Bez boskiej interwencji nie i odbyłyby się dożynki. - Rano trochę Pan Bóg nam pokropił, żeby się pod nogami nie kurzyło, a potem już było pogodnie i ciepło do samego końca ? mówi Zdzisław Górski z Koła Rolniczego w Kobylinie, które zorganizowało dożynki gminne.Msze dziękczynne za tegoroczny plon na terenie gminy Kobylin odbyły się o tej samej godzinie. Jedna w klasztorze, a druga farze. Następnie już bez podziałów wszyscy przemaszerowali z rynku na stadion, gdzie starostowie dożynek, którymi byli tym razem kobylinianie - Janina Ratajczak i Robert Dębski, nieśli chleb wypieczony z tegorocznych ziaren i wręczyli go oficjelom. Starościna była przez lata związana z okolicznymi podmiotami rolnymi. Jej towarzysz to hodowca bydła opasowego, który jest też gospodarzem na 14 hektarach, gdzie hoduje m.in. kukurydzę i zboża. Jak zwykle podczas dożynek w Kobylinie poczęstunek dla wszystkich gości był zupełnie darmowy, a można było się raczyć takimi specjałami jak chleba z masłem, maślanką, grochówką, ciastami, i zupą węgierską. - Była przepyszna, ale mocno pikantna. Trzeba było po niej koniecznie czymś popić ? żartuje Zdzisław Górski.
Bez boskiej interwencji nie i odbyłyby się dożynki. - Rano trochę Pan Bóg nam pokropił, żeby się pod nogami nie kurzyło, a potem już było pogodnie i ciepło do samego końca – mówi Zdzisław Górski z Koła Rolniczego w Kobylinie, które zorganizowało dożynki gminne.Msze dziękczynne za tegoroczny plon na terenie gminy Kobylin odbyły się o tej samej godzinie. Jedna w klasztorze, a druga farze. Następnie już bez podziałów wszyscy przemaszerowali z rynku na stadion, gdzie starostowie dożynek, którymi byli tym razem kobylinianie - Janina Ratajczak i Robert Dębski, nieśli chleb wypieczony z tegorocznych ziaren i wręczyli go oficjelom. Starościna była przez lata związana z okolicznymi podmiotami rolnymi. Jej towarzysz to hodowca bydła opasowego, który jest też gospodarzem na 14 hektarach, gdzie hoduje m.in. kukurydzę i zboża. Jak zwykle podczas dożynek w Kobylinie poczęstunek dla wszystkich gości był zupełnie darmowy, a można było się raczyć takimi specjałami jak chleba z masłem, maślanką, grochówką, ciastami, i zupą węgierską. - Była przepyszna, ale mocno pikantna. Trzeba było po niej koniecznie czymś popić – żartuje Zdzisław Górski.