Mieszkańcy Kuklinowa i Romanowa mają dość fetoru z hodowli trzody chlewnej należącej do radnego Mariana Dymarskiego .Ponadto uważają, że świnie są trzymane w złych warunkach. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska przeprowadził już kontrolę. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nieprawidłowości są znaczne. Grupa mieszkańców Kuklinowa od dwóch lat narzeka na odór z hodowli trzody chlewnej należącej do Mariana Dymarskiego. Pisaliśmy o tym na łamach „Gazety Krotoszyńskiej”. Po publikacji artykułu zgłosili się do nas mieszkańcy Romanowa, gdzie kobyliński radny również prowadzi hodowlę. – Tak nie da się żyć. Latem nie można okna otworzyć, prania nie można na dworze wieszać, bo wszystko przesiąka zapachem świń. Nawet zimą jest on uciążliwy – alarmują.
„Gnojowica płynie rurą”
W Romanowie Marian Dymarski dzierżawi chlewnię, w której hoduje świnie zarówno na parterze jak i na piętrze. – To są jakieś spartańskie warunki. Gnojowica z tego piętra spływa rurą na kupkę obornika. Co nie jest dość rzadkie, żeby rurą przeszło, jest zrzucane taczkami z piętra – opisują ludzie. I dodają, że również obornik nie jest dostosowany do potrzeb hodowli. – Z trzech stron murek, a z jednej słomą pozatykane. To wszystko na nasze pole spływa – denerwują się. Mają już dość, dlatego postanowili spotkać się z mieszkańcami Kuklinowa licząc na to, że wspólnie uda im się zdziałać więcej.
„To smród stanowi problem”
Najpierw odnoszą się do wypowiedzi Mariana Dymarskiego cytowanych w poprzednim artykule „Gazety Krotoszyńskiej”. – Ludzie chcą, żebym zaprzestał produkcji. Ich to boli, że ja mam trójkę dzieci na studiach, że ja nie korzystam z pomocy opieki społecznej, że jestem człowiek zaradny. Boli ich, że radzę sobie w życiu. To zazdrość – przytaczają słowa radnego i hodowcy. I nie kryją zdenerwowania. – Nie jesteśmy zazdrośni. Nie interesuje nas, gdzie są dzieci pana Mariana i jak sobie w życiu radzi. Nie przeszkadza nam również, że świnie hoduje. Nam przeszkadza, że śmierdzi. To smród stanowi problem – mówią mieszkańcy Kuklinowa i Romanowa. I decydują się na radykalne kroki. – Zawiadomiliśmy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska o tym problemie. Bo tak się dalej żyć nie da – ucinają.
Znaczne nieprawidłowości?
Inspektorzy WIOŚ odpowiedzieli na apel mieszkańców wiosek i przeprowadzili kontrolę w obu hodowlach. – Najpierw przeprowadziliśmy kontrolę w Kuklinowie, a dwa lub trzy dni później, po telefonie mieszkanki Romanowa, pojechaliśmy tam. Zrobiliśmy dokumentację fotograficzną, kontrola się jeszcze nie zakończyła – mówi Jakub Kaczmarek, dyrektor WIOŚ w Kaliszu. Dodaje jednak, że ze wstępnych ustaleń inspektorów wynika, że w obu hodowlach występują znaczące naruszenia. – Tam rzeczywiście jest fetor, smród się unosi, zbiornik na gnojowice jest nieprawidłowy i ścieki spływają do gruntów. Wiadomo, że jak się prowadzi hodowlę, to chów zawsze może być uciążliwy, ale są pewne skale uciążliwości. A to poza skalę zdecydowanie wykracza – przyznaje inspektor. Zaznacza jednak, że kontrola trwa nadal, a jej oficjalne wyniki będą znane dopiero za kilka dni. – Gdy kontrola się zakończy będę w stanie powiedzieć jakie kroki podejmiemy i jakie nieprawidłowości stwierdzono – mówi.
Negatywne odczucia kontrolerów
Kontrolerzy WIOŚ zaniepokoili się również stanem zwierząt i warunkami w jakich są trzymane. – My się na kwestiach weterynaryjnych nie znamy i nie jest to zakres naszych kompetencji. Jednak wydaje nam się, że hodowla nie spełnia w pełni wymagań w zakresie weterynaryjnym – przyznaje dyrektor. I zapowiada powiadomienie Powiatowego Inspektora Weterynaryjnego w Krotoszynie. – Na chwilę obecną jeszcze pisma nie otrzymaliśmy, ale gdy pismo wpłynie, na pewno w trybie pilnym będziemy przeprowadzać kontrolę – mówi Anna Lis, powiatowy inspektor weterynaryjny. Marian Dymarski, hodowca i kobyliński radny nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. – Uważam, że postępuję dobrze i zgodnie, a jeżeli ktoś uważa, że postępuję źle to niestety jest jego stanowisko – stwierdza. I dodaje, że na chwilę obecną nie zna jeszcze wyników kontroli, więc nie może ich skomentować. Dlatego do tematu wrócimy na łamach „Gazety Krotoszyńskiej”.
(mar)