42-letni mieszkaniec Mokronosa od samego rana w poniedziałek 29 września razem z matką i krewnym z gminy Jarocin pracował na polu. W okolicy ostatnich zabudowań wioski, przy drodze w kierunku Bułakowa jego wujek uprawiał ziemię, a on za nim razem z matką siał pszenicę i jęczmień. 42-latek siedział za sterami Fergusona, a starsza kobieta znajdowała się na ławeczce siewnika. Dochodziła 17.00, gdy prace miały się ku końcowi. - Cieszyłem się, że dobrze nam idzie ? opowiada krewny. 42-latek prowadził ciągnik tuż przy drodze, zasiewy zaś trwały w środku pola. W pewnej chwili traktor młodego rolnika nagle odbił w lewo. Właśnie w tym momencie doszło do tragedii. Wszystko rozegrało się w ciągu ułamków sekund. 42-letni kierowca ciągnika zasłabł ? prawdopodobnie doznał ataku epilepsji. Osunął się z fotela i wypadł z kabiny przez uchylone drzwi wprost na ziemię. Pojazd gwałtownie skręcił w lewo. Mężczyzna zaś tylko cudem nie został zmiażdżony przez traktor. Ale niestety, nie uniknął już najechania przez koło siewnika. Na domiar złego wystająca część maszyny, tzw. cechownik, uderzyła mężczyznę w głowę, dotkliwie go raniąc. Do leżącego, zakrwawionego mężczyzny podbiegł jego wujek. - ?Marek chyba nie żyje?, powiedziała mi jego mama. (...) Wyglądał strasznie, mocno lała się krew, głowę miał oblepioną ziemią i kurzem. W pierwszej chwili był nieprzytomny, ale potem zauważyłem, że porusza oczyma ? relacjonuje mieszkaniec gminy Jarocin.
„Marek chyba nie żyje”, powiedziała mi jego mama, gdy do nich podbiegłem. Siedziała zrozpaczona na siewniku. Marek leżał pod traktorem, na ziemi. Gdy go zobaczyłem, w pierwszej chwili pomyślałem, że stało się najgorsze – przyznaje wujek 42-letniego mieszkańca Mokronosa. Mężczyzna wypadł z ciągnika, po czym przejechało po nim koło siewnika. W ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Poznaniu. Doznał poważnego urazu czaszkowo – mózgowego. 42-letni mieszkaniec Mokronosa od samego rana w poniedziałek 29 września razem z matką i krewnym z gminy Jarocin pracował na polu. W okolicy ostatnich zabudowań wioski, przy drodze w kierunku Bułakowa jego wujek uprawiał ziemię, a on za nim razem z matką siał pszenicę i jęczmień. 42-latek siedział za sterami Fergusona, a starsza kobieta znajdowała się na ławeczce siewnika. Dochodziła 17.00, gdy prace miały się ku końcowi. - Cieszyłem się, że dobrze nam idzie – opowiada krewny. 42-latek prowadził ciągnik tuż przy drodze, zasiewy zaś trwały w środku pola. W pewnej chwili traktor młodego rolnika nagle odbił w lewo. Właśnie w tym momencie doszło do tragedii. Wszystko rozegrało się w ciągu ułamków sekund. 42-letni kierowca ciągnika zasłabł – prawdopodobnie doznał ataku epilepsji. Osunął się z fotela i wypadł z kabiny przez uchylone drzwi wprost na ziemię. Pojazd gwałtownie skręcił w lewo. Mężczyzna zaś tylko cudem nie został zmiażdżony przez traktor. Ale niestety, nie uniknął już najechania przez koło siewnika. Na domiar złego wystająca część maszyny, tzw. cechownik, uderzyła mężczyznę w głowę, dotkliwie go raniąc. Do leżącego, zakrwawionego mężczyzny podbiegł jego wujek. - „Marek chyba nie żyje”, powiedziała mi jego mama. (...) Wyglądał strasznie, mocno lała się krew, głowę miał oblepioną ziemią i kurzem. W pierwszej chwili był nieprzytomny, ale potem zauważyłem, że porusza oczyma – relacjonuje mieszkaniec gminy Jarocin.
Ewa Serafiniak Szerzej w aktualnym numerze "Gazety Krotoszyńskiej".