Śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku w Srokach (gmina Kobylin), w wyniku którego śmierć poniósł 21-letni mieszkaniec Lutogniewa zostało umorzone. – Ze względu na brak znamion czynu zabronionego, bowiem sprawca wypadku był jednocześnie jego ofiarą. Nie było innych osób pokrzywdzonych – wyjaśnia Maria Kołodziejczyk z Prokuratury Rejonowej w Krotoszynie. Śledczy nie badali także kwestii związanej z niewezwaniem na miejsce wypadku służb ratunkowych. Poszkodowanego z miejsca zdarzenia odebrał jeden z członków rodziny. Dopiero po kilku godzinach, kiedy stan 21-latka pogarszał się, trafił on do szpitala. - Każda osoba ma prawo decydować czy chce wezwać na miejsce wypadku policję bądź pogotowie, a taką decyzję o niewzywaniu służb, podjął sam sprawca wypadku – tłumaczy Maria Kołodziejczyk.
Samo zdarzenie miało miejsce w połowie października ub. r. Wówczas to kierujący dostawczakiem marki Volkswagen LT, 21-letni mieszkaniec Lutogniewa, przejeżdżając przez Sroki, z nieustalonych przyczyny zjechał na przeciwległy pas jezdni. Najpierw uderzył w płot, a następnie w murowaną kapliczkę. - Przeleciał przez krawężnik, uderzył w ogrodzenie gródków działkowych, a potem w figurkę. To jest na zakręcie, więc może nie wyrobił. Musiał uderzyć dość mocno, bo było słychać spory huk - mówi mieszkaniec Srok. (alf)