Dowodem na to jest nowoczesne zintegrowane centrum logistyczne – otwarte uroczyście kilka dni temu. Firma przeżywa jednak ciężkie chwile. – Ale nie pogrzebiemy tych 30 lat. Na pewno nie bez walki – dodaje prezes.
Firma A-T funkcjonuje na rynku od 30 lat. Podwaliny pod nią stworzył Stanisław Tyrakowski, a jej rozwojem zajął się jego syn – Adam.
- Zaczynaliśmy w branży elektro, potem doszła chemia, farmacja, spożywka, zdrowa żywność. Teraz funkcjonujemy w trzech branżach: elektryka i elektronika, chemia gospodarstwa domowego i towary papiernicze oraz spożywcze i farmaceutyczne – wylicza Paweł Jarmużek, prezes zarządu spółki A-T Krotoszyn.
Rozwój
Od trzech dekad firma się rozwijała.
- Co roku był zysk – różnie się kształtował – np. w 2008 był najmniejszy, mieliśmy 1.200.000 zł rocznego zysku, ale w 2016 udało się dojść do prawie 10 milionów – wskazuje Paweł Jarmużek.
Niestety, dobra passa skończyła się w ubiegłym roku. Firma po raz pierwszy od 30 lat nie wygenerowała zysku. Konieczne były zwolnienia, a przedsiębiorstwo znalazło się w stanie restrukturyzacji.
- Z 920 osób etatowych w 2017 roku, na koniec czerwca 2019 roku mamy 780 pracowników – przyznaje prezes zarządu.
Kryzys
Kryzys w krotoszyńskim przedsiębiorstwie nie wiąże się ze złą sytuacją na rynku czy kiepskim zarządzaniem. Jest – jak mówi prezes Jarmużek – wynikiem tego, że urząd skarbowy zawiesił A-T zwrot podatku VAT. Chodzi konkretnie o zwrot, który firma wygenerowała na sprzedaży zagranicznej.
- Dopóki eksport był mały a sprzedaż krajowa wyższa – zwrot VAT-u nie występował. W roku 2008 lub 2009 zaczęły się pojawiać miesiące, w których sprzedaż zagraniczna była wyższa i pojawił się zwrot VAT-u. Z czasem, gdy eksport udało nam się zwiększyć zwrot VAT-u pojawiał się co miesiąc. Nigdy nie był on kwestionowany ze strony urzędu. Aż do końca zeszłego roku VAT był zwracany – opisuje Paweł Jarmużek.
Kontrole
Pierwsze kontrole urzędników skarbowych – w związku z VAT-em – rozpoczęły się w firmie w 2014 roku.
- Mamy dwie kontrole, które trwają od tego czasu. Dwie kolejne są prowadzone od 2016 roku i ciągle nie są skończone – wylicza prezes.
I dodaje.
- Pięć lat trwa kontrola, zmieniają się zespoły kontrolujące (…) i nie potrafią wskazać, co A-T robi źle.
W ubiegłym roku – mimo ciągłego trwania czterech kontroli – urzędnicy rozpoczęli dwie kolejne.
- W maju rozpoczęto piątą kontrolę. (…) A we wrześniu zdarzyła się taka sytuacja, że przyszło dwóch urzędników i rozpoczęli kolejną kontrolę – precyzuje Paweł Jarmużek.
Od razu jednak dodaje, że firma nie ma nic do ukrycia.
- Stwierdziliśmy z Adamem - od tego są instytucje, urzędy, mają swoje zadania, muszą kontrolować – niech kontrolują. Nam to nie przeszkadza, nic nie ukrywamy, nie mamy się czego bać. Wyszliśmy z takiego założenia, dlatego nie wywieraliśmy żadnej presji, nie pisaliśmy ponagleń – opowiada prezes zarządu spółki A-T.
Zawieszone 30 mln zł
Sytuacja zmieniła się diametralnie we wrześniu ubiegłego roku. Dzień po tym jak rozpoczęła się szósta kontrola – firma otrzymała informację, że urząd skarbowy zawiesza A-T aż 15 milionów złotych niewypłaconego jeszcze VAT-u.
- Jest przepis, który mówi, że żeby żądać ode mnie zwrotu VAT-u wypłaconego trzeba wskazać decyzją co robię źle. Takich decyzji nie mamy. Natomiast jest też przepis, który pozwala na czas prowadzenia kontroli i wyjaśnień zawiesić VAT jeszcze niewypłacony. I to uczynili. Zabrali nam 15 milionów złotych. Nie zwrócili – przyznaje Paweł Jarmużek.
Na tym się jednak nie skończyło.
- Parę dni później przyszli z takimi samymi decyzjami zawieszającymi zwrot VAT-u za sierpień i wrzesień. Łącznie urząd skarbowy zawiesił nam 30 milionów złotych – wylicza Jarmużek.
Koniec z eksportem
Bojąc się, że w każdym kolejnym miesiącu, gdy prowadzona będzie sprzedaż zagraniczna VAT również nie będzie zwracany – firma zrezygnowała z eksportu.
- Od października nie robimy żadnej sprzedaży eksportowej. Bo każdy kolejny miesiąc eksportu wiązałby się z tym, że – idąc tym samym tropem – urzędnicy przychodziliby z kolejnymi decyzjami zawieszającymi kolejny miesiąc wypłaty VAT-u – przyznaje Paweł Jarmużek.
Decyzja nie była prosta, bo eksport generował niemal połowę przychodów.
- Sprzedaż zagraniczna rozwinęła się na tyle, że z 750 mln zł przychodów – 350 mln zł to był eksport. Z dnia na dzień wyłączyłem 350 – 400 mln zł przychodu – mówi prezes.
70 mln zł kredytów
I choć sytuacja nie była łatwa, to – gdyby chodziło jedynie o zawieszenie 15 czy 30 mln zł VAT – firma by sobie poradziła.
- Bez 15 milionów – łatwo by nie było, ale dalibyśmy radę. Bez 30 – dużo trudniej, ale jeszcze też byśmy prawdopodobnie dali radę - mówi z przekonaniem Paweł Jarmużek.
Problem jednak w tym, że firma miała 70 mln zł kredytów. I ryzyko, że będzie je musiała spłacić w ciągu dwóch tygodni.
- Bank, który się nagle dowiaduje, że urząd skarbowy nie zwrócił nam 30 milionów – co zrobi? Wypowiada nam te kredyty. Bo dla banku to jest zagrożenie. Że spółka utraci płynności i nie ureguluje zobowiązań – podkreśla Paweł Jarmużek. I dodaje. - Więc tu nawet nie chodziło o te 15 milionów zawieszone przez urząd, nie chodziło o 30 milionów. Problem polegał na tym, że razem z tymi 30 milionami zawieszonymi przez urząd skarbowy banki wypowiedzą nam 70 milionów kredytów inwestycyjnych i obrotowych do spłaty w ciągu 7 czy 14 dni. Obojętnie jakbyśmy się starali, bez 100 milionów to nawet taka organizacja jak nasza by sobie nie poradziła – mówi Paweł Jarmużek.
Restrukturyzacja
Dlatego też zapadła decyzja o restrukturyzacji. Która – wbrew pozorom – pozwoliła na to, by firma nadal funkcjonowała. Konieczna była także redukcja kosztów. Rozpoczęły się zwolnienia pracowników i zamykanie sklepów.
- Zwolniłem 140 pracowników. Musieliśmy to zrobić – mówi z żalem prezes Jarmużek.
Podkreśla jednak, że sytuacja powinna się już stabilizować.
- Żeby teraz firma przetrwała musimy tak zoptymalizować stronę kosztową, żeby się z kosztami zmieścić w tym zysku, który generujemy na sprzedaży bez eksportu - mówi.
Paweł Jarmużek zapowiada, że zarząd spółki będzie walczył do końca.
- Sanacja dała nam to, że mamy ochronę przed wierzycielami, przed dostawcami towaru, którzy niestety razem z nami cierpią. Sytuacja nie jest prosta, jednak nie pogrzebiemy tych 30 lat, a na pewno nie bez walki.
SKARBNIK POD WRAŻENIEM
Jedną z osób, która miała okazję obejrzeć nową siedzibę A-T i zapoznać się z problemami firmy był Grzegorz Galicki, skarbnik gm. Krotoszyn.
- Miałem ostatnio możliwość zwiedzenia firmy A-T i zapoznania się z jej problemami. Jestem pod wrażeniem. Gratuluję właścicielom i zarządzającym stworzenia tak nowoczesnego i posiadającego potencjał rozwojowy przedsiębiorstwa. Jestem przekonany, że idziecie w dobrym kierunku, szczerze wierzę, że pokonacie wszelkie trudności, które często powstają nie zależnie od was, niech sprawdzi się w Waszej praktyce przysłowie "co cię nie zabije, to cię wzmocni" i obyście wyszli na prostą faktycznie wzmocnieni, bo na to zasługujecie wraz ze swoją załogą. Ponadto takich firm, nasza lokalna społeczność bardzo potrzebuje, a ja jako skarbnik miejsko-gminny zawsze powtarzam, gmina jest silna siłą swoich podatników i tej siły Wam życzę i pozdrawiam - komentuje Grzegorz Galicki.