Mieszkańcy Smolic od kilku lat walczą o chodnik przy drodze gminnej w kierunku Jutrosina. - 7 lat już minęło, jak ta sprawa była poruszana. I nadal nic. Ani chodnika nie mamy, ani nawet spowalniaczy na jezdni ? denerwują się. I podkreślają, że bez chodnika prędzej czy później dojdzie do tragedii. - Dzieci ze szkoły chodzą tą drogą do salki gimnastycznej. Ludzie do kościoła. Samochody pędzą i nikt nie zważa na pieszych. Kiedyś jedna pani tam została potrącona, cud, że nic jej się nie stało. Czy burmistrz zrobi coś dopiero jak ktoś umrze? Potrzebujemy tego chodnika. Tu chodzi o bezpieczeństwo wszystkich mieszkańców, bo wszyscy z tej drogi korzystają. To sprawa życia i śmierci - alarmują.Tymczasem zdaniem Bernarda Jasińskiego chodnik w Smolicach nie jest sprawą priorytetową. - Jest tam pobocze, droga jest bezpieczna. Są ważniejsze potrzeby we wsi. To jest sprawa ważna tylko dla kilku mieszkańców. A my musimy myśleć o wszystkich. Ja wiem, że każdy by chciał, żeby wszystko było zrobione, ale na to nie ma pieniędzy. Dlatego trzeba wybierać inwestycje ? twierdzi burmistrz Kobylina.Z taką argumentacją nie zgadza się część lokalnej społeczności. - Krew mnie zalewa jak czytam w ?Gazecie? o otwarciu sali, przetargu na jakiś chodnik i innych rzeczach. Salę to już chyba czwarty raz remontują, chodnik robią tam, gdzie mało kto chodzi. Na co to komu? To jest ważne, ale przecież droga przy szkole jest ważniejsza ? bulwersuje się mieszkaniec wsi. I liczy na to, że jednak znajdą się dodatkowe środki na wykonanie inwestycji. - Pewnie coś tam w budżecie im zostanie, to mogliby zrobić. Na to jednak ? jak wprost mówi burmistrz ? nie ma szans. - Smolice nie są jedyną wioską w gminie, a budżet jest ograniczony. Nie przewidujemy tej inwestycji w najbliższym czasie ? ucina Bernard Jasiński.
Mieszkańcy Smolic od kilku lat walczą o chodnik przy drodze gminnej w kierunku Jutrosina. - 7 lat już minęło, jak ta sprawa była poruszana. I nadal nic. Ani chodnika nie mamy, ani nawet spowalniaczy na jezdni – denerwują się. I podkreślają, że bez chodnika prędzej czy później dojdzie do tragedii. - Dzieci ze szkoły chodzą tą drogą do salki gimnastycznej. Ludzie do kościoła. Samochody pędzą i nikt nie zważa na pieszych. Kiedyś jedna pani tam została potrącona, cud, że nic jej się nie stało. Czy burmistrz zrobi coś dopiero jak ktoś umrze? Potrzebujemy tego chodnika. Tu chodzi o bezpieczeństwo wszystkich mieszkańców, bo wszyscy z tej drogi korzystają. To sprawa życia i śmierci - alarmują.Tymczasem zdaniem Bernarda Jasińskiego chodnik w Smolicach nie jest sprawą priorytetową. - Jest tam pobocze, droga jest bezpieczna. Są ważniejsze potrzeby we wsi. To jest sprawa ważna tylko dla kilku mieszkańców. A my musimy myśleć o wszystkich. Ja wiem, że każdy by chciał, żeby wszystko było zrobione, ale na to nie ma pieniędzy. Dlatego trzeba wybierać inwestycje – twierdzi burmistrz Kobylina.Z taką argumentacją nie zgadza się część lokalnej społeczności. - Krew mnie zalewa jak czytam w „Gazecie” o otwarciu sali, przetargu na jakiś chodnik i innych rzeczach. Salę to już chyba czwarty raz remontują, chodnik robią tam, gdzie mało kto chodzi. Na co to komu? To jest ważne, ale przecież droga przy szkole jest ważniejsza – bulwersuje się mieszkaniec wsi. I liczy na to, że jednak znajdą się dodatkowe środki na wykonanie inwestycji. - Pewnie coś tam w budżecie im zostanie, to mogliby zrobić. Na to jednak – jak wprost mówi burmistrz – nie ma szans. - Smolice nie są jedyną wioską w gminie, a budżet jest ograniczony. Nie przewidujemy tej inwestycji w najbliższym czasie – ucina Bernard Jasiński.