Primaaprilisowy żart kosztował naszą redakcję równy milion złotych. Przekazaliśmy już tę kwotę burmistrzowi Krotoszyna Franciszkowi Marszałkowi. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że włodarz nadal trzyma ten milion w swoim gabinecie...Po ujawnieniu w ?Gazecie Krotoszyńskiej? sensacyjnych informacji o zapadaniu się hali widowiskowo-sportowej budowanej przy Zespole Szkół nr 3 w urzędzie miejskim telefony rozgrzały się do czerwoności. Dzwonili oburzeni mieszkańcy. Także komórka burmistrza Franciszka Marszałka od samego rana dzwoniła bez przerwy.Pierwszy zatelefonował Julian Jokś, jeden z nieświadomych bohaterów naszej publikacji, nadzorujący inwestycję. - Był wściekły i szykuje w tej sprawie oświadczenie ? donieśli nam informatorzy.
Primaaprilisowy żart kosztował naszą redakcję równy milion złotych. Przekazaliśmy już tę kwotę burmistrzowi Krotoszyna Franciszkowi Marszałkowi. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że włodarz nadal trzyma ten milion w swoim gabinecie...Po ujawnieniu w „Gazecie Krotoszyńskiej” sensacyjnych informacji o zapadaniu się hali widowiskowo-sportowej budowanej przy Zespole Szkół nr 3 w urzędzie miejskim telefony rozgrzały się do czerwoności. Dzwonili oburzeni mieszkańcy. Także komórka burmistrza Franciszka Marszałka od samego rana dzwoniła bez przerwy.Pierwszy zatelefonował Julian Jokś, jeden z nieświadomych bohaterów naszej publikacji, nadzorujący inwestycję. - Był wściekły i szykuje w tej sprawie oświadczenie – donieśli nam informatorzy.
Godzinę później przeczytaliśmy je na witrynie internetowej miasta. „Gazeta Krotoszyńska zapłaci milionowe odszkodowanie?” - straszył nagłówek obok zeskanowanego artykułu o zapadającej się hali. - Ponieważ treść zamieszczonego w ostatnim numerze „Gazety Krotoszyńskiej” artykułu „Miliony utoną w Jawniku?” naraziła na zniesławienie dobre imię gminy, burmistrz Krotoszyna postanowił wnieść skargę do tutejszego sądu w przewidzianym dla takich okoliczności trybie natychmiastowym. (…) Sąd w pełni podzielił stanowisko samorządu i nakazał gazecie wpłatę miliona złotych, bez możliwości rozłożenia na raty, na cele charytatywne – napisano. Od ogłoszonego werdyktu nie przysługiwało odwołanie. W razie niewykonania wyroku pomieszczenia redakcji miały być zaplombowane, a majątek zlicytowany. - Burmistrz nie skorzysta z przysługującego mu prawa rezygnacji z zasądzonej kwoty i czeka na pieniądze – przeczytaliśmy w ostatnim zdaniu.W oświadczenie samorządu uwierzyła część mieszkańców. Ponoć uwierzył też skarbnik gminy, który z ołówkiem za uchem i kalkulatorem zamknął się w gabinecie i zaczął nawet wprowadzać milion od „Gazety” do budżetu po stronie dochodów. Kasę rozdysponował na drogi na Parcelkach.Milion złotych udało nam się zdobyć bez większego wysiłku, więc przekazaliśmy zasądzoną kwotę podczas śniadania wielkanocnego u burmistrza. Bo dobry żart jest miliona wart.