Do tematu wrócił ostatnio radny i nauczyciel – Bartosz Kosiarski. Powołał się na burmistrza, który miał zadeklarować – jak to mówił rajca – wsparcie materialne dla strajkujących. - Jest na to wielu świadków – uprzedził Bartosz Kosiarski – na co dzień szef oddziału ZNP w Krotoszynie. I zagaił włodarza, w jaki sposób zamierza wspomóc strajkujących nauczycieli?
Franciszek Marszałek powiedział krótko – kasa z poobcinanych za strajk pensji nauczycielskich jest do dyspozycji szkół. - My tych pieniędzy nie zabierzemy. Jeżeli pojawią się możliwości prawne, to będzie można je wykorzystać. Na dziś – co podczas strajku podkreślała ówczesna minister oświaty - wynagrodzenie się nie należy, co jest zapisane w ustawie. Wypłata środków byłaby naruszeniem dyscypliny finansów – wskazywał Franciszek Marszałek, burmistrz Krotoszyna. Takie stanowisko nie zadowoliło Bartosza Kosiarskiego, który apelował o zintensyfikowanie działań mających na celu znalezienie rozwiązania. - Żeby to nie trwało dwa lata – apelował radny.
Wszystkich na ziemię sprowadził wiceburmistrz Ryszard Czuszke, odpowiedzialny w gminie Krotoszyn za oświatę. Wyjaśnił, iż intencją wizyty samorządowców w szkołach, podczas strajku nauczycieli, wcale nie była kwestia kasy, choć o wsparciu materialnym rozmawiano. Podstawowe cele były przede wszystkim dwa – wsparcie „moralne” nauczycieli i niedopuszczenie do skłócenia środowiska pedagogicznego. Miał też gotową receptę na rozwiązanie sprawy. - Skoro uczniowie ponieśli pewien uszczerbek z tytułu strajku, to proszę bardzo, zróbmy zajęcia, które by ten uszczerbek likwidowały i za to zapłaćmy – podsumował Ryszard Czuszke. Niestety, jak sam przyznał nie zostało to przyjęte ze zrozumieniem przez środowisko nauczycielskie.