Skąd zainteresowanie kulturystyką?
Od kilku dobrych lat ćwiczę na siłowni i pomysł, by zająć się kulturystyką, zrodził się sam. Trochę pomogli znajomi, którzy namawiali mnie bym spróbowała. Natomiast na samej kulturystyce skupiona jestem od niespełna roku. Przede wszystkim spełniam się życiowo, w tym co robię. To co było moim marzeniem, stało się realnym celem. I chciałabym to kontynuować jak najdłużej i na ile zdrowie pozwoli. To nie jest już tylko pasja, ale sposób na życie.
Dużo wyrzeczeń niesie za sobą takie wyrzeźbienie ciała?
Nie są to dla mnie wyrzeczenia. Po prostu taki mam tryb życia, który świadomie wybrałam. Nie ma tutaj jakiejś rygorystycznej diety. Trzeba tylko pilnować ilości posiłków i pochłanianych kalorii. Zdarza się, że skubnę coś słodkiego, ale wszystko oczywiście za zgodą trenera. Tu jednak najważniejszą rolę odgrywa trening.
Częste wizyty na siłowni?
Cztery razy w tygodniu, po około 3 godziny. Jest to trening siłowy i kardio.
Jak to jest z tą dietą kulturystów, o której krążą wręcz dowcipy? Czy lekki brzuszek faktycznie oznacza nabieranie masy a nad rzeźbą pracuje się później?
To są stereotypy (śmiech). Liczy się zbilansowana dieta, obliczona pod konkretny organizm. Każdy ma indywidualny plan żywieniowy i nie ma możliwości, by się on powtórzył.
Na co jurorzy zwracają szczególną uwagę podczas zawodów?
Właściwie na wszystko począwszy od stroju, poprzez poruszanie się na scenie, a skończywszy na proporcjach ciała. W pierwszej fazie zawodów, każdy z zawodników ma za zadanie przedstawienie obowiązkowych póz np. przodem, bokiem czy prezentacja pleców. Później w finale jest większa dowolność i prezentuje się to, co się ma najlepszego. Do tego dochodzi odrobina wdzięku, szeroki uśmiech i można zdziałać cuda. Natomiast o zwycięstwie decydują szczegóły i detale.
A jakie są największe pani atuty?
Myślę, że zdecydowanie plecy. No i uroda oczywiście (śmiech). Wiadomo, że zawsze jest coś do poprawki i człowiek widzi, krocząc z zawodów na zawody, nad czym trzeba jeszcze popracować.
Debiut i od razu czwarte miejsce na zawodach w Gdańsku, to świetny wynik.
Bardzo się z niego cieszę. Startowały 32 zawodniczki. Marzyłam o finale, ale czwarte miejsce z jednej strony jest dla mnie miłą niespodzianką, a z drugiej bardzo motywuje do dalszej pracy, żeby wskoczyć na podium. Jak na przetarcie myślę, że niezły wynik.
Była trema na scenie?
Oczywiście. Na szczęście w wersji mobilizującej. Wiadomo też, że na scenie, podczas prezentacji, nie można zdradzać, że jest się zestresowanym. Natomiast każde kolejne wyjście, owocowało zdecydowanie lepszą prezentacją.
Planuje pani kolejne starty?
Już 24 marca wezmę udział w Otwartych Mistrzostwach Wielkopolski w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie współorganizatorem imprezy jest mój aktualny klub ze Śremu, więc nie mogę przynieść wstydu (śmiech). Natomiast w kwietniu szykują się Mistrzostwa Polski.