Ponad 60 lat na rynku. Doświadczeni i oddani pracownicy. Szeroka gama produktów od świec przez znicze, wkłady, do pochodni i lampionów. Do tego kilka brak inwestycji, silna konkurencja. I tak wypaliła się krotoszyńska ?Jutrzenka?. Spółdzielnię postawiono właśnie w stan likwidacji. Pracę straci 60 osób. ? Gdzie pójdziemy? ? pytają rozgoryczeni ludzie.Od lat spółdzielnia boryka się z kłopotami finansowymi. ? Brak inwestycji przez wiele lat spowodował wysokie koszty wytworzenia produktu. Powstały duże konkurencyjne firmy, a my zostaliśmy trochę w tyle - mówił kilka tygodni temu na łamach ?Gazety Krotoszyńskiej? Paweł Hryniak, prezes ?Jutrzenki?. Walne gromadzenie członków właśnie podjęło uchwałę o likwidacji spółdzielni.Wypowiedzenia i sprzedaż majątku
Ponad 60 lat na rynku. Doświadczeni i oddani pracownicy. Szeroka gama produktów od świec przez znicze, wkłady, do pochodni i lampionów. Do tego kilka brak inwestycji, silna konkurencja. I tak wypaliła się krotoszyńska „Jutrzenka”. Spółdzielnię postawiono właśnie w stan likwidacji. Pracę straci 60 osób. – Gdzie pójdziemy? – pytają rozgoryczeni ludzie.Od lat spółdzielnia boryka się z kłopotami finansowymi. – Brak inwestycji przez wiele lat spowodował wysokie koszty wytworzenia produktu. Powstały duże konkurencyjne firmy, a my zostaliśmy trochę w tyle - mówił kilka tygodni temu na łamach „Gazety Krotoszyńskiej” Paweł Hryniak, prezes „Jutrzenki”. Walne gromadzenie członków właśnie podjęło uchwałę o likwidacji spółdzielni.Wypowiedzenia i sprzedaż majątku
Co to oznacza dla pracowników? - Pracownikom zostaną wręczone wypowiedzenia. Kiedy? Trudno powiedzieć. Na tę chwile nikt jeszcze go nie otrzymał. Dostaną trzymiesięczne odprawy, spłatę udziałów a po zbyciu majątku kwota ze sprzedaży również zostanie podzielona pomiędzy spółdzielców - tłumaczy Paweł Hryniak. Twierdzi, że nie jest w stanie przewidzieć jak długo potrwa cały proces likwidacji. – Chcemy to zrobić jak najszybciej – twierdzi. I dodaje. – Nie jestem w stanie powiedzieć czy majątek zostanie podzielony i sprzedany po kawałku czy w całości. Jeśli znalazłby się jeden inwestor zainteresowany całością to nie wykluczamy takiej opcji. Póki co, nie mamy jeszcze żadnej tego typu propozycji – wskazuje.Wprowadzeni w błąd?
Tymczasem co niektórzy pracownicy nie mogą wyjść ze zdumienia, że zakład zatrudniający kiedyś 300 osób tak po prostu zostanie zlikwidowany. I nie zostawiają na zarządzie a także radzie nadzorczej zakładu suchej nitki. – Nikomu tak naprawdę nie zależało na tym by ten zakład uratować. A ci którym zależało już tam nie pracują, bo nie pozwolono im przeprowadzić sensownych reform i zrobić porządek z niektórymi – grzmi jeden z pracowników. Inny dodaje. – Nieodpowiedni ludzie kierowali spółdzielnią, którzy nie mieli zielonego pojęcia o zarządzaniu – uważa. Ludzie twierdzą, że władze zakładu myślą tylko o swoich prywatnych interesach nie licząc się ze zdaniem pracowników. - Nikt im niczego do końca nie wyjaśnił. Gdzie teraz pracę znajdzie mój szwagier. Przecież na rynku i tak jest trudno, a on do tego jest jeszcze inwalidą. Z czego będzie żył. On w tym zakładzie pracuje od kiedy pamiętam – tłumaczy mieszkaniec Krotoszyna.„Przerosło nas to”
Paweł Hryniak odpiera zarzuty pracowników i zaprzecza jakoby zarząd wprowadzał ich w błąd i nie informował jasno o sytuacji spółdzielni. – Temat był podjęty w grudniu na walnym – zarzeka się prezes przekonując przy tym, że spółdzielcy mieli świadomość jaką uchwałę podejmują i co ona za sobą niesie. - Odbyło się spotkanie i było tłumaczone jak to będzie dalej wyglądało. Było o tym mówione i to nie jest tak, że z dnia na dzień coś zostało podjęte – upiera się Paweł Hryniak. Nie zgadza się też z zarzutem, że zarówno zarząd jak i rada nie zrobili nic aby postawić spółdzielnię na nogi. – Tyko nie byliśmy już w stanie. Musielibyśmy kilka milionów zainwestować w park maszynowy, a nie stać nas na to. Przerastało nas to. Próbowaliśmy wprowadzić nową linię technologiczną, ale koszty by nas przerosły – uważa.PUP pomoże
Do krotoszyńskiego „pośrednika” wypłynęło już zgłoszenie o przeprowadzeniu zwolnień grupowych w „Jutrzence”. – W zgłoszeniu poinformowano nas o zwolnieniach grupowych. Dotyczy to 59 osób, w różnych terminach, do 31 lipca. Z informacji wynika, że pracownicy zostali objęci poradnictwem prawnym - tłumaczy dyrektor PUP w Krotoszynie, Małgorzata Grzempowska. I dodaje. – Sytuacja każdego pracownika zostanie rozpatrzona i zbadana indywidualnie. Część na pewno ma przyznane renty, część być może nabyła już prawa emerytalne – wskazuje Małgorzata Grzempowska. Zapewnia jednak, że pracownicy „Jutrzenki” nie zostaną pozostawieni sami sobie. – Jeśli wykażą chęć, to zaproponujemy im różne formy wsparcia. Postaramy się też ustalić dyżur naszego pracownika w zakładzie – zaznacza.