Pięć miesięcy temu Kaufland prowadził zakrojoną na szeroką skalę rekrutację pracowników do budowanego w Krotoszynie marketu. Przyjęto wówczas prawie 80 osób. Niektóre nawet zwolniły się z dotychczasowego miejsca pracy skuszone atrakcyjnymi warunkami i zarobkami. Teraz okazuje się, że nowy pracodawca nie wszystkim przedłuży umowy. Pracę, i to jeszcze w tym roku, starci 20 osób. Nabór pracowników do niemieckiej sieć, która zbudowała największy w powiecie supermarket przy ul. Mickiewicza w Krotoszynie – łącznie blisko 2.000 m kw. powierzchni handlowej, kilkadziesiąt tysięcy pozycji na liście asortymentu – ruszył w wakacje. Do pracy było potrzebnych prawie 80 osób. - Zgłosiło się ponad 370 chętnych, z czego 230 to osoby zarejestrowane w naszym urzędzie jako bezrobotne – mówiła w czerwcu Małgorzata Grzempowska, zastępczyni dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Krotoszynie.
Część osób przyjętych do Kauflandu zwolniła się od dotychczasowego pracodawcy widząc większe perspektywy w nowo otwieranym markecie. Teraz zastanawiają się czy dobrze zrobili. - Od paru tygodni część pracowników chodzi jak na szpilkach. Atmosfera jest nerwowa, bo nikt nie może być spokojny o posadę – opowiada była już pracownica krotoszyńskiego supermarketu Kaufland. Kilka dni temu, dokładnie 13 listopada, dowiedziała się, że market nie przedłuży z nią umowy. – Żeby dostać się do pracy w Kauflandzie zwolniłam się na własne życzenie z Dino. Kaufland oferował mi bowiem lżejszą pracę za podobne pieniądze i byłam pewna gwarancji zatrudnienia. Teraz nie mam żadnej pracy - mówi zrozpaczona kobieta. I dodaje. - Spaliłam za sobą most, bo sądziłam, że tu będzie bardziej świetlana przyszłość. Czuję się oszukana, bo gdy podpisywałam umowę na okres próbny, deklarowano, że będą one przedłużane i stan osobowy zostanie zachowany – opowiada kobieta.
Tomasz Słaboszewski Szerzej w aktualnym wydaniu "Gazety Krotoszyńskiej".