Było o nim głośno zanim jeszcze pojawił się w krotoszyńskim szpitalu. Pokłócili się o niego krotoszyńscy radni. Kontrowersje wywołał też w Rozdrażewie. Mowa o 16-rzędowym tomografie, który od kilkunastu dni diagnozuje pacjentów na oddziale intensywnej terapii. - Pierwszą i podstawową jego zaletą jest zwiększenie szybkości i dokładności obrazowania przy jednoczesnym zmniejszeniu dawki promieniowania pochłoniętej przez pacjenta – przekonuje Paweł Jakubek, dyrektor SP ZOZ w Krotoszynie. I dodaje. – Aparat daje możliwość wykonywania badań naczyniowych m.in. mózgu, klatki piersiowej, jamy brzusznej i kończyn. Montaż finansowy zakupu bardzo potrzebnego dla ratowania zdrowia i życia sprzętu od początku wzbudzał mnóstwo emocji. Najgoręcej było w Krotoszynie. Wszystko przez to, że powiat który bezpośrednio odpowiada za funkcjonowanie szpitala a tym samym zakup wyposażenia wykoncypował sobie, że nie dołoży do zadania ani złotówki. Milion na sprzęt zadeklarował niemiecki koncern Mahle Polska. Resztę – czyli 800 tys. zł – miał dać Krotoszyn. Miasto się jednak zbuntowało w obliczu skąpstwa administrujących lecznicą. Wówczas starosta zaczął zabiegać o pieniądze od pozostałych gmin. Sam też został zmuszony do sypnięcia kasą. Kalkulacje finansowe przedsięwzięcia, od samego początku były tak niejasne, że zaczęły o nim krążyć legendy. Nawet Maciej Bratborski, burmistrz Koźmina Wlkp. przekonując radnych, ze trzeba dołożyć do zakupu tomografu sugerował, że główny ciężar finansowy spoczywa na barkach samorządu powiatowego, podkreślając znaczny wkład niemieckiego koncernu.
Ostatecznie tomograf, który trafił do krotoszyńskiego szpitala kosztował prawie 1,8 mln zł. Mahle wyłożyło milion zł, gmina Krotoszyna 400 tys. zł, powiat 200 tys. zł, Koźmin, Kobylin i Zduny po 50 tys. zł, Sulmierzyce oddały powiatowi grunt o tej wartości, zaś Rozdrażew przekazał 30 tys. zł. Z tomografu korzystać będą pacjenci szpitala, ale też osoby, które otrzymają skierowanie na tego typu badanie od lekarza specjalisty. Nawet ci spoza powiatu. – Nie ma rejonizacji i każdy pacjent, który ma skierowanie, może się zapisać w każdym ośrodku który realizuje umowę z NFZ. Niestety, liczbę wykonanych badań determinuje kontrakt. U nas do tej pory czas oczekiwania wynosił kilka tygodni – tłumaczy Paweł Jakubek. I dodaje. - Uważam, że na tego typu badania nie powinno być limitu, tylko po prostu powinny być wykonywane. Będziemy się jednak starali o wyższy kontrakt na przyszły rok, aby móc wykonywać tych badań więcej - podkreśla szef lecznicy. (far)