Kilka miesięcy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego burmistrz Kobylina przekonywał, że kampania wyborcza będzie doskonałą okazją do znalezienia sojuszników popierających idee przyspieszenie budowy obwodnicy miasta. Włodarz zapowiadał rozmowy i wciągnięcie w sprawę kandydatów na europarlamentarzystów. ? Będzie kampania wyborcza, więc myślę, że się posłowie tutaj u nas pokażą i będziemy znów mówić o obwodnicy. To będzie okazja, a ja zawsze wykorzystuję wszystkie okazje ? mówił wówczas Bernard Jasiński. Tej okazji jednak nie wykorzystał. Od czasu szumnych zapowiedzi burmistrz nie zrobił nic, by przyspieszyć termin planowanej na 2025 rok obwodnicy Kobylina. Mimo, że kandydaci do PE w gminie gościli. ? Żadnych rozmów na temat obwodnicy nie było. My tylko możemy to co cały czas mówię ? sukcesywnie zgłaszać jakieś petycje do tych instytucji, które rzeczywiście mają coś do powiedzenia ? przyznaje dziś włodarz miasta. Jednak w ciągu kilku ostatnich miesięcy żadna nowa petycja nie powstała. Choć Bernard Jasiński uważa, że gmina jest w sprawę zaangażowana. ? Będę korzystał z tych możliwości, które na dzisiaj są osiągalne. Czyli z posłami rozmawiać, jakieś stanowiska zajmować, petycje. Tak, żeby temat był ciągle w ruchu. Ruch ten zdaje się być niezwykle opieszały. Podobnie jak działania radnych. Pół roku temu, w oficjalnym piśmie wysłanym do GDDKiA, premiera, ministerstwa infrastruktury, wojewody, marszałka i parlamentarzystów z naszego regionu rajcy zagrozili, że jeżeli budowa obwodnicy nie będzie przyspieszona, to mieszkańcy wyjdą na ulice i będą blokować krajówkę. Na nikim nie zrobiło to jednak większego wrażenia. Sprawa stanęła w miejscu. Kobylińscy radni nie kwapią się, by blokować krajówkę. ? Na ulicę nie będziemy na razie wychodzili. Teraz mam tyle pracy na polu, że nawet nie mam czasu wychodzić. Bo to są dwie rzeczy. Trzeba najpierw zarobić na życie i żyć godnie, a potem mieć możliwość działań w stronę tego, żeby poprawiła się sytuacja komunikacji na terenie miasta ? mówi Piotr Chlebowski. Marta Popławska
Intensywną kampanię na rzecz przyspieszenia budowy obwodnicy Kobylina zapowiadały szumnie władze miasta. Miały być rozmowy z europosłami, protesty i blokada drogi krajowej. Nie było nic. Zaangażowanie burmistrza i rady okazało się płonne. Kilka miesięcy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego burmistrz Kobylina przekonywał, że kampania wyborcza będzie doskonałą okazją do znalezienia sojuszników popierających idee przyspieszenie budowy obwodnicy miasta. Włodarz zapowiadał rozmowy i wciągnięcie w sprawę kandydatów na europarlamentarzystów. – Będzie kampania wyborcza, więc myślę, że się posłowie tutaj u nas pokażą i będziemy znów mówić o obwodnicy. To będzie okazja, a ja zawsze wykorzystuję wszystkie okazje – mówił wówczas Bernard Jasiński. Tej okazji jednak nie wykorzystał. Od czasu szumnych zapowiedzi burmistrz nie zrobił nic, by przyspieszyć termin planowanej na 2025 rok obwodnicy Kobylina. Mimo, że kandydaci do PE w gminie gościli. – Żadnych rozmów na temat obwodnicy nie było. My tylko możemy to co cały czas mówię – sukcesywnie zgłaszać jakieś petycje do tych instytucji, które rzeczywiście mają coś do powiedzenia – przyznaje dziś włodarz miasta. Jednak w ciągu kilku ostatnich miesięcy żadna nowa petycja nie powstała. Choć Bernard Jasiński uważa, że gmina jest w sprawę zaangażowana. – Będę korzystał z tych możliwości, które na dzisiaj są osiągalne. Czyli z posłami rozmawiać, jakieś stanowiska zajmować, petycje. Tak, żeby temat był ciągle w ruchu. Ruch ten zdaje się być niezwykle opieszały. Podobnie jak działania radnych. Pół roku temu, w oficjalnym piśmie wysłanym do GDDKiA, premiera, ministerstwa infrastruktury, wojewody, marszałka i parlamentarzystów z naszego regionu rajcy zagrozili, że jeżeli budowa obwodnicy nie będzie przyspieszona, to mieszkańcy wyjdą na ulice i będą blokować krajówkę. Na nikim nie zrobiło to jednak większego wrażenia. Sprawa stanęła w miejscu. Kobylińscy radni nie kwapią się, by blokować krajówkę. – Na ulicę nie będziemy na razie wychodzili. Teraz mam tyle pracy na polu, że nawet nie mam czasu wychodzić. Bo to są dwie rzeczy. Trzeba najpierw zarobić na życie i żyć godnie, a potem mieć możliwość działań w stronę tego, żeby poprawiła się sytuacja komunikacji na terenie miasta – mówi Piotr Chlebowski. Marta Popławska