Złoża węgla brunatnego występujące na terenie Zalesia Wielkiego mają zostać wpisane do wykazu złóż o znaczeniu strategicznym. I podlegać obligatoryjnej ochronie przed stałą zabudową i ograniczeniom co do gospodarowania na ich obszarze. Dlatego też kobylińscy rajcy wystosowali oficjalne oświadczenie, w którym sprzeciwiają się włączeniu tych terenów do Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju w ramach Polityki Energetycznej Polski do 2030 roku.Odszkodowanie starczyło na flaszkę ? Chcemy tym oświadczeniem poprzeć również inne gminy, takie jak Krobia, czy Miejska Górka, gdzie również są złoża węgla. Fachowcy twierdzą, że są inne sposoby na wydobycie tego węgla niż odkrywka. Bo tutaj jest ?spichlerz wielkopolski? i gdyby to ruszyło, to po jakimś czasie zrobi się pustynia, bo to może wysuszać wodę w obrębie 50 kilometrów ? mówi Tadeusz Dżygała, przewodniczący kobylińskiej rady i mieszkaniec Zalesia Wielkiego. To właśnie m. in. na jego polu znajdują się złoża węgla. ? W ciągu mojego urzędowania tutaj 3 razy już robili odwierty. Weszli przed żniwami, jak już jęczmień prawie był do sprzątania. Załatwiłem tylko tyle, że jak robili odwiert, to jeździli tymi samymi ścieżkami, więc straciłem tylko plony z hektara, a nie z dziesięciu ? wspomina. I żartuje, że ?wielkie odszkodowanie?, które miał za to obiecane na niewiele starczyło. ? Na tamte czasy to akurat kupiliśmy z sąsiadem 0,7 wódki ? śmieje się. ?Woda zejdzie i nic nie będzie rosło? Obawy związane z odkrywką są jednak poważne. ? Popieramy oświadczenie rady. To jest teren rolniczy, odkrywka wpłynie na niego negatywnie. Tu się ludzie pobudowali, nowe obory mają, kredyty na wiele lat pobrali. A chcą tu przyjechać i odwierty kopać ? mówi Zenon Miedziński, sołtys Zalesia Wielkiego. I przyznaje, że ryzyko jest duże. ? Jeżeli trafią w źródło wody, to ona zejdzie w obrębie 50 kilometrów. I będzie tu pustynia. Skorzystają na tym tylko ci, którzy będą na tej kopalni. A my możemy stracić dorobek życia. Woda zejdzie, to nic nie będzie rosło ? przyznaje. Przedsiębiorcy też mówią - nie Protesty radnych i mieszkańców popierają również lokalni przedsiębiorcy. ? Założyliśmy stowarzyszenie Pracodawców dla Ekologii, w którym są zrzeszeni tacy pracodawcy jak Pudliszki, Hodowla Roślin Smolice, Legutko. Dużo pracodawców, którzy dookoła mają firmy ? wyjaśnia Piotr Chlebowski, kobyliński radny i członek założyciel stowarzyszenia. ? W ramach stowarzyszenia szukamy alternatywy, żeby nie dopuścić do eksploatacji złóż ? wyjaśnia. O tym, co wyniknie z działalności zarówno rady jak i stowarzyszenia będziemy informować na łamach ?Gazety Krotoszyńskiej?.(mar)
Przeciw odkrywce złóż węgla brunatnego na terenie gminy Kobylin protestują radni, lokalni przedsiębiorcy i mieszkańcy Zalesia Wielkiego. Obawiają się, że wpłynie ona negatywnie na rolnictwo, a to przecież jedno z głównych źródeł utrzymania na tym obszarze. Złoża węgla brunatnego występujące na terenie Zalesia Wielkiego mają zostać wpisane do wykazu złóż o znaczeniu strategicznym. I podlegać obligatoryjnej ochronie przed stałą zabudową i ograniczeniom co do gospodarowania na ich obszarze. Dlatego też kobylińscy rajcy wystosowali oficjalne oświadczenie, w którym sprzeciwiają się włączeniu tych terenów do Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju w ramach Polityki Energetycznej Polski do 2030 roku. Odszkodowanie starczyło na flaszkę – Chcemy tym oświadczeniem poprzeć również inne gminy, takie jak Krobia, czy Miejska Górka, gdzie również są złoża węgla. Fachowcy twierdzą, że są inne sposoby na wydobycie tego węgla niż odkrywka. Bo tutaj jest „spichlerz wielkopolski” i gdyby to ruszyło, to po jakimś czasie zrobi się pustynia, bo to może wysuszać wodę w obrębie 50 kilometrów – mówi Tadeusz Dżygała, przewodniczący kobylińskiej rady i mieszkaniec Zalesia Wielkiego. To właśnie m. in. na jego polu znajdują się złoża węgla. – W ciągu mojego urzędowania tutaj 3 razy już robili odwierty. Weszli przed żniwami, jak już jęczmień prawie był do sprzątania. Załatwiłem tylko tyle, że jak robili odwiert, to jeździli tymi samymi ścieżkami, więc straciłem tylko plony z hektara, a nie z dziesięciu – wspomina. I żartuje, że „wielkie odszkodowanie”, które miał za to obiecane na niewiele starczyło. – Na tamte czasy to akurat kupiliśmy z sąsiadem 0,7 wódki – śmieje się. „Woda zejdzie i nic nie będzie rosło” Obawy związane z odkrywką są jednak poważne. – Popieramy oświadczenie rady. To jest teren rolniczy, odkrywka wpłynie na niego negatywnie. Tu się ludzie pobudowali, nowe obory mają, kredyty na wiele lat pobrali. A chcą tu przyjechać i odwierty kopać – mówi Zenon Miedziński, sołtys Zalesia Wielkiego. I przyznaje, że ryzyko jest duże. – Jeżeli trafią w źródło wody, to ona zejdzie w obrębie 50 kilometrów. I będzie tu pustynia. Skorzystają na tym tylko ci, którzy będą na tej kopalni. A my możemy stracić dorobek życia. Woda zejdzie, to nic nie będzie rosło – przyznaje. Przedsiębiorcy też mówią - nie Protesty radnych i mieszkańców popierają również lokalni przedsiębiorcy. – Założyliśmy stowarzyszenie Pracodawców dla Ekologii, w którym są zrzeszeni tacy pracodawcy jak Pudliszki, Hodowla Roślin Smolice, Legutko. Dużo pracodawców, którzy dookoła mają firmy – wyjaśnia Piotr Chlebowski, kobyliński radny i członek założyciel stowarzyszenia. – W ramach stowarzyszenia szukamy alternatywy, żeby nie dopuścić do eksploatacji złóż – wyjaśnia. O tym, co wyniknie z działalności zarówno rady jak i stowarzyszenia będziemy informować na łamach „Gazety Krotoszyńskiej”. (mar)