Droga Królewska w Kobylinie nie zasługuje na swoją górnolotną nazwę. Polna ścieżka przykryta piachem, pełna wyrw i kolein sprawia, że przejazd nią grozi urwaniem koła w aucie. Mieszkańcy okolicznych posesji czują się zlekceważeni przez władze gminy. - Burmistrz ma nas w głębokim poważaniu – uważają.
I dodają. - Żal ściska, jak się słyszy, że gdzieś w Smolicach przez kilometr ma się ciągnąć chodnik. Przy Polnej w Kobylinie też jest mniej domów, niż wybudowano przy Drodze Królewskiej, a mają piękną drogę i chodniki – bulwersują się ludzie. I wprost przyznają, że zabiegi kosmetyczne, które od czasu do czasu gmina wykonuje na drodze na nic się zdają. - Przywożą tłuczeń na drogę, ale co z tego, jak za chwilę rolnicy ciężkim sprzętem wyjadą na pola i wszystko zniszczą. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w deszczowe dni. Wówczas – zamiast wyrw i tumanów kurzu – okoliczni mieszkańcy muszą zmagać się z błotnistą breją. - Po opadach na drodze jest jedna wielka kałuża. Nie da się przez to przejechać, a co dopiero przejść pieszo.Czy władze Kobylina przestaną w końcu lekceważyć potrzeby mieszkańców posesji przy Drodze Królewskiej? Czy ulica doczeka się utwardzenia? Kiedy lokalna społeczność będzie mogła bezpiecznie nią przejechać bez ryzyka uszkodzenia samochodu? Nie wiadomo, bo włodarz gminy albo jest na wyjeździe, albo ma spotkania, a telefonu nie odbiera. A przed wyborami obiecywał. - Ci, co chcą ze mną porozmawiać, nie powiedzą nigdy, że z burmistrzem nie można rozmawiać. (…) Niech pani mieszkańcom poda mój numer komórki, jestem pod nim dostępny 24 godziny na dobę – mówił Bernard Jasiński. Kiedy w końcu włodarz znajdzie czas, by się do Drogi Królewskiej ustosunkować, wrócimy do sprawy.