reklama

Debata kandydatów na burmistrza Krotoszyna

Opublikowano:
Autor:

Debata kandydatów na burmistrza Krotoszyna - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Zbigniew Brodziak z OPS i Franciszek Marszałek z PSL powalczą w drugiej turze o fotel burmistrza Krotoszyna. Reprezentant ludowców przyznaje, że liczył na zwycięstwo „bez dogrywki”. Zaś Zbigniew Brodziak, mimo sporej różnicy głosów, która dzieli go od kontrkandydata po pierwszym starciu, jest optymistą i cieszy się, że w wyborczym biegu udało mu się wyprzedzić kandydatów PO i PiS. Obaj są zgodni co do tego, że frekwencja podczas wyborów była żenująco niska. Krytykują też chaos, który powstał przy liczeniu głosów. Są jednak przeciwnikami unieważniania wyborów, skłaniają się raczej do ponownego przeliczenia głosów, zwłaszcza do rady powiatu i sejmiku. Podczas debaty zorganizowanej przez „Gazetę Krotoszyńską” mówili o tym, jaki styl zarządzania chcą wprowadzić i jak wyobrażają sobie gminę pod ich rządami. Wskazywali na różnice, które decydują o ich odmienności. Obaj jednak gorąco zachęcali mieszkańców do wzięcia udziału w wyborach 30 listopada. Bo to wtedy, jak mówili, urządzimy sobie wszyscy życie na najbliższe cztery lata.

„GK: W wielu kwestiach podczas ostatniej debaty zorganizowanej przez „Gazetę Krotoszyńską” się zgadzaliście. A więc jaka jest między wami różnica? Franciszek Marszałek: Jeden nazywa się Zbigniew Brodziak. Drugi Franciszek Marszałek (śmiech). Później jest dość duże podobieństwo: żony, dzieci, wiek trochę zbliżony...... „GK”: Sześć lat różnicy to zbliżony wiek? Franciszek Marszałek: W późniejszych okresach różnica… Zbigniew Brodziak: Się zaciera...... „GK”: Chodzi o różnicę w sprawowaniu władzy, w stylu, jaki chcecie przyjąć, w tym jak widzicie miasto i gminę pod swoimi rządami. Franciszek Marszałek: Podkreślam moją wolę do współdziałania, którą stosuję od wielu lat. I moje ciągłe dążenie, aby nie wchodzić w konflikty, żeby właśnie wspólnie działać – nawet jak są wybory, wiadomo jest adrenalina, każdy prowadzi kampanię – ale wybory się skończą i dalej będziemy pracować wspólnie dla dobra społeczności. „GK”: A propos czystej kampanii. W sieci pojawiła się informacja, że PiS chce was, jako PSL, podać, zacytuję „do odpowiednich organów”, ze względu na to, że zarzuciliście partii Jarosława Kaczyńskiego – oszustwo. Franciszek Marszałek: Z tego co mi wiadomo, to chodziło o konkretną sprawę – mianowicie – wyjazdu połączonego z wylotem. „GK”: Chodziło o sprawę, tzw. afery madryckiej? Franciszek Marszałek: Tak jest. Zbigniew Brodziak: A u nas była taka? Franciszek Marszałek: U nas nie była. Ja oczywiście nie pochwalam takiego zachowania, że w ogóle coś takiego w sieci się pojawiło. „GK”: Ale się pojawiło. I teraz grozi wam proces. Franciszek Marszałek: W tej konkretnej sprawie trudno by było wygrać proces. „GK”: Ale wyciągniecie konsekwencje wobec osoby, która rzuciła oskarżenie w stronę konkurentów partyjnych? Franciszek Marszałek: Będziemy dyscyplinować, żeby tego nie robiono więcej.

Różnica pierwsza i druga – straż miejska i strefa płatnego parkowania

„GK”: Kandydat ludowców stawia na współdziałanie. A Pan? Zbigniew Brodziak: Na zrównoważony rozwój miasta i wsi. Podtrzymuję też hasło likwidacji straży miejskiej i oczywiście deklaruję obniżenie o 50% stawek za pierwsze pół godziny parkowania w strefie. Wiem, że może paść zarzut o wpływy do budżetu z tego tytułu, ale uważam, że to my jesteśmy dla ludzi, nie odwrotnie. „GK”: Tylko to są dość znaczne wpływy. Rocznie nawet pół miliona złotych. To spora kwota. Zbigniew Brodziak: I znajdę ją w urzędzie. „GK”: W administracji? Urzędnicy będą mieć obcinane pensje? Planuje pan redukcje? Zbigniew Brodziak: Nie będzie redukcji. „GK”: Urzędnicy mogą być spokojni? Zbigniew Brodziak: Tak, urzędnicy mogą być spokojni. Podkreślałem to wiele razy, że są dobrze przygotowani, wykształceni. Obecny jeszcze burmistrz, Julian Jokś, dbał, by kadra była dobrze przygotowana. Ale sądzę, że można zmienić podejście do zarządzania i stąd pewne pieniądze wygenerować. „GK”: Chce pan całkowicie zlikwidować strefę płatnego parkowania? Zbigniew Brodziak: Nie od razu. Na początek chciałbym obniżyć o połowę stawkę za pierwsze pół godziny parkowania. Ludzie idą po gazetę czy marchewkę i później się żalą, że któryś parkometr nie działa, a oni biegają wkoło rynku. Nie mają drobnych, muszą rozmienić pieniądze. Uważam, że to pierwsze pół godziny powinno być tańsze, żeby te podstawowe zakupy można było zrobić czy wejść na chwilę do jakiegoś lokalu, wypić szybką kawę na mieście. W dalszym etapie zaś chciałbym rozważyć likwidację strefy płatnego parkowania. Są oczywiście różne uwarunkowania, bo my nie mamy parkingu buforowego i to jest problem. „GK”: Strefa parkowania staje się problemem, bo nie ma alternatywy tzw. parkingu buforowego, gdzie można zostawić samochód, nie płacąc za parkowanie. Nie licząc nieformalnego parkingu za tzw. Rozchulantyną. Zbigniew Brodziak: Często w wypowiedziach, zwłaszcza na portalach pada zarzut, że likwidacja strefy, to puste hasło, a tak wcale nie jest. Uważam, że najpierw można obniżyć opłatę za pierwsze 30 minut do 50 groszy. Pomyśleć też trzeba o tych, którzy kupują tzw. karnety, dotyczy to pracujących w centrum miasta. Natomiast o całkowitej likwidacji strefy zdecydowalibyśmy po konsultacjach społecznych. Przecież wszystko można przedyskutować. Może się okazać, że ludzie będą chcieli strefę parkowania, a wtedy trzeba się wsłuchać w głos ludu. Franciszek Marszałek: Trzeba się przede wszystkim zastanowić i odpowiedzieć na pytanie, po co są w mieście płatne strefy parkowania. „GK”: Ci, którzy je wprowadzają przekonują, że po to by usprawnić i upłynnić ruch. Franciszek Marszałek: Słuszne stwierdzenie, ponieważ wiadomo, że w centrach miast brakuje miejsc parkingowych i to nie jest tylko problem Krotoszyna. (...) Proszę sobie wyobrazić, że nie ma strefy. W centrum miasta będą parkować mieszkańcy swoje samochody i praktycznie przez nich będzie zablokowane centrum, plus ci, którzy parkują auta, bo przyjeżdżają do pracy. (...) Nadmieniam, że strefę wprowadza i likwiduje rada miejska. Nasza działa od 2005r. Kwestię wysokości opłat i regulowania można dyskutować. Już widzimy, że trzeba zmodyfikować zasady korzystania ze strefy. „GK”: W jakim kierunku? Franciszek Marszałek: Chcemy stworzyć taki mechanizm, że będzie można sobie zarezerwować np. na konkretne godziny fragment parkingu na rynku. (…) Jak zlikwidujmy strefę, to się tak prosto mówi, będzie fajnie. No nie będzie, bo ona będzie zablokowana przez mieszkańców i osoby przyjeżdżające do pracy. „GK”: Czy wprowadzając strefę, władze miasta nie powinny pomyśleć o parkingu buforowym? Można się zgodzić z tym, że jeżeli strefy by nie było, to mieszkańcy mogliby zablokować centrum. Jednak ci ludzie też muszą gdzieś parkować. Franciszek Marszałek: Oczywiście. Cały czas się staramy, żeby tych parkingów w centrum było więcej i to nie jest tylko takie czcze gadanie. Obecnie jesteśmy w fazie opracowania dokumentacji na urządzenie parkingu za Rozchulantyną, a od nowego burmistrza i rady będzie zależało, kiedy będzie to realizowane. Robimy dokumentację na rewitalizację Alei Powstańców Wlkp. gdzie też przewidujemy miejsca parkingowe. „GK”: Bezpłatne? Franciszek Marszałek: Na dziś płatne, bo Aleja jest w strefie. Natomiast jeżeli w centrum udałoby się nam uzyskać tyle miejsc parkingowych, że nie dojdzie do blokady, to być może wówczas będzie dyskusja nad strefą. „GK”: Czy parking za tzw. Rozchulantyną, o którym pan wspomniał, też będzie płatny? Franciszek Marszałek: Nie potrafię odpowiedzieć czy będzie płatny. Być może będzie spełniał rolę parkingu „buforowego” jako pewna alternatywa, ale też wiemy, że jest on strasznie zatłoczony i jeżeli będzie niepłatny, to kiedy zostanie ładnie urządzony, to w ogóle będzie zatłoczony. „GK”: Gdzieś musi być stworzone miejsce buforowe bezpłatne, gdzie można będzie zostawić samochód na kilkanaście godzin dziennie. Franciszek Marszałek: Jeżeli byśmy zastosowali taki prosty mechanizm, który kieruję także do siebie, niech co któryś mieszkaniec wsiądzie na rower. „GK”: Do siebie może pan te słowa skierować. Niektórym ciężko byłoby jednak na ten rower wsiąść, skoro mieszkają poza Krotoszynem. Franciszek Marszałek: No, ale np. gminni urzędnicy już częściowo przesiedli się na „dwa kółka”. „GK”: Ciekawe jak pomysł drugiej Holandii się u nas przyjmie? Franciszek Marszałek: Już się przyjął. „GK”: To skąd te samochody na Rozchulantynie? Franciszek Marszałek: Być może to są osoby przyjezdne, które pracują w Krotoszynie i przyjeżdżają samochodami. „GK”: Bo w Krotoszynie brakuje rąk do pracy, tak pan ostatnio mówił. Franciszek Marszałek: Tak. Zgadzam się. Potwierdzają to moje rozmowy z przedsiębiorcami. (…) Natomiast co do wspomnianej straży miejskiej, ja zdania nie zmieniam i uważam, że jest ona potrzebna.

Różnica trzecia – urzędnik i kolejarz

„GK”: Podkreśla pan wagę swego doświadczenia w pracy samorządowej. Dlaczego jest to takie ważne? Franciszek Marszałek: Myślę, że jest to istotne, gdyż w wielu rzeczach, które aktualnie dzieją się w urzędzie, uczestniczę osobiście. „GK”: Gdybyśmy myśleli w ten sposób, to nigdy by nie następowała zmiana, tylko zawsze burmistrzem byłby ktoś z urzędu. Franciszek Marszałek: Niekoniecznie ktoś z urzędu. Są jeszcze inne instytucje, może to być osoba z każdej instytucji, gdzie wykonuje się takie zadania, bo przecież nie tylko urzędnicy uczestniczą w tym korzystaniu ze środków unijnych. „GK”: Pan też może z marszu rozpocząć urzędowanie i będzie pan wiedział, na czym to wszystko polega? Zbigniew Brodziak: Tak, dlatego że, jeżeli było się samorządowcem przez ponad 15 lat, to jest pewne doświadczenie. A ja, nie chwaląc się, byłem aktywnym samorządowcem. Upoważnia mnie do tego również moje doświadczenie, ale przede wszystkim praca zawodowa. Pracowałem w wydziale kontroli w oddziale regionalnym kolei w Poznaniu, pracowałem w centrum realizacji inwestycji w Warszawie. Przez moje ręce w samej Wielkopolsce przeszło 52 mln euro, a w województwie lubuskim 51 mln euro. Uczestniczyłem w projektowaniu, realizacji, a potem rozliczaniu tych projektów. Byłem na etapie projektowania i nadzoru rozliczania. Poza tym cały czas pracowałem z ludźmi.

Prawie bez różnicy – czyli przedszkola dla wszystkich maluszków

„GK”: Podczas pierwszej debaty jeden z panów – Zbigniew Brodziak – deklarował wydłużenie czasu pracy przedszkoli, a pan Franciszek Marszałek mówił, że jest to niepotrzebne. Podtrzymujecie swoje stanowiska? Zbigniew Brodziak: Nie zmieniłem zdania. Po pierwszej debacie zaczepił mnie młody człowiek. Mówił, że oboje z żoną pracują i mają dwójkę dzieci. Żeby jednak maluchy dostały się do przedszkola, muszą oświadczać nieprawdę np. że żona samotnie wychowuje dziecko. „GK”: Czyli muszą składać nieprawdziwe oświadczenie, żeby zdobyć miejsce dla dziecka w przedszkolu? Zbigniew Brodziak: I takich przypadków jest więcej. Takie są głosy ludzi. „GK”: Czyli miejsce dla dziecka w przedszkolu powinno się znaleźć niezależnie od tego, czy ojciec i matka pracują? Zbigniew Brodziak: Oczywiście. Franciszek Marszałek: Zawsze może się zdarzyć sytuacja, że ktoś się nie dostał. Często jest tak, że jedno przedszkole jest oblegane przez rodziców i wszyscy chcą tam umieścić swoje dzieci. „GK”: Może ma super pomysł na opiekę nad dziećmi, jest atrakcyjnie położone, może ma parking, a może ma godziny otwarcia dostosowane do potrzeb rodziców? Nie każdy pracuje w urzędzie, gdzie praca jest w określonych godzinach. Franciszek Marszałek: Zgadza się. Nie każdy pracuje w urzędzie. (…) Powstają punkty przedszkolne. Pojawia się dużo inicjatyw prywatnych. „GK”: Chodzi o to, żeby opieka przedszkolna była jak najtańsza i żeby każdy mógł sobie na nią pozwolić w przedszkolu publicznym. Franciszek Marszałek: Już w 2016 wszystkie sześciolatki pójdą do szkół i wówczas w przedszkolach zluzuje się jakieś 20 procent. To nam zapewni stuprocentową ilość miejsc.

Pełna zgoda – „nie” dla czarnej kampanii

„GK”: Podobno kiedy zostanie pan burmistrzem, nie da pan ani złotówki na inwestycje wiejskie? Zbigniew Brodziak: I to jest właśnie ta czarna kampania „piarowska”. Słyszałem już różne opinie i wiem, że tak było m.in. w Chwaliszewie, gdzie mówiono, że jak Brodziak zostanie burmistrzem, to nie da nam złotówki. Zaprzeczam kategorycznie, bo nigdy i nigdzie tego nie powiedziałem. Jest wręcz odwrotnie – w moim programie piszę o zrównoważonym rozwoju terenów miejskich i wiejskich. (…) Moi rodzice pochodzą ze środowiska chłopskiego, mam na wsi rodzinę i mnóstwo znajomych. I wiele razy powtarzałem, że i miasto i wieś, to naczynia połączone o które trzeba dbać równo. „GK”: Kto takie informacje rozpowszechnia? Zbigniew Brodziak: Uważam, że zwolennicy Polskiego Stronnictwa Ludowego. „GK”: Czarna kampania, o której pan wspomniał, to działanie PSL? Zbigniew Brodziak: Nie wiem, może ich zwolenników. Nie chcę powiedzieć definitywnie, nie chciałbym nikogo urazić. „GK”: Ale rozumiem, że w pana opinii, to działanie tych, którzy mają największe poparcie w środowisku wiejskim? Zbigniew Brodziak: Raczej tak. „GK”: Prowadzicie negatywną kampanię. Najpierw zaatakowaliście PiS, a teraz kontrkandydata na burmistrza z ramienia OPS-u? Franciszek Marszałek: Trzeba oddzielić całość od pojedynczych głosów, które się pojawiają. W każdym środowisku są ludzie, którzy mają bardziej radykalne poglądy. (…) Takie opinie biorą się stąd, że przez 12 lat pewne osoby z pewnych środowisk miały bardzo jednoznaczne stanowisko, jeśli chodzi o środowisko wiejskie. „GK”: To osoby związane ze Zbigniewem Brodziakiem? Franciszek Marszałek: Czy są związane, to nie wiem, ale niektóre osoby mające wyraziste poglądy co do inwestycji na wsi, zasiliły szeregi OPS-u. Nastąpiło uogólnienie i stąd te głosy. „GK”: Potępia pan tych ludzi, którzy próbują budować czarną kampanię? Franciszek Marszałek: Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takiej kampanii. Staram się nad tym panować, ale pojawiają się zawsze jakieś pojedyncze przypadki. Zbigniew Brodziak: Wczoraj puściłem apel na portalu społecznościowym, aby nie zastraszać osób, które wyrażają aprobatę dla mnie. Bo takie głosy do mnie docierają (...) Dlatego pozwoliłem sobie wystosować apel, bo wybory są tajne i chodzi o to, aby ludzie szli głosować. „GK”: Niektórzy już odkrywają karty. Jeden z działaczy PiS napisał „Nie wiem, jak moi koledzy, ale ja będę głosować na pana Zbigniewa Brodziaka. Czas na zmiany w Krotoszynie” Zbigniew Brodziak: Jest czas na zmiany w Krotoszynie, to jest miłe ale nie wiem, czy przełoży się na głosy. „GK”: Prawy do lewego, a lewy do prawego? Zbigniew Brodziak: Na szczeblu lokalnym nie ma znaczenia kolor partyjny. (…) Żałosne jest, że np. ktoś związany ze sportem czyni pod moim adresem pewne zarzuty, a jak mu wytrącam argument z ręki, to pisze o mnie jak o komuniście. Co ja miałem wspólnego z komunizmem? Franciszek Marszałek: Nie możemy negować wszystkiego, co było wcześniej, bo doszlibyśmy do absurdu. Zbigniew Brodziak: Powinniśmy myśleć o przyszłości. Podpisuję się pod tym, że zmiany są konieczne. Franciszek Marszałek: Ja mogę jedynie dodać, że zmiany nastąpią. I jedno jest pewne – burmistrz się zmieni. I jeden z nas zostanie burmistrzem.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE