- Rozpłakane dziecko stało na dworze i wołało „Tata! Tata, otwórz”. Boje się, że tam się dzieją straszne rzeczy – zaalarmowała redakcję jedna z naszych czytelniczek. Zaniepokoiła się sytuacją dzieci w Rodzinnym Domu Dziecka w Baszkowie, prowadzonym przez państwa Kornackich. Ci odpowiadają. – Tak nam radził postępować z dziećmi psycholog. Czy to prawda, co na temat rodziny mają do powiedzenia specjaliści i co sami zastaliśmy w Baszkowie? - Obawiam się, że te dzieci z jednej patologii trafiły do kolejnej – alarmowała nas dramatycznym głosem czytelniczka z Baszkowa. Zasygnalizowała, że przed domem rodziny, która wzięła pod swoje skrzydła dzieci z domu dziecka, dzieją się dantejskie sceny. – Dziecko krzyczało na cały głos i błagało „ojca”, żeby wpuścił je do środka. Tak się nie robi. Przecież jest zima – mówiła nasza rozmówczyni.
Kobieta poinformowała o tym, co widziała policję. - Było zgłoszenie. Policjanci zjawili się na miejscu i rozmawiali z panem Kornackim – informuje podinsp. Włodzimierz Szał z krotoszyńskiej policji. Mundurowi spisali notatkę i odjechali. Żadnych kroków wobec państwa Kornackich, prowadzących tzw. Rodzinny Dom Dziecka w Baszkowie nie podjęto. Dlaczego? – Sytuacja nie wymagała rozpoczęcia jakiegokolwiek postępowania. Funkcjonariusze na miejscu rozmawiali z gospodarzem i wszystko zostało wyjaśnione – uważa policja.
Kobieta, która zaalarmowała redakcję twierdzi, że to nie pierwszy przypadek, gdy w domu państwa Kornackich dzieją się niepokojące rzeczy. – Najwyraźniej te dzieci cierpią. Gdzie jest więc opieka społeczna, gdzie ci, którzy dają im za to pieniądze? Dlaczego nikt tego nie sprawdza? – grzmiała. O całej sytuacji oprócz policji została poinformowana także pomoc społeczna. – Moim zdaniem pan Kornacki postąpił bardzo niedobrze. Odbyliśmy z nim rozmowę, ale pan Kornacki jest bardzo upartym człowiekiem, który twierdzi, że ma swoje sposoby na opanowanie złości u dzieci. Powiedział, że sytuacja miała miejsce jednorazowo – mówi Damian Streubel, zastępca kierownika Miejsko Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zdunach. I dodaje, że rodzina Kornackich nie korzysta z zasiłków opieki społecznej. – Otrzymują wsparcie z innych źródeł, co sprawia, że nie kwalifikują się do kryterium dochodowego upoważniającego do zasiłków – precyzuje Damian Streubel. Ze względu na fakt, że Kornaccy są tzw. rodziną zawodowa, jedno z rodziców otrzymuje pensję w wysokości 2.100 zł miesięcznie. Oprócz tego na każde z szóstki adoptowanych dzieci Kornaccy otrzymują po 1.000 zł. Razem daje to 8.100 zł. Otrzymują także zwrot części nakładów na media.
Państwa Kornackich odwiedzamy tuż po telefonie czytelniczki zaniepokojonej o los zaadoptowanych przez nich dzieci. Gospodyni przeprasza nas za bałagan. - Trudno wyobrazić sobie, że w domu będzie wszystko na swoim miejscu, skoro hasa po nim dziewiątka dzieci – mówi Dorota Kornacka. Trójka to rodzone dzieci państwa Kornackich. Pozostała szóstka to dzieci adoptowane. Dorota Kornacka twierdzi, że sąsiedzi znają ich tylko z tego, co widzą lub słyszą na zewnątrz. A jej mąż Piotr Kornecki dodaje. – Nie wiedzą, jak ciężką pracę wykonujemy, próbując stworzyć tym dzieciom normalny dom i normalne warunki. (...) Każdy myśli, że śpimy na pieniądzach. Samych bochenków chleba kupujemy tygodniowo 40.
Piotr Kornacki pytany o dziecko, które stało na dworze i krzyczało, potwierdza, że taka sytuacja miała miejsce. – Owszem, był taki przypadek. Ale to jest metoda, jaką zaproponował nam psycholog opiekujący się naszymi dziećmi – odpowiada. I o dziwo potwierdza to psycholog współpracująca z rodziną Kornackich. – Dzieci w rodzinach zastępczych są po przejściach. Jest wiele sposobów, jakie stosuje się wobec dzieci z tendencjami do agresji, darcie gazety, bieganie po ogródku lub znalezienie kącika, gdzie dziecko może się wykrzyczeć – mówi Bożena Zimna, psycholog. Nie widzi nic złego w tym, że na dworze było zimno, a ojciec wystawił dziecko za drzwi bez kurtki. A swoją opinię opiera na wierze. - Znam rodzinę państwa Kornackich i wierzę, że dziecko zostało odizolowane na dworze, aby wyładowało złe emocje i na pewno nie stała mu się krzywda – uważa Bożena Zimna.
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Krotoszynie uważa państwa Kornackich za wzorcową rodzinę zawodową. Urzędnicy nie widzą też zagrożenia dla dobra dzieci, mimo sygnałów od mieszkańców Baszkowa.
Tomasz Słaboszewski