reklama

Siatkówka – rodzinny sport i pasja Mateusza Radojewskiego

Opublikowano:
Autor:

Siatkówka – rodzinny sport i pasja Mateusza Radojewskiego  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Pasją Mateusza Radojewskiego jest siatkówka. Zarówno halowa, jak i plażowa. Ale w tej drugiej odnosi zdecydowanie większe sukcesy. Pochodzący z Krotoszyna, a mieszkający na co dzień w Poznaniu zawodnik walczy ze swoim partnerem Adamem Parcejem o tytuł mistrzów Polski w siatkówce plażowej.Za swoje sukcesy w siatkówce plażowej powinien w pierwszej kolejności podziękować trenerom... piłki nożnej. Dlaczego? Eksperci z juniorskich drużyn, do których młody Mateusz uczęszczał na treningi uznali, że ze swoimi warunkami fizycznymi (193 cm wzrostu i niewiele ponad 70 kg) nie zrobi w piłce nożnej furory. - Nie patrzyli na zapał do trenowania czy umiejętności, tylko od razu zauważyli., że jestem za bardzo ?patykowaty? i uznali, że w futbolu to ja kariery nie zrobię. Chyba nie widzieli nigdy jak wygląda Peter Crouch (angielski piłkarz, pseudonim ?Szczudło ? przyp. aut) ? śmieje się dziś Mateusz Radojewski. Podziękował zatem trenerom piłkarzy, ale ze sportu nie miał zamiaru rezygnować, bo to jego pasja, a piłka była tylko jedną z wielu dyscyplin. - Uprawiałem pływanie, grałem w siatkówkę. I zostałem przy tej ostatniej dyscyplinie. Najpierw grywałem w SP nr 8 w Krotoszynie, potem już w KS Joker Piła ? wylicza Mateusz Radojewski. Dziś w hali gra dla LUKS Wilki Wilczyn w II lidze. Ale po sezonie halowym przechodzi na plażę, gdzie jest zdecydowanie w ekstraklasie.Naturalna kolej rzeczySiatkówka to w rodzinie Radojewskich sport rodzinny. - Do dziś w krotoszyńskich rozgrywkach amatorskich grywa mój ojciec. I to chyba naturalna kolej rzeczy, że ja też zainteresowałem się tą dyscypliną ? opowiada 29-latek. A największe sukcesy? - Moim największym sukcesem jest moja największa porażka ? przyznaje Mateusz Radojewski. Wspomina w ten sposób czwarte miejsce w finale Mistrzostw Polski w 2010 roku. Z ówczesnym partnerem Marcinem Melnarowiczem nie byli nawet w szerokim gronie faworytów, a gdy w ćwierćfinale trafili na parę reprezentantów Polski, to każdy skazywał ich na klęskę. - To był nasz najlepszy mecz i pokonaliśmy kadrowiczów, najlepszą wtedy polską dwójkę na plaży. Nie przespaliśmy nocy po tym meczu z wrażenia. A następnego dnia nie daliśmy rady teoretycznie słabszej dwójce. W meczu o trzecie miejsce już zeszła z nas para i zakończyliśmy na czwartej pozycji ? wspomina zawodnik.Czas na doktoratOd tamtego czasu minęło pięć lat, ale Mateusz Radojewski nadal jest regularnym uczestnikiem finałowych turniejów, z tym, że grywa już od dwóch lat w parze z Adamem Parcejem. W tym sezonie ta dwójka ma zagwarantowany udział w finale, który odbywa się w Gdańsku, a dobrym prognostykiem była forma wspomnianego duetu, który wygrał ostatnio turniej eliminacyjny w Białymstoku. - Nie chcę prognozować, bo w turnieju finałowym może się zdarzyć wiele niespodzianek. Ale damy z siebie wszystko ? zapowiadał trzy dni przed rozpoczęciem finału Mateusz Radojewski. Ostatecznie Krotoszynianin i jego partner zajęli piąte miejsce.  Po zakończeniu plażowego sezonu Mateusz wraca do pisania doktoratu. ? To będzie porównanie kontuzji odnoszonych przez siatkarzy z pierwszej i trzeciej ligi, bo siatkówka to moja pasja nie tylko na boisku ? mówi Mateusz.

Pasją Mateusza Radojewskiego jest siatkówka. Zarówno halowa, jak i plażowa. Ale w tej drugiej odnosi zdecydowanie większe sukcesy. Pochodzący z Krotoszyna, a mieszkający na co dzień w Poznaniu zawodnik walczy ze swoim partnerem Adamem Parcejem o tytuł mistrzów Polski w siatkówce plażowej.Za swoje sukcesy w siatkówce plażowej powinien w pierwszej kolejności podziękować trenerom... piłki nożnej. Dlaczego? Eksperci z juniorskich drużyn, do których młody Mateusz uczęszczał na treningi uznali, że ze swoimi warunkami fizycznymi (193 cm wzrostu i niewiele ponad 70 kg) nie zrobi w piłce nożnej furory. - Nie patrzyli na zapał do trenowania czy umiejętności, tylko od razu zauważyli., że jestem za bardzo „patykowaty” i uznali, że w futbolu to ja kariery nie zrobię. Chyba nie widzieli nigdy jak wygląda Peter Crouch (angielski piłkarz, pseudonim „Szczudło – przyp. aut) – śmieje się dziś Mateusz Radojewski. Podziękował zatem trenerom piłkarzy, ale ze sportu nie miał zamiaru rezygnować, bo to jego pasja, a piłka była tylko jedną z wielu dyscyplin. - Uprawiałem pływanie, grałem w siatkówkę. I zostałem przy tej ostatniej dyscyplinie. Najpierw grywałem w SP nr 8 w Krotoszynie, potem już w KS Joker Piła – wylicza Mateusz Radojewski. Dziś w hali gra dla LUKS Wilki Wilczyn w II lidze. Ale po sezonie halowym przechodzi na plażę, gdzie jest zdecydowanie w ekstraklasie.Naturalna kolej rzeczySiatkówka to w rodzinie Radojewskich sport rodzinny. - Do dziś w krotoszyńskich rozgrywkach amatorskich grywa mój ojciec. I to chyba naturalna kolej rzeczy, że ja też zainteresowałem się tą dyscypliną – opowiada 29-latek. A największe sukcesy? - Moim największym sukcesem jest moja największa porażka – przyznaje Mateusz Radojewski. Wspomina w ten sposób czwarte miejsce w finale Mistrzostw Polski w 2010 roku. Z ówczesnym partnerem Marcinem Melnarowiczem nie byli nawet w szerokim gronie faworytów, a gdy w ćwierćfinale trafili na parę reprezentantów Polski, to każdy skazywał ich na klęskę. - To był nasz najlepszy mecz i pokonaliśmy kadrowiczów, najlepszą wtedy polską dwójkę na plaży. Nie przespaliśmy nocy po tym meczu z wrażenia. A następnego dnia nie daliśmy rady teoretycznie słabszej dwójce. W meczu o trzecie miejsce już zeszła z nas para i zakończyliśmy na czwartej pozycji – wspomina zawodnik.Czas na doktoratOd tamtego czasu minęło pięć lat, ale Mateusz Radojewski nadal jest regularnym uczestnikiem finałowych turniejów, z tym, że grywa już od dwóch lat w parze z Adamem Parcejem. W tym sezonie ta dwójka ma zagwarantowany udział w finale, który odbywa się w Gdańsku, a dobrym prognostykiem była forma wspomnianego duetu, który wygrał ostatnio turniej eliminacyjny w Białymstoku. - Nie chcę prognozować, bo w turnieju finałowym może się zdarzyć wiele niespodzianek. Ale damy z siebie wszystko – zapowiadał trzy dni przed rozpoczęciem finału Mateusz Radojewski. Ostatecznie Krotoszynianin i jego partner zajęli piąte miejsce. Po zakończeniu plażowego sezonu Mateusz wraca do pisania doktoratu. – To będzie porównanie kontuzji odnoszonych przez siatkarzy z pierwszej i trzeciej ligi, bo siatkówka to moja pasja nie tylko na boisku – mówi Mateusz.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE