Martwego Adama Grada ? wybitnego napastnika krotoszyńskiej Asty i jednego z najlepszych zawodników ekstraklasy ? znaleziono w jego łódzkim domu. Leżał zakrwawiony w łazience. Wieść o tajemniczej śmierci piłkarza poruszyła środowisko futbolowe i kibiców Astry z jej najświetniejszych czasów.Był sobotni poranek 7 lutego. Około godz. 6.00. życiowa partnerka Adama Grada wróciła z pracy do ich domu w Łodzi. Kiedy weszła do łazienki natrafiła na 46-letniego piłkarza. Leżał on w kałuży krwi. Niestety mężczyzna już nie żył. Kobieta natychmiast zawiadomiła policję. Po oględzinach na miejscu zdarzenia funkcjonariusze wstępnie wykluczyli, by do śmierci 46-latka przyczyniły się osoby trzecie. - Wszystko wskazuje na zgon naturalny ? wyjaśnia poinsp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej w Łodzi.Wieść o śmierci Adama Grada obiegła sportowe strony serwisów internetowych. W latach 90-tych świetnie spisywał się w ekstraklasie. Latem 1997 roku Adam Grad został sprowadzony do Astry z konińskiego Aluminium już jako bardzo znany piłkarz. Pojawiło się wówczas zapewnienie od firmy WSM, że będzie sponsorować gracza. Przedsiębiorstwo wspierało bowiem grający już w III lidze klub i miało chrapkę na II ligę. Nadzieje na awans były spore zwłaszcza w okresie, gdy Adam Grad stał się podopiecznym Mariana Grunka, ówczesnego kierownika drużyny. Piłkarz bowiem 5 lat wcześniej był w kadrze narodowej prowadzonej wówczas przez Janusza Wójcika, ale ostatecznie na Igrzyska do Barcelony, na których Polacy zdobyli srebrny medal, nie poleciał. Więcej przeczytasz w aktualnym numerze "Gazety Krotoszyńskiej".
Martwego Adama Grada – wybitnego napastnika krotoszyńskiej Asty i jednego z najlepszych zawodników ekstraklasy – znaleziono w jego łódzkim domu. Leżał zakrwawiony w łazience. Wieść o tajemniczej śmierci piłkarza poruszyła środowisko futbolowe i kibiców Astry z jej najświetniejszych czasów.Był sobotni poranek 7 lutego. Około godz. 6.00. życiowa partnerka Adama Grada wróciła z pracy do ich domu w Łodzi. Kiedy weszła do łazienki natrafiła na 46-letniego piłkarza. Leżał on w kałuży krwi. Niestety mężczyzna już nie żył. Kobieta natychmiast zawiadomiła policję. Po oględzinach na miejscu zdarzenia funkcjonariusze wstępnie wykluczyli, by do śmierci 46-latka przyczyniły się osoby trzecie. - Wszystko wskazuje na zgon naturalny – wyjaśnia poinsp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej w Łodzi.Wieść o śmierci Adama Grada obiegła sportowe strony serwisów internetowych. W latach 90-tych świetnie spisywał się w ekstraklasie. Latem 1997 roku Adam Grad został sprowadzony do Astry z konińskiego Aluminium już jako bardzo znany piłkarz. Pojawiło się wówczas zapewnienie od firmy WSM, że będzie sponsorować gracza. Przedsiębiorstwo wspierało bowiem grający już w III lidze klub i miało chrapkę na II ligę. Nadzieje na awans były spore zwłaszcza w okresie, gdy Adam Grad stał się podopiecznym Mariana Grunka, ówczesnego kierownika drużyny. Piłkarz bowiem 5 lat wcześniej był w kadrze narodowej prowadzonej wówczas przez Janusza Wójcika, ale ostatecznie na Igrzyska do Barcelony, na których Polacy zdobyli srebrny medal, nie poleciał. Więcej przeczytasz w aktualnym numerze "Gazety Krotoszyńskiej".