Rolnicy są zdesperowani i, jak mówią, nie zawahają się przed niczym. Jeśli będzie trzeba zablokują drogi. Właśnie spotkali się ze starostą Stanisławem Szczotką, by podyskutować o kryzysie w branży.Niesłabnące problemy rolników i wybuchające co chwilę protesty powodują coraz większe napięcia w środowiskach rolniczych. - Od jakiegoś czasu mamy do czynienia z Ministerstwem Walki z Rolnictwem ? twierdzi Sławomir Szyszka, szef Rejonowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Zdunach i jednocześnie lider Porozumienia Związków i Organizacji Rolniczych Powiatu Krotoszyńskiego, które zawiązało się, aby walczyć o poprawę tragicznej sytuacji na roli. - Jesteśmy na poważnym zakręcie, bo znów mówi się na temat ASF wzdłuż wschodniej Polski. Po wizycie ministra w Białymstoku, gdzie rolnicy prawie go stamtąd wynieśli, okazało się, że jednak można robić depopulację dzików ? mówi Sławomir Szyszka. I nazywa ministra Marka Sawickiego ?chłopakiem, który się zacietrzewił pod falą krytyki".Rolnicy domagają się m. in. zawieszenia egzekwowania kar mlecznych, szczegółowej kontroli weterynaryjno-sanitarnej mięsa importowanego do Polski oraz czytelnego znakowania polskiego mięsa i jego przetworów. - Sytuacja ekonomiczna gospodarstw, zwłaszcza produkujących trzodę chlewną od dłuższego czasu systematycznie pogarsza się, co w konsekwencji doprowadziło do załamania produkcji i rozchwiania rynku produktów rolnych w naszym regionie. Niskie ceny skupu, brak należytej kontroli importowanego mięsa, niewystarczające działania promujące polskie produkty w tym wieprzowinę, oraz brak zdecydowanych działań resoru rolnictwa, przy nieuczciwych praktykach ze strony państw członkowskich UE wsparte embargiem rosyjskim, doprowadziły do załamania się rodzimej produkcji i w efekcie do pogorszenia sytuacji ekonomicznej gospodarstw rolnych ? uzasadnia poparcie rolniczych działań starosta.Rolnikom zależy m.in. na rozwiązaniu funduszu promocji produktów rolno-spożywczych. Na ten cel wydano dotąd 90 mln zł z budżetu. Jaki był efekt tych działań z punktu widzenia producentów wieprzowiny? - Żaden ? odpowiadają hodowcy trzody. - Na nasz rynek trafia mięso, którego pochodzenia nie znamy, bo nie jest ono w żaden sposób oznakowane. W każdym markecie, kupując warzywa i owoce, znamy kraj, w którym zostały wyprodukowane. W przypadku mięsa takiej informacji klient nie otrzymuje ? piekli się Marian Dymarski, hodowca ze Staregogrodu (gmina Kobylin). I dodaje, że jeśli będzie sygnał, aby podjąć bardziej radykalne kroki, to miejscowi rolnicy nie zawahają się nawet na chwilę i zablokują drogi, co miało już miejsce w ostatnich dniach w różnych częściach kraju.
Rolnicy są zdesperowani i, jak mówią, nie zawahają się przed niczym. Jeśli będzie trzeba zablokują drogi. Właśnie spotkali się ze starostą Stanisławem Szczotką, by podyskutować o kryzysie w branży.Niesłabnące problemy rolników i wybuchające co chwilę protesty powodują coraz większe napięcia w środowiskach rolniczych. - Od jakiegoś czasu mamy do czynienia z Ministerstwem Walki z Rolnictwem – twierdzi Sławomir Szyszka, szef Rejonowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Zdunach i jednocześnie lider Porozumienia Związków i Organizacji Rolniczych Powiatu Krotoszyńskiego, które zawiązało się, aby walczyć o poprawę tragicznej sytuacji na roli. - Jesteśmy na poważnym zakręcie, bo znów mówi się na temat ASF wzdłuż wschodniej Polski. Po wizycie ministra w Białymstoku, gdzie rolnicy prawie go stamtąd wynieśli, okazało się, że jednak można robić depopulację dzików – mówi Sławomir Szyszka. I nazywa ministra Marka Sawickiego „chłopakiem, który się zacietrzewił pod falą krytyki".Rolnicy domagają się m. in. zawieszenia egzekwowania kar mlecznych, szczegółowej kontroli weterynaryjno-sanitarnej mięsa importowanego do Polski oraz czytelnego znakowania polskiego mięsa i jego przetworów. - Sytuacja ekonomiczna gospodarstw, zwłaszcza produkujących trzodę chlewną od dłuższego czasu systematycznie pogarsza się, co w konsekwencji doprowadziło do załamania produkcji i rozchwiania rynku produktów rolnych w naszym regionie. Niskie ceny skupu, brak należytej kontroli importowanego mięsa, niewystarczające działania promujące polskie produkty w tym wieprzowinę, oraz brak zdecydowanych działań resoru rolnictwa, przy nieuczciwych praktykach ze strony państw członkowskich UE wsparte embargiem rosyjskim, doprowadziły do załamania się rodzimej produkcji i w efekcie do pogorszenia sytuacji ekonomicznej gospodarstw rolnych – uzasadnia poparcie rolniczych działań starosta.Rolnikom zależy m.in. na rozwiązaniu funduszu promocji produktów rolno-spożywczych. Na ten cel wydano dotąd 90 mln zł z budżetu. Jaki był efekt tych działań z punktu widzenia producentów wieprzowiny? - Żaden – odpowiadają hodowcy trzody. - Na nasz rynek trafia mięso, którego pochodzenia nie znamy, bo nie jest ono w żaden sposób oznakowane. W każdym markecie, kupując warzywa i owoce, znamy kraj, w którym zostały wyprodukowane. W przypadku mięsa takiej informacji klient nie otrzymuje – piekli się Marian Dymarski, hodowca ze Staregogrodu (gmina Kobylin). I dodaje, że jeśli będzie sygnał, aby podjąć bardziej radykalne kroki, to miejscowi rolnicy nie zawahają się nawet na chwilę i zablokują drogi, co miało już miejsce w ostatnich dniach w różnych częściach kraju.
[YT][/YT]