Handlujący na krotoszyńskim rynku mają dość robót związanych z rewitalizacją centrum. – Nawet dostawcy nie mogą dojechać z towarem – alarmują. Urzędnicy bronią się, że przy pracach związanych z wymianą infrastruktury podziemnej i ułożeniem nowej nawierzchni nie da się uniknąć utrudnień. – Racjonalny człowiek powinien to zrozumieć – uważa Michał Kurek. A handlowcy pytają. – Kto zrozumie nas? – Wszystko rozkopane, rozumiem że pewne utrudnienia będą, ale teraz nawet dostawcy nie mogą do nas dojechać. Dostawca przywiózł mi towar i zostawił na parkingu, bo bliżej podjechać nie może – opowiada właścicielka sklepu zlokalizowanego w rynku. I dodaje. – Przez to musiałam wezwać pracownicę do sklepu, bo muszę przenieść towar sama. To są ciężkie skrzynki z alkoholem, a przecież nie zostawię sklepu otwartego. Ciekawe, kto mi pokryje dodatkowe koszty, które poniosłam z tego tytułu?– oburza się kobieta.
„Idziemy ludziom na rękę, a i tak są pretensje”
Rynek, co podkreślają urzędnicy, jest teraz placem budowy i mieszkańcy, a także właściciele sklepów, muszą się liczyć z utrudnieniami. – Akurat w tym przypadku towar przez wykonawcę na prośbę właściciela został podwieziony przy użyciu sprzętu budowlanego do samego sklepu – odpiera zarzuty Michał Kurek, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej w krotoszyńskim magistracie. I dodaje. - Nie ma możliwości wykonania nawierzchni wraz z infrastrukturą podziemną, aby nie było utrudnień dla tych domów i instytucji, które są umiejscowione przy remontowanej drodze. Michał Kurek twierdzi, że sytuacja za jakiś czas się uspokoi. - Tak samo było jak robiliśmy Rynkową, Farną i Mały Rynek. Ludzie chcieliby, żeby to wszystko było robione, ale żeby nie było utrudnień, a tak się nie da – zaznacza urzędnik. I twierdzi, że urząd i wykonawca idą ludziom na rękę. – A i tak są pretensje. Jak zrobiliśmy szybko Klasztorną, żeby można było dojść do kościoła na święta, to zaraz miałem telefony że zrobili to byle jak. I po świętach wykonawca robił poprawki – wspomina naczelnik.
Farida Leśniewska