Wielogodzinną walkę z pożarem stodoły w Ustkowie utrudniał brak dostępu do wody.
[ZT]46402[/ZT]
- Ponoć jak zwykle zawiódł hydrant, który nie był drożny przez kilkanaście minut. Dopiero po użyciu ciężkiego młotka woda poleciała – piszą zaniepokojeni internauci na www.krotoszynska.pl.Potwierdza to szef strażaków – zawodowców.
Tymczasem szef PGKiM, które zarządza hydrantami , zarzeka się, że urządzenie było sprawne.– Rzeczywiście strażak próbował odkręcić hydrant, w końcu musiał użyć siły. A pan z wodociągów twierdzi, że to nasza wina, że się hydrant urwał. Jak woda jest do pożaru potrzebna, to ma lecieć. I nie ma dyskusji – mówi Mariusz Przybył, komendant Powiatowy KP PSP w Krotoszynie.
Nie potrafi jednak wskazać terminu ostatniego przeglądu hydrantu w Ustkowie. - Muszę informację w tej sprawie ściągnąć od pracownika. To nie jest tak, że wszyscy pracownicy są na miejscu i od razu można - mówi.- Hydrant był sprawny a został na skutek nie wiem czego uszkodzony w trakcie akcji gaśniczej. I nasi ludzie jechali od razu naprawiać – mówi Michał Przybylski stojący na czele PGKiM w Krotoszynie.
Na szczęście drugi hydrant we wsi był sprawny i strażacy mogli pobierać z niego wodę. - Koło OSP jest następny hydrant i z niego dowożono wodę – mówi szef strażaków – zawodowców.