Kolejny miesiąc, a wraz z nim kolejny inflacyjny rekord w Polsce, który dziwi już mało kogo. Pokazuje jednak, że pieniądze Polaków tracą na wartości nie tylko przez szalejące ceny żywności i energii. Drożyzna przybiera na sile nawet po wyłączeniu najbardziej zmiennych elementów statystycznego koszyka inflacyjnego. Dlaczego tak jest i jak długo to jeszcze potrwa?
Co mówi nam inflacja bazowa?
Choć inflacja bazowa urosła minimalnie mniej niż przypuszczali ekonomiści, to i tak znów pozostaje najwyższym wynikiem od prawie 23 lat. Ten rośnie bez przerwy, miesiąc w miesiąc, już od lipca 2021 r. W tym roku, w sierpniu, sięgnął 9,9 proc., we wrześniu po raz pierwszy w XXI wieku przekroczył 10 proc., a dziś przyjmuje wartość 11 proc. Co oznacza on w praktyce?Jak wyjaśnia bank centralny, wskaźnik inflacji bazowej lepiej identyfikuje źródła inflacji i pozwala trafniej prognozować jej przyszłe tendencje. Daje również możliwość określenia, w jakim stopniu inflacja jest stała, a w jakim kształtują ją np. krótkotrwałe zmiany cen wywołane nieprzewidywalnymi czynnikami zewnętrznymi.
Ceny energii (w tym paliw) są ustalane nie na rynku krajowym, lecz na rynkach światowych, czasem również pod wpływem spekulacji. Ceny żywności w dużej mierze zależą m.in. od pogody i bieżącej sytuacji na krajowym i światowym rynku rolnym
– tłumaczy NBP, wskazując przykłady dóbr, w przypadku których polityka pieniężna prowadzona przez bank centralny nie zawsze ma wpływ na ceny.
Wskaźniki inflacji bazowej NBP podaje co miesiąc w czterech wariantach. Te w ostatnim miesiącu przyspieszyły znacznie bardziej. Inflacja bazowa po wyłączeniu cen administrowanych, czyli podlegających kontroli państwa, wzrosła w październiku z 17,8 proc. do 18,7 proc. Nie bierze ona pod uwagę cen czynszów, wywozu śmieci, zaopatrywania w wodę, usług kanalizacyjnych, cen energii elektrycznej i gazu. Z kolei inflacja po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych, a więc cen paliw, gazu, opału, owoców czy warzyw, w poprzednim miesiącu wyniosła 13,6 proc. Dziś osiąga poziom 14,4 proc. Policzono także tzw. 15-procentową średnią obciętą, czyli miarę inflacji bazowej nieuwzględniającej grupy cen, które charakteryzowały się największymi zmianami w ostatnim roku. Ta wyniosła w październiku 14,3 proc.
Ekspertka: Podwyżki stóp procentowych są i tak za małe
W obliczu nieustannych rekordów inflacji coraz większe wątpliwości budzi podnoszenie stóp procentowych, które obecnie plasują się na – znów rekordowym – poziomie 6,75 proc. O to, dlaczego podwyżki stóp wciąż nie przynoszą oczekiwanych efektów, zapytaliśmy Katarzynę Rogoźnicką, doradcę restrukturyzacyjnego.
Podwyżka stóp procentowych działa, ale z opóźnieniem. Jej skutki będziemy odczuwać dopiero za około pół roku
– mówi ekspertka. Taki scenariusz przewiduje również najnowsza projekcja banku centralnego, według której inflacja bazowa ma zacząć spadać dopiero w drugim kwartale przyszłego roku.
Nasza rozmówczyni zaznacza jednak, że skala podwyżek stóp procentowych wprowadzona przez polski bank centralny wydaje się nieadekwatna do realiów rynkowych, na które w tym momencie składają się potężne wzrosty cen usług, produktów i surowców, a także presji płacowej.
W takiej sytuacji podwyżki stóp powinny być jeszcze większe
– twierdzi Katarzyna Rogoźnicka. Jak dodaje, w najbliższych miesiącach inflację potęgować może jeszcze wzrost płacy minimalnej i wciąż rosnące transfery socjalne.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.