowski, a w rewanżu, Arkadiusz Michałowicz, tym razem nie dał się zaskoczyć Rutkowskiemu wybijając piłkę na róg.
W końcówce pierwszej części, najpierw, po podaniu Piotra Marańdy z bliska spudłował Ariel Szczesiak. Dokładności zabrakło też Patrykowi Genderze. Już w doliczonym czasie Piotr Andrzejczak sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Jędrzeja Paczkowa, młody sędzia główny, rozpoczynający dopiero swoją przygodę z tą działalnością, Jakub Tyliński z Poznania, tego nie zauważył i zagwizdał na przerwę.
Jednak po interwencji swojego asystenta i konsultacji dobiegł do schodzącego już z murawy winowajcy i pokazał mu żółty kartonik, a ponieważ, ten zawodnik miał już na swoim koncie takie upomnienie, konsekwencją była kartka czerwona. Na drugą połowę goście wyszli w osłabieniu. Wydawało się, że może to być pewne ułatwienie dla gospodarzy. Tymczasem, co też się zdarza, absolutnie nie było widać, że grają oni w przewadze.
Nawet częściej pod pole karne Piasta przedostawali się gracze Olimpii, ale poza kilkoma rzutami rożnymi niewiele z tego wynikało. Miejscowi oddali trzy groźne strzały, kolejno: Paczków, Szymanowski i Gendera, a to było zdecydowanie za mało, tym bardziej, że nie przyniosły one gola, bo za każdym razem skutecznie interweniował Bartosz Kordylewski. Gdy już zanosiło się, że skończy się na podziale punktów, zdaniem arbitra Krzysztof Kendzia sfaulował w polu karnym jednego z rywali, za co podyktował „jedenastkę”.
Dodatkowo zawodnik Piasta zobaczył żółtą kartkę, a ponieważ wcześniej został tak upomniany, musiał opuścić boisko, z czym długo nie mógł sobie poradzić. Wszystkich opanowała konsternacja. Nawet trener gości Hubert Powietrzyński przyznał, że faulu nie było. Michałowicz wyczuł intencje Kamila Kwiatkowego, ale uderzenie było na tyle silne, że pomimo jego dobrej interwencji piłka znalazła się w siatce.
Goście chcieli jeszcze „pójść za ciosem”, ale strzały Rutkowskiego i Marańdy zostały obronione i wynik już się nie zmienił. Dla Piasta oznacza on najprawdopodobniej spadek do okręgówki. Zależy to od tego ile ostatecznie drużyn przystąpi do nowych rozgrywek w III i IV lidze.