Pan Jarosław Eliasz z Wyganowa na co dzień dba o to, by przesyłki i listy docierały do nas na czas. Od 15 lat jest też dumnym tatą, choć do dziś żałuje, że nie był przy narodzinach córki. ??Jak byłem kawalerem, to rolników do wojska nie brali. Później zaczęli coś kombinować, więc trzeba było się ożenić ??śmieje się pan Jarosław. ??Kiedy żona zaszła w ciążę, mnie wzięli do wojska. Jak w nim byłem, to urodziła się nasza córka Natalia. Myślałem, że po urodzeniu dziecka zwolnią mnie ze służby. Myliłem się. Odsłużyłem jeszcze pół roku. I choć nie asystował przy porodzie, to radość z faktu, że został ojcem, była ogromna. ??Cieszyli się także dziadkowie, bo to była pierwsza wnuczka ??mówi mieszkaniec Wyganowa.Ojciec z chłodną głowąPięć lat później na świat przyszła druga córka ??Daria, przed sześcioma laty ??syn Mateusz a zaledwie osiem miesięcy temu Kamilek. Bycie ojcem czwórki pociech to nie lada wyzwanie. ??Ale podchodzę do wszystkiego spokojnie i z chłodną głową. Natomiast na pewno będę dążył, żeby dzieci zdobyły odpowiednie wykształcenie oraz dobrą pracę ??planuje pan Jarosław. Przyznaje, że wychowywanie czwórki dzieci nie należy do najłatwiejszych zadań i wiąże się z licznymi wyrzeczeniami oraz obowiązkami. ??Trzeba to wszystko ogarnąć, zarówno pod względem materialnym, jak i wychowawczym. Taka gromadka na pewno wymaga życiowej zaradności, bo ona jest podstawą ??przekonuje mieszkaniec Wyganowa. Jego zdaniem najtrudniejszą rolą ojca jest zapewnienie odpowiedniego bytu rodzinie. ??Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale żyć bez nich też się nie da. Zawsze z tyłu głowy mam, że trzeba jednak zapewnić rodzinie jakiś status materialny i na tym się skupiam. Za to żona zajmuje się wychowywaniem dzieci i dbaniem o dom ??wyjaśnia pan Jarosław.Mecze i łowienie rybŚwietnie, jak mówi, dogaduje się z córkami. ??Jak tylko środki finansowe na to pozwalają wyjeżdżam z nimi na mecze piłkarskie. Ostatnio byłem z Natalią na spotkaniu reprezentacji Polski, która grała z Gruzją. Poza tym wspólnie łowimy ryby czy zbieramy grzyby w lesie ??wylicza pan Jarek. I liczy, że już niebawem dołączy do nich Mateusz, a z czasem Kamil. A już teraz ?jego ukochana gromadka? wyśmienicie wypełnia atmosferę w domu. ??Jak się zaczną kłócić, to jest straszliwy hałas, że nie do wyobrażenia. Za to na zakupach, każde ma pomysł, co jeszcze kupić, a portfel tylko jeden. Każde jednak jest przeze mnie równo kochane. Nikt nie jest wyróżniany ??podsumowuje z dumą pan Jarosław.
Pan Jarosław Eliasz z Wyganowa na co dzień dba o to, by przesyłki i listy docierały do nas na czas. Od 15 lat jest też dumnym tatą, choć do dziś żałuje, że nie był przy narodzinach córki. – Jak byłem kawalerem, to rolników do wojska nie brali. Później zaczęli coś kombinować, więc trzeba było się ożenić – śmieje się pan Jarosław. – Kiedy żona zaszła w ciążę, mnie wzięli do wojska. Jak w nim byłem, to urodziła się nasza córka Natalia. Myślałem, że po urodzeniu dziecka zwolnią mnie ze służby. Myliłem się. Odsłużyłem jeszcze pół roku. I choć nie asystował przy porodzie, to radość z faktu, że został ojcem, była ogromna. – Cieszyli się także dziadkowie, bo to była pierwsza wnuczka – mówi mieszkaniec Wyganowa.Ojciec z chłodną głowąPięć lat później na świat przyszła druga córka – Daria, przed sześcioma laty – syn Mateusz a zaledwie osiem miesięcy temu Kamilek. Bycie ojcem czwórki pociech to nie lada wyzwanie. – Ale podchodzę do wszystkiego spokojnie i z chłodną głową. Natomiast na pewno będę dążył, żeby dzieci zdobyły odpowiednie wykształcenie oraz dobrą pracę – planuje pan Jarosław. Przyznaje, że wychowywanie czwórki dzieci nie należy do najłatwiejszych zadań i wiąże się z licznymi wyrzeczeniami oraz obowiązkami. – Trzeba to wszystko ogarnąć, zarówno pod względem materialnym, jak i wychowawczym. Taka gromadka na pewno wymaga życiowej zaradności, bo ona jest podstawą – przekonuje mieszkaniec Wyganowa. Jego zdaniem najtrudniejszą rolą ojca jest zapewnienie odpowiedniego bytu rodzinie. – Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale żyć bez nich też się nie da. Zawsze z tyłu głowy mam, że trzeba jednak zapewnić rodzinie jakiś status materialny i na tym się skupiam. Za to żona zajmuje się wychowywaniem dzieci i dbaniem o dom – wyjaśnia pan Jarosław.Mecze i łowienie rybŚwietnie, jak mówi, dogaduje się z córkami. – Jak tylko środki finansowe na to pozwalają wyjeżdżam z nimi na mecze piłkarskie. Ostatnio byłem z Natalią na spotkaniu reprezentacji Polski, która grała z Gruzją. Poza tym wspólnie łowimy ryby czy zbieramy grzyby w lesie – wylicza pan Jarek. I liczy, że już niebawem dołączy do nich Mateusz, a z czasem Kamil. A już teraz „jego ukochana gromadka” wyśmienicie wypełnia atmosferę w domu. – Jak się zaczną kłócić, to jest straszliwy hałas, że nie do wyobrażenia. Za to na zakupach, każde ma pomysł, co jeszcze kupić, a portfel tylko jeden. Każde jednak jest przeze mnie równo kochane. Nikt nie jest wyróżniany – podsumowuje z dumą pan Jarosław.