Pracownicy zatrudnieni w Mahle przez agencję pracy tymczasowej Sanpro Job Service drżą o swoją przyszłość. Wszystko przez to, że podpisują umowy tylko na czas określony, a ostatnio nie przedłużono ich aż 20 osobom. – Każdy teraz myśli, kto będzie następny – mówi jeden z pracowników. Agencja Sanpro Job Service współpracuje z Mahle od listopada 2011 roku. Firma za pośrednictwem agencji zatrudnia pracowników tymczasowych, podpisując z nimi umowy na czas określony. – Teraz to się zmieniło, ale jeszcze kilka miesięcy temu było tak, że ludzie podpisywali je nawet na tydzień. Ostatnio zaś lawinowo nie przedłużają ludziom umów – opowiada jeden z pracowników. I dodaje. – Powodem jest podobno brak zamówień. Ale dochodzą nas słuchy, że Sanpro kończy współpracę z Mahle i ci ludzie, którzy są na umowach z agencją z końcem roku stracą zatrudnienie – twierdzi mieszkaniec Krotoszyna. Jego kolega zaś dodaje. – Najgorsze jest to, że po 1,5 roku pracy na czas określony powinniśmy dostać normalną umowę już bezpośrednio z firmą Mahle. A tak nie jest – ubolewa mężczyzna.
Brakuje zamówień Sygnały o nieprzedłużaniu umów pracownikom zatrudnionym przez agencje dotarły do zakładowych związków zawodowych. Ich przedstawiciele potwierdzają, że sytuacja jest spowodowana głównie brakiem zamówień na odlewni żeliwa. - Na tak zwanych 16 karuzel na odlewni funkcjonuje tylko połowa. Na zaworach i tłokach jest względnie dobrze, natomiast na żeliwie jest brak zamówień i dlatego są pracownicy przesuwani, głównie na zawory i tłoki – przyznaje Tadeusz Kubiak, szef solidarnościowych związków. W podobnym tonie wypowiada się Maciej Ratajczak, przewodniczący Związku Zawodowego „Metalowcy”. – Nie ma zamówień na obszarze odlewni żeliwa, zmniejszyły się też na tulejach – przyznaje Maciej Ratajczak.
Były przesunięcia i rotacje Związkowcy zapewniają, że robią wszystko, aby jak najwięcej osób utrzymało zatrudnienie. – Były przesunięcia i rotacje na inne obszary gdzie jest praca. Dużo osób przeszło na inne działy, ale są też takie, które nie zgadzają się na przejście na inny dział. Jesteśmy, przeciwnikami przyjmowania nowych osób, na miejsce tych, które już kilka lat przepracowały w zakładzie. Najważniejsze, żeby mieli ciągłość pracy i o to walczymy – tłumaczy Maciej Ratajczak. W podobne tony uderza Tadeusz Kubiak. - Dochodzą nas słuchy, że przyjmuje się ludzi z zewnątrz, a nie przedłuża się umów pracownikom – zaznacza związkowiec. Obaj jednak zgodnie zapewniają, że są przeciwni takim praktykom. – Jesteśmy przeciwni umowom o pracę tymczasową, bo one krzywdzą pracowników. Niestety pozwala na to prawo (...) – podkreśla Maciej Ratajczak. Podobne deklaracje składa Tadeusz Kubiak. - Ci zatrudnieni przez Sanpro nie mają dobrze. Śmieciowe umowy nie gwarantują im żadnych praw. W każdej chwili mogą ich zwolnić - tłumaczy.
Tajemnica handlowa? Sanpro nie chce ani skomentować sprawy nieprzedłużania umów, ani zatrudniania ludzi na tzw. umowy śmieciowe. – Informacje te są objęte tajemnicą handlową – ucina Katarzyna Marszałek, dyrektor biura komunikacji grupy Impel, do której należy agencja Sanpro. I dodaje. – Nie potwierdzamy natomiast informacji, aby nasza współpraca z Mahle miała zakończyć się do roku 2014.
Co na to Mahle? Ile osób w krotoszyńskim zakładzie zatrudnia obecnie niemiecki koncern? Jaka część załogi zatrudniona jest poprzez agencję? Ilu ma stałe umowy, a ilu tzw. śmieciówki? I co najważniejsze – czy nieprzedłużanie umów jest zapowiedzią szerszych zwolnień? Na te pytania do zamknięcia tego numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi od miejscowych władz koncernu.
(far)