reklama

Co mówi łowczy krajowy Paweł Lisiak o zakażeniach koronawirusem w powiecie?

Opublikowano:
Autor:

Co mówi łowczy krajowy Paweł Lisiak o zakażeniach koronawirusem w powiecie? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KoronawirusAlina i Paweł Lisiak stają w obronie honoru rodziny i prawdy. Przedstawiają swoją wersję przebiegu wydarzeń.

OŚWIADCZENIE 
 
W związku z niesłychaną skalą pomówień i nieprawdziwych doniesień medialnych na temat naszej rodziny dotyczących zachorowania przez nas na koronawirusa chcielibyśmy przedstawić rzeczywisty przebieg wydarzeń ostatnich tygodni. Jest nam niezwykle przykro z powodu oszczerstw, które nas dotknęły. Od połowy marca do wyjścia Aliny ze szpitala 12 kwietnia pozostawaliśmy odcięci od bieżących spraw. Dopiero teraz, po powrocie do domu, dotarła do nas ta ogromna fala nienawiści. Spotkały nas nie tylko fałszywe i krzywdzące oskarżenia, np. o łamanie przez członków naszej rodziny zasad kwarantanny, lecz także groźby podpalenia rodzinnego domu!
 
Stajemy zatem w obronie honoru naszej rodziny oraz prawdy i prezentujemy prawdziwy bieg wypadków. 3 marca Paweł pojechał z wizytą służbową do Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Przed powrotem do domu i do Krotoszyna odbył kilkadziesiąt spotkań w Warszawie. Nikt, z kim w tym okresie miał kontakt, nie miał objawów koronawirusa. Również osoby, z którymi spotkał się w samej Brukseli, są zdrowe. Przypominamy również, że na początku marca nie obowiązywały w Polsce takie procedury sanitarne jak obecnie. Kontrolowaliśmy nasz stan zdrowia i nie zauważyliśmy żadnych objawów wskazujących na chorobę.
 
Nieszczęśliwe wydarzenia zaczęły się 14 marca, kiedy nagle u 85-letniego ojca Pawła wystąpiły problemy z oddychaniem. Z tego powodu został on odwieziony do szpitala w Krotoszynie. Tata od 50 lat miał stwierdzoną astmę, przeszedł też trzy udary i często podlegał hospitalizacji. Wywiad lekarski przeprowadzono bezpośrednio z nim. Był w pełni władz umysłowych i rzeczowo odpowiadał na pytania. Zgodnie ze swoim ówczesnym stanem wiedzy stwierdził między innymi, że w ostatnich dniach nie miał kontaktu z osobą przebywającą za granicą. Nie wiedział bowiem, że Paweł prawie dwa tygodnie wcześniej wrócił z jednodniowej wizyty służbowej w Belgii.
 
W czasie kiedy tatę przyjmowano do szpitala, siostra Pawła zajęła się przywiezieniem mu najpotrzebniejszych rzeczy. Ona również nie zdawała sobie sprawy z delegacji Pawła. W drodze do szpitala skontaktowała się z nami, by spytać o nasze ostatnie wyjazdy. Wtedy dowiedziała się od Pawła, że był z wizytą w Brukseli. Bezzwłocznie osobiście powiadomiła o tym SOR. Poinformowała również, że jako osoba pracująca w aptece ma kontakt z wieloma ludźmi. Stanowczo ją uspokojono, że to wszystko nie musi oznaczać, że ojciec jest zarażony wirusem SARS-CoV-2. Tego samego popołudnia nadeszła wieść o tym, że tata zostaje przewieziony do szpitala zakaźnego w Kaliszu, a nad nami oraz całą naszą rodziną sanepid zaczyna sprawować nadzór. Oświadczamy, że od tamtej chwili przestrzegaliśmy wszystkich zasad kwarantanny.
 
15 marca u ojca potwierdzono pozytywny wynik badania na obecność koronawirusa. Błyskawicznie powiadomiliśmy o tym telefonicznie i esemesowo wszystkie osoby, z którymi kontaktowaliśmy się w marcu. W poniedziałek 16 marca Paweł został zabrany do poznańskiego szpitala zakaźnego. Po wykryciu u niego wirusa SARS-CoV-2 informację o tym podobnie jak wcześniej przesłaliśmy do wszystkich osób, z którymi mieliśmy styczność.
 
W pierwszych dobach hospitalizacji objawy niewydolności oddechowej u Pawła zaostrzyły się i zdecydowano o zastosowaniu intensywnej tlenoterapii. 18 marca pobrano do badania próbki od przechodzących domową kwarantannę Aliny i dzieci. Dwa dni później w związku z objawami COVID-19 również Alinę przetransportowano do tego samego szpitala, w którym leżał Paweł. 22 marca dostała wyniki swoich testów i okazało się, że także ona jest zainfekowana. Nasze dzieci miały wyniki ujemne.
Rankiem 27 marca, po 14 dniach hospitalizacji, umarł nasz ojciec, teść i dziadek. Tego samego dnia w poznańskiej „Gazecie Wyborczej” pojawił się oparty na nieprawdziwych informacjach, szkalujący nas artykuł (https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,25822209,lowczy-kraju-przywiozl-koronawirusa-z-brukseli-i-zakazil-cala.html). 8 kwietnia, po dwukrotnym uzyskaniu w testach wyników ujemnych, Paweł opuścił szpital. Alina wyszła z niego 12 kwietnia.
 
Podsumowując:
  • Paweł po powrocie z Belgii nie miał świadomości, że może przenosić koronawirusa, ani wiedzy o tym, by którakolwiek ze spotkanych tam osób była nosicielem SARS-CoV-2;
  • pojawienia się objawów u Pawła 15 marca, biorąc pod uwagę okołotygodniowy czas inkubacji koronawirusa, wyklucza jego obecność w organizmie Pawła przed 7 marca. Zatem nie zaraził się on COVID-19 w trakcie pobytu w Belgii;
  • nieprawdą jest, że zatailiśmy odbycie przez Pawła zagranicznej podróży. Powszechnie o tym wiedziano, a wiadomość o jego spotkaniu w Brukseli zamieszczono także na stronie Zarządu Głównego PZŁ;
  • od momentu otrzymania informacji o potencjalnym zarażeniu koronawirusem świadomy ryzyka Paweł nie odbywał spotkań służbowych. Na bieżąco powiadamiał też wszystkich, których mógł ewentualnie nieświadomie zarazić;
  • nieprawdą jest, że SOR w Krotoszynie nie został poinformowany o wyjeździe służbowym Pawła;
  • nieprawdą jest, że nie przestrzegaliśmy ograniczeń związanych z przechodzeniem domowej kwarantanny;
  • nie jest prawdą, że wydaliśmy jakiekolwiek przyjęcie;
  • nie udzielaliśmy zgody na ujawnianie przez sanepid informacji o naszym stanie zdrowia np. „Gazecie Wyborczej”. Ich upublicznienie uznajemy za przejaw skrajnego braku profesjonalizmu.
Do dzisiaj nie udało się nam ustalić, kiedy dokładnie został zarażony Paweł, ale ani razu nie uchylaliśmy się od przestrzegania wszystkich procedur mających na celu ochronę zdrowia innych ludzi. Zgodnie z naszą wiedzą żadna z mających z nami kontakt osób w powiecie krotoszyńskim nie zaraziła się koronawirusem (co potwierdzono ujemnymi wynikami testów).
 
Współczujemy wszystkim dotkniętym tą chorobą. Wiemy, przez co musieliście lub wciąż musicie przechodzić. My dodatkowo staliśmy się wraz z rodziną ofiarami agresywnej nagonki społecznej i medialnej. Określono nas jako tych, którzy spowodowali pojawienie się koronawirusa w powiecie krotoszyńskim. Tak naprawdę jednak do dziś nie wiadomo od kogo zaczęła się fala zachorowań.
Z całego serca dziękujemy osobom, które udzieliły nam wsparcia w niezwykle trudnym dla nas okresie choroby, oraz tym, które pomagały naszym dzieciom w czasie, kiedy przebywaliśmy w szpitalu. Ogromne wyrazy wdzięczności składamy również wspaniałemu personelowi medycznemu oddziału zakaźnego poznańskiego szpitala im. Józefa Strusia. Dzięki Wam nasza rekonwalescencja przebiegła skutecznie w spokojnej i przyjaznej atmosferze. Mieliśmy pewność, że znajdujemy się w dobrych rękach.
 
Ponieważ zostaliśmy wyleczeni, sami podjęliśmy decyzję o przekazaniu naszego osocza na leczenie osób dotkniętych koronawirusem. W tym celu skontaktowaliśmy się z wielkopolskim centrum krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Obecnie czekamy na termin pobrania od nas osocza. Mamy nadzieję, że przysłuży się to skutecznej walce z wirusem.
 
Nie rozumiemy, kto i w jakim celu wykorzystał stan epidemii do wzbudzenia ogromu negatywnych emocji oraz wprowadzenia atmosfery wzajemnego braku zaufania do dotychczas zżytej społeczności naszego regionu.
Życzymy wszystkim zdrowia i jak najszybszego znalezienia lekarstwa na koronawirusa.
 
Alina i Paweł Lisiakowie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE