Rozmowa z JULIĄ YAKOVILIUK - Ukrainką, która uciekła do Polski, a następnie do Anglii, przed wojną
Półtora roku temu uciekła pani przed wojną w Ukrainie. Jest pani zmęczona emigracją?
Uciekłam z dziećmi - synek wtedy miał 7 lat, a córka 5. Wojna wybuchła w dziu urodzin mojej córki, dzień przed wojną ja wróciłam z Londynu. Od dziecka miałam marzenie pojechać do Anglii i wreszczie moje marzenie się spełniło. Wróciłam do Ukrainy chyba ostatnim lotem. Kiedy moja córka zapytała w dniu urodzin: „Mamo, czy umrzemy”? podjęłam decyzję o wyjeździe na wieś - do babci. Ale sytuacja była dość niebezpieczna - wtedy nikt nie wiedział, co będzie dalej.
Do Polski wyjechało już dużo znajomych. Ja wzięłam ze sobą jeszcze dwie koleżanki z dziećmi. Dzieci jednej były starsze od moich o dwa lata. Inna koleżanka miała roczną córkę. Udało mi się wsadzić ją z dzieciątkiem do samochodu, ale miejsca na jej ogromny plecak już nie było. Wzięłam sama ten plecak, swoją walizę i dzieci, i po około 40 minutach marszu dotarłam do granicy.
Jak Pani odnalazła się w Polsce?
Z granicy odebrał nas znajomy z Wielkopolski, z Jarocina. Poznaliśmy się pod czas wymiany studenckiej 16 lat temu. Cała jego wspaniała rodzina dużo nam pomogła. Znaleźli nam fantastyczne miejsce do zamieszkania - hotel Mickiegowiczowskiego Centrum Turystycznego w Żerkowie. Dużo pomocy wtedy dostaliśmy od wszystkich Polaków - jedzenie, ubranka dla mnie i dzieci, środki higieny. To było naprawdę najlepsze miejsce, które tylko można sobie wyobrazić w takich okolicznościach.
Starałam się pomóc swoim rodakom. Organizując dostawę do Ukrainy poznałam Agnieszkę Zaworską z Komendy Powiatowej Policji w Jarocinie. Dzięki Agnieszce wysłałyśmy wiele paczek. Agnieszka pomagała również uchodźcom, którzy mieszkali z nami, dzieciom z Buchi, wojskowym i zwierzętom. Dzięki niej znalazłam bardzo dobrą pracę w Akademii Dobrej Edukacji w Jarocinie. Uczyłam angielskiego, a moje dzieci chodziły tam do szkoły. Dzięki znajomym mieliśmy zapełniony dojazd do szkoły i pracy też. Później poznałam sąsiadów, z którymi przyjaźnimy się do dzisiaj, a dzieci mają kolegów. Tak naprawdę - przez pół roku udało się zbudować dobre życie w Polsce.
Dlaczego w takim razie wyjechała pani do Anglii i czym się tam zajmuje?
Dla Ukraińców zawsze było bardzo trudno wyjechać do Anglii. Uczyłam się angielskiego od 5. roku życia. Później to stało moją pasją i pracą. Studiowałam anglistykę na trzech uczelniach - dwie skończyłam w Ukrainie, a studia magisterskie w Polsce - na UMCS-ie w Lublinie. Zawsze chciałam pojechać do Anglii. Przed wojną poznałam chłopaka stamtąd i planowałam tam się przeprowadzić. Jak tylko wybuchła wojna - złożyłam dokumenty, ale musiałam długo czekać na decyzję.
Po pół roku dostaliśmy z dziećmi zaproszenie na wyjazd i 3-letnie brytyjskie karty pobytu. Dzieci mają darmową naukę, usługi medyczne, a ja mam pozwolenie na pracę. Anglia - to inny świat. Mimo tego, że bardzo dobrze znam język angielski - mentalność bardzo różni się od naszej, słowiańskiej. Wszystko musi być zaplanowane z góry - wizyta u znajomych czy odwiedziny rodziny. Sąsiadka w październiku zaprosiła mnie na wesele, które miało odbyć się w grudniu. Dopiero jak ona poszła do domu - odczytałam na zaproszeniu, że data ślubu jest w grudniu, ale przyszłego roku.
W Anglii miałam wyjątkową okazję nauczyć się żywego języka, zrobić swój akcent bardziej brytyjskim i podjąć studia - dla nauczycieli języka angielskiego. Na początku próbowałam uczyć w szkole średniej - ale to było dla mnie bardzo stresujące. Teraz tylko pracuję w szkole podczas egzaminów.
Zawsze byłam przedsiębiorcą edukacyjnym. Przez 15 lat prowadziłam swoją szkołę językową w Ukrainie. Uczyłam dorosłych i świetnie mi to wychodziło. Dlatego w Anglii założyłam swoją działalność. Napisałam program 3-miesięcznych kursów nauki języka angielskiego, współpracuję również z native speakerami. Planuję rozwijać to dalej.
Czy w Anglii jest wielu obywateli Ukrainy? Gdzie mieszkają?
W Anglii - jak wszędzie - jest wielu Ukraińców. Dla uchodźców zostały przygotowane programy „Home for Ukraine” i „Ukrainian Family Scheme”. To znaczy, że każdy kto chciał wyjechać musiał znaleźć sobie sponsora albo rodzinę, która udostępniła by im dom lub pokój. Za to rodziny z Anglii dostawały od państwa pieniądze. Niektórzy przyjmowali Ukraińców bardzo dobrze, pomagali, inni chcieli zarobić - okazało się, że to nie tak łatwo zamieszkać z obcą osobą lub rodziną. Już teraz Ukraińcy zaczynają szukać swojego mieszkania, ale nie jest to proste. Na szczęście, mi się udało. Dla wielu osób największym problemem jest bariera językowa, dlatego pomagam im.
Gdzie się lepiej żyło i pracowało - w Polsce czy w Anglii?
Znam dobrze polski i angielski - o sobie myślę że tak naprawdę jestem obywatelką świata, a sercem Ukrainką. Do Polski chętnie wracam - jak do swojego drugiego domu. Anglia daje dużo możliwości, zwłaszcza ambitnym ludziom. Jeszcze nie skorzystałam ze wszystkich. Na ten moment mogę powiedzieć, że jednak w Polsce lepiej się żyje - spokojniej, bezpieczniej i bardziej domowo.
Co się dzieje z pani bliskimi w Ukrainie?
Moi bliscy funkcjonują i pracują na ile to jest możliwe. Mężczyźni w wojsku, kobiety muszą się dostosować do warunków, które mają.
W jaki sposób pomaga pani Ukraińcom?
Procent z dochodów od moich kursów przekazujęna rzecz wojska. Jak tylko widzę, że jest zbiórka - staram się pomóc. Tłumaczę dokumenty, jak jest potrzeba - udzielam konsultacji.
Wierzy pani w to, że w miarę szybko zakończy się wojna?
Oczywiście, że wierzę. Jestem przekonana, że wygramy tę wojnę i wypędzimy zło z naszej ziemi.
Czy wie pani, jak potoczyły się losy osób, które z panią mieszkały w MCT w Żerkowie, w Wielkopolsce? Czy ma pani z nimi kontakt?
Mam kontakt z koleżanką, z którą do MCT przyjechałam - ona pracuje na własny rachunek. Spotkałam niektórych tu jeszcze - z moich znajomych to każdy zaczął układać sobie życie. O innych nie wiem nic.
Czy wróci pani do Ukrainy, a jeżeli nie - to gdzie planuje zamieszkać na stałe?
Na razie nie planuję wracać. Teraz mieszkam w Anglii i próbuję tam osiągnąć sukces. Dzieci chodzą do szkoły - już swobodnie mówią, piszą i czytają po angielsku. Ja pracuję online i niedługo kończę kurs w Londynie. Trudno mi teraz powiedzieć, jak będzie w przyszłości.