Kolejny miesiąc i coraz cieńszy portfel Polaka. Główny Urząd Statystyczny oszacował, że wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), czyli główna miara inflacji w Polsce, wyniósł w sierpniu 16,1 proc. rok do roku. To kolejny rekord od 25 lat.
Sierpniowy wzrost inflacji okazał się niespodzianką, gdyż wzrosła ona aż o 0,5 punktu procentowego w stosunku do lipca. Wtedy to utrzymywała się jeszcze na poziomie 15,6 proc., minimalnie, bo o 0,1 p.p. wyższym niż w czerwcu. Wielu ekonomistów zakładało więc, że sierpień przyniesie jej stabilizację albo nawet lekki spadek. Inflacyjne oczekiwania dotyczyły wyniku 15,4 proc. Oficjalne dane okazały się jednak dalekie od przewidywań.
Powodem zaskoczenia ceny żywności i inflacja bazowa, którą obecnie szacujemy na 9,9 proc.
– stwierdzają eksperci Banku Pekao. Ale są i tacy, których wynik sierpniowej inflacji nie zaskakuje. Przemysław Litwiniuk, członek Rady Polityki Pieniężnej, przyznał w rozmowie "Jeden na jeden", że dane Narodowego Banku Polskiego wyraźnie wskazywały na przedwczesność oczekiwań dotyczących wypłaszczenia się poziomu inflacji. Jak stwierdził przyczyną tak wyraźnego, dalszego wzrostu są rosnące ceny energii, paliwa i żywności, przerywane łańcuchy dostaw w związku z wojną w Ukrainie, a także "niekontrolowane wydatki publiczne w roku wyborczym".
O spadku cen żywności nie możemy marzyć
Mniej zaskakujący jest główny czynnik wzrostu inflacji, czyli – po prostu – coraz wyższe kwoty na paragonach ze sklepów spożywczych. W samym sierpniu ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 1,6 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. Skalę tę obrazuje Polakom prezeska Izby Zbożowo-Paszowej, Monika Piątkowska:
Z 10 bochenków chleba zostaje niecałe 7,5, resztę zjada inflacja. Przeciętna cena chleba w rodzinnych piekarniach to już praktycznie 10 zł
– mówi pani prezes. Kryzys widać w koszyku gołym okiem, a lepiej się nie zapowiada.
Póki trwa wojna w Ukrainie i są takie ceny surowców energetycznych, to o spadku cen żywności nie możemy marzyć
– powiedział 30 sierpnia na antenie Polsat News Henryk Kowalczyk, wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Pilnujmy, żeby nie wzrosły
– dodał wicepremier.
Galopująca inflacja coraz częściej wpływa na wybory konsumenckie Polaków, które pod lupę wzięły UCE RESEARCH i Grupa BLIX. Z cyklicznego raportu pt. "Bieżące nastroje konsumenckie. Na czym Polacy oszczędzają?" opublikowanego w połowie sierpnia wynika, że obecnie już 60 proc. Polaków ogranicza swoje wydatki. Jeszcze rok temu, o tej samej porze, o oszczędzaniu mówiło niespełna 41 proc. rodaków. Wtedy to też 45,5 proc. stanowczo zaprzeczało, że musi oszczędzać, dziś zrobiło to już tylko 26,3 proc. Najczęściej wskazywanym przez respondentów powodem cięcia wydatków są rosnące ceny.
Najwięcej Polaków (46,9 proc.) oszczędza na artykułach odzieżowych, następnie słodyczach i przekąskach (44,5 proc.), napojach alkoholowych (40,8 proc.), artykułach RTV-AGD (35,8 proc.), a także kosmetykach – 30,3 proc. Oszczędności w mniejszym stopniu dotyczą produktów pierwszej potrzeby, które Polacy zmuszeni są kupować nawet po wysokich cenach. Choć i w tym przypadku, jeśli się da, Polacy liczą każdy grosz. 40 proc. konsumentów szuka wśród produktów spożywczych tańszych zamienników.
Główny powód cięcia wydatków nikogo nie powinien dziwić. Aktualne ceny produktów codziennej potrzeby biją rekordy. Jest drożej niż rok temu, czy w latach pandemicznych
– mówi Marcin Lenkiewicz, współautor badania z grupy BLIX.
Prognozy na najbliższą przyszłość. Szykują się kolejne rekordy inflacji
Co dalej? Czy szczyt inflacji już za nami? Prof. Adam Glapiński, prezes NBP, w ostatnim wywiadzie dla Business Insidera stwierdził, że jesteśmy w "trudnym momencie i blisko punktu zwrotnego". Według niego po wakacjach inflacja "powinna się znaleźć w trendzie spadkowym". Sierpniowa niespodzianka inflacyjna stawia jednak duży znak zapytania na dotychczasowych scenariuszach dotyczących zwalniania inflacji. Surowo traktują je eksperci mBanku, według których inflacja na poziomie 16 proc. będzie utrzymywać się do końca roku. Co do jednego, prognozy ekonomistów są spójne.
W pierwszym kwartale 2023 r. inflacja przekroczy 20 proc.
– powiedział prof. Marian Noga, były członek RPP. Podobnego zdania jest Litwiniuk:
Myślę, że 20-procentowa inflacja nie jest wykluczona i to w styczniu, ze względu na zmiany dotyczące regulowanych cen energii.
Takie same prognozy snuł w rozmowie z TVN24 Ludwik Kotecki, członek RPP:
Inflacja na początku roku może nam szybko wystrzelić, nawet do poziomu 20 proc.
Niepocieszający scenariusz, odsłaniający całą prawdę o inflacji jako błędnym kole, skomentował w internecie dr Tomasz Wyłuda, ekonomista wykładający na Uniwersytecie Opolskim:
Przy 21% inflacji, aby ochronić oszczędności, trzeba znaleźć lokatę na 26%. Jeżeli uda się taką znaleźć, to realnie... nie zarobimy nic. Skłania to do mniejszych oszczędności i większej konsumpcji, to z kolei jeszcze bardziej napędza inflację.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.