- Gdyby ta kupa spadła sobie przypuśćmy na trawniczek czy na drzewo, nic by się nie stało – ciągnął dalej swą opowieść Hieronim Marszałek.
I precyzował.
– Ale ta kupa spadła na panią. I ta pani była bardzo zakłopotana, bo musiała zrobić toaletę – oznajmił sołtys.
Na co reszta rajców zareagowała salwą śmiechu. Co zdenerwowało Hieronima Marszałka.
- Proszę się nie śmiać, bo dla każdego z nas byłby to poważny problem – stwierdził radny.
Po chwili się jednak zreflektował.
- Wiadomo, że może gorzej by było, gdyby ktoś spadł z 18. piętra i byłby wypadek śmiertelny, ale przecież nie o to chodzi – zauważył.
I wrócił do wątku „spadającej kupy”, proponując rozwiązanie tego problemu.
- Powinniśmy w tym temacie zastosować technikę mechaniczną i elektroniczną, bo sokolnik na pewno spełnił swoje zadanie, ale to są koszty. Natomiast elektronika i mechanika równie skutecznie odstraszy ptaki, żebyśmy mieli ładny park i żeby ludzie nie bali się, że coś im spadnie na głowę – argumentował radny.
Niestety, jego wystąpienie nie spotkało się z odpowiedzią ze strony kolegów i koleżanek z rady miejskiej w Krotoszynie. Wygląda więc na to, że ptaki w parku nadal będą mogły swobodnie sobie ulżyć – nawet w locie.