Przemysław Wutke z Koźmina Wlkp. nie jest szklarzem. Mało tego, żaden z jego przodków nie miał ze szkłem nic wspólnego. Ale właśnie ze szkła tworzy niezwykłe cudeńka.Przez jakiś czas pan Przemysław próbował sił mechanice samochodowej, bo to jego wyuczony fach. Parał się również małą gastronomią. Potem kupił TIR-a i świadczył usługi transportowe. Aż w końcu natknął się w Internecie na informację o warsztatach tworzenia witraży w Elblągu. - Skorzystałem z rad fachowców, prawdziwych artystów szklarzy ? mówi koźminianin. I tak zaczęła się nowa era w jego życiu. Choć pan Przemysław sam siebie nazywa raczej rzemieślnikiem niż artystą, to cudeńka produkowane pod szyldem jego firmy ?Piktogram? - kupują dziś firmy z całej Polski. Zlecenia przychodzą z hoteli, kancelarii adwokackich i innych przesiąkniętych szklanymi elewacjami i zdobieniami firm. A trzeba podkreślić, że pan Przemysław ma wrodzony talent, bo jego firma działa na rynku dopiero od czterech lat. - Szkło jest kruche. Ale piekielnie ostre ? mówi Przemysław Wutke. Nie ma dnia, żeby nie pokaleczył się o materiał, na którym pracuje. - Podczas obróbki, zwłaszcza po jego wycięciu, szkło ma tak cienkie krawędzie, że skalpel jest przy tym tępy jak obuch siekiery ? obrazuje Wutke. ? Niekiedy nawet nie czuję przecięcia. Po prostu pojawia się krew i stąd wiem, że się skaleczyłem ? dodaje.
Przemysław Wutke z Koźmina Wlkp. nie jest szklarzem. Mało tego, żaden z jego przodków nie miał ze szkłem nic wspólnego. Ale właśnie ze szkła tworzy niezwykłe cudeńka.Przez jakiś czas pan Przemysław próbował sił mechanice samochodowej, bo to jego wyuczony fach. Parał się również małą gastronomią. Potem kupił TIR-a i świadczył usługi transportowe. Aż w końcu natknął się w Internecie na informację o warsztatach tworzenia witraży w Elblągu. - Skorzystałem z rad fachowców, prawdziwych artystów szklarzy – mówi koźminianin. I tak zaczęła się nowa era w jego życiu. Choć pan Przemysław sam siebie nazywa raczej rzemieślnikiem niż artystą, to cudeńka produkowane pod szyldem jego firmy „Piktogram” - kupują dziś firmy z całej Polski. Zlecenia przychodzą z hoteli, kancelarii adwokackich i innych przesiąkniętych szklanymi elewacjami i zdobieniami firm. A trzeba podkreślić, że pan Przemysław ma wrodzony talent, bo jego firma działa na rynku dopiero od czterech lat. - Szkło jest kruche. Ale piekielnie ostre – mówi Przemysław Wutke. Nie ma dnia, żeby nie pokaleczył się o materiał, na którym pracuje. - Podczas obróbki, zwłaszcza po jego wycięciu, szkło ma tak cienkie krawędzie, że skalpel jest przy tym tępy jak obuch siekiery – obrazuje Wutke. – Niekiedy nawet nie czuję przecięcia. Po prostu pojawia się krew i stąd wiem, że się skaleczyłem – dodaje.